In Vigilia Omnium Sanctorum ~ Simplex
Tempora: Feria Quinta infra Hebdomadam XX post Octavam Pentecostes V. Octobris
Tempora: Feria Quinta infra Hebdomadam XX post Octavam Pentecostes V. Octobris
Introitus Sap 3:8 Júdicant Sancti gentes et dominántur pópulis: et regnábit Dóminus, Deus illórum, in perpétuum. Ps 32:1 Exsultáte, justi, in Dómino: rectos decet collaudátio. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen Júdicant Sancti gentes et dominántur pópulis: et regnábit Dóminus, Deus illórum, in perpétuum. |
Gloria |
Oratio Orémus. Dómine, Deus noster, multiplica super nos grátiam tuam: et, quorum prævenimus gloriósa sollémnia, tríbue subsequi in sancta professione lætítiam. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Ad Spiritum Sanctum Deus, qui corda fidélium Sancti Spíritus illustratióne docuísti: da nobis in eódem Spíritu recta sápere; et de ejus semper consolatióne gaudére. Pro papa Deus, ómnium fidélium pastor et rector, fámulum tuum Francíscum, quem pastórem Ecclésiæ tuæ præésse voluísti, propítius réspice: da ei, quæsumus, verbo et exémplo, quibus præest, profícere; ut ad vitam, una cum grege sibi crédito, pervéniat sempitérnam. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
Lectio Léctio libri Apocalýpsis beáti Joánnis Apóstoli. Apoc 5:6-12 In diébus illis: Ecce, ego Joánnes vidi in médio throni et quatuor animálium et in médio seniórum Agnum stantem tamquam occísum, habéntem córnua septem et óculos septem: qui sunt septem spíritus Dei, missi in omnem terram. Et venit: et accépit de déxtera sedéntis in throno librum. Et cum aperuísset librum, quatuor animália et vigínti quatuor senióres ceciderunt coram Agno, habéntes singuli cítharas, et phiálas áureas plenas odoramentórum, quæ sunt oratiónes sanctórum: et cantábant cánticum novum, dicéntes: Dignus es, Dómine, accípere librum et aperíre signácula ejus: quóniam occisus es, et redemísti nos Deo in sánguine tuo ex omni tribu et lingua et pópulo et natióne: et fecísti nos Deo nostro regnum et sacerdótes: et regnábimus super terram. Et vidi, et audívi vocem Angelórum multórum in circúitu throni et animálium et seniórum: et erat númerus eórum mília mílium, dicéntium voce magna: Dignus est Agnus, qui occísus est, accípere virtútem et divinitátem et sapiéntiam et fortitúdinem et honórem et glóriam et benedictiónem in sǽcula sæculórum. Amen. R. Deo gratias. |
Graduale Ps 149:5; 149:1 Exsultábunt Sancti in glória: lætabúntur in cubílibus suis. V. Cantáte Dómino cánticum novum: laus ejus in ecclésia sanctórum. |
Evangelium Sequéntia +︎ sancti Evangélii secúndum Lucam. R. Gloria tibi, Domine! Luc 6:17-23 In illo témpore: Descéndens Jesus de monte, stetit in loco campéstri, et turba discipulórum ejus, et multitúdo copiósa plebis ab omni Judæa, et Jerúsalem, et marítima, et Tyri, et Sidónis, qui vénerant, ut audírent eum et sanaréntur a languóribus suis. Et, qui vexabántur a spirítibus immúndis, curabántur. Et omnis turba quærébat eum tángere; quia virtus de illo exíbat, et sanábat omnes. Et ipse, elevátis óculis in discípulos suos, dicébat: Beáti, páuperes: quia vestrum est regnum Dei. Beáti, qui nunc esurítis: quia saturabímini. Beáti, qui nunc fletis: quia ridébitis. Beáti éritis, cum vos óderint hómines, et cum separáverint vos et exprobráverint, et ejécerint nomen vestrum tamquam malum, propter Fílium hóminis. Gaudéte in illa die et exsultáte: ecce enim, merces vestra multa est in coelo. R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
Credo |
Offertorium Ps 149:5-6 Exsultábunt Sancti in glória, lætabúntur in cubílibus suis: exaltatiónes Dei in fáucibus eórum. |
Secreta Altáre tuum, Dómine, munéribus cumulámus oblátis: da, quǽsumus; ut ad salútem nostram, ómnium Sanctórum tuórum precatióne, profíciant, quorum sollémnia ventúra præcúrrimus. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Ad Spiritum Sanctum Múnera, quæsumus, Dómine, obláta sanctífica: et corda nostra Sancti Spíritus illustratióne emúnda Pro papa Oblátis, quaeumus, Dómine, placáre munéribus: et fámulum tuum Francíscum, quem pastórem Ecclésiæ tuæ præésse voluísti, assídua protectióne gubérna. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
Prefatio Communis Vere dignum et justum est, æquum et salutáre, nos tibi semper et ubíque grátias agere: Dómine sancte, Pater omnípotens, ætérne Deus: per Christum, Dóminum nostrum. Per quem majestátem tuam laudant Angeli, adórant Dominatiónes, tremunt Potestátes. Coeli coelorúmque Virtútes ac beáta Séraphim sócia exsultatióne concélebrant. Cum quibus et nostras voces ut admitti jubeas, deprecámur, súpplici confessione dicéntes: |
Communicántes, et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed |
Communio Sap 3:1; 3:2; 3:3 Justórum ánimæ in manu Dei sunt, et non tanget illos torméntum malítiæ: visi sunt óculis insipiéntium mori: illi autem sunt in pace. |
Postcommunio Orémus. Sacraméntis, Dómine, et gáudiis optátæ celebritátis explétis: quǽsumus; ut eórum précibus adjuvémur, quorum recordatiónibus exhibéntur. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Ad Spiritum Sanctum Sancti Spíritus, Dómine, corda nostra mundet infúsio: et sui roris íntima aspersióne fecúndet. Pro papa Hæc nos, quæsumus, Dómine, divíni sacraménti percéptio prótegat: et fámulum tuum Francíscum, quem pastórem Ecclésiæ tuæ præésse voluísti; una cum commísso sibi grege, salvet semper et múniat. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
Żywot świętego Wolfganga, Biskupa.
(Żył około roku Pańskiego 994).
Urodzony około roku 920 pochodził Wolfgang z rodziny szlacheckiej. Początkowe wychowanie pobierał u Benedyktynów w klasztorze Reichenau pod Konstancyą. Tu zawarł ścisłą przyjaźń z młodym szlachcicem Henrykiem, bratem Biskupa wyrcburskiego. Tenże założył był w swej stolicy szkołę wyższą, w której był nauczycielem słynny uczony Stefan z Włoch. Obaj młodzi przyjaciele zwiedzali kwitnący zakład w Wyrcburgu, powitani radośnie przez Stefana. Wolfgang czynił takie postępy w naukach, że po kilku latach przyćmił sławę nauczyciela, a przytem tak dalece obraził jego dumę, że ten mu zakazał chodzić do jego szkoły. Pobożny młodzian tem głębiej zatopił się w Bogu i w czytaniu Pisma świętego, jako też oswoił się z myślą odosobnienia się od świata i poświęcenia się służbie Bożej w zaciszu klasztornem. Henryk, powołany tymczasem do zajęcia Arcybiskupiej stolicy w Trewirze, prosił go, aby przybył do tego miasta i zdolności swe oddał na posługi Kościoła i zajął wyższe godności kościelne.
Wolfgang okazał się wiernym przyjacielem. Odrzuciwszy ofiarowane godności, przyjął tylko kierownictwo szkoły katedralnej, uczył liczną młodzież sztuk wyzwolonych bez pobierania płacy i wzbogacał ją skarbami swej wiedzy i pobożności. Przywiązanie jego do młodzieży, której dusze i serca kształcił, i którą, zachowując ściśle post, wspierał ze swych oszczędności, zjednało mu takie poważanie, że nie mógł się wymówić od przyjęcia urzędu dziekana. Gorliwością i roztropnością swoją tyle dokazał, że duchowieństwo zamiłowało wspólne pożycie, a nadto zdołał między niem zaprowadzić karność, ład i ducha kapłańskiego, jako też zamiłowanie do nauk i modlitwy.
Po przedwczesnej śmierci Arcybiskupa Henryka w roku 964, starał się Arcybiskup koloński Brunon pozyskać go dla swej dyecezyi. Wolfgang wrócił w strony rodzinne, pożegnał drogich rodziców i udał się do Einsiedeln przywdziać habit św. Benedykta. Rodzice prosili go ze łzami, aby swego szlachectwa i swej nauki nie zakopywał w mroku gęstego lasu, lecz przywrócił dawną świetność gasnącemu ich rodowi. Wolfgang jednak z płaczem i wzruszeniem przypominał im słowa Jezusowe: „Kto więcej miłuje ojca i matkę, aniżeli Mnie, nie jest Mnie godzien.“ Ucałowawszy ich ręce, pożegnał ich i udał się do Einsiedeln, gdzie go z radością przyjęto.
Po nowicyacie złożył śluby zakonne w ręce Opata Grzegorza, mającego sławę świętobliwości i był kilka lat nauczycielem przy szkole klasztornej. Sława jego wielkiej nauki zwabiła wielu młodzieńców, pragnących obeznać się pod jego kierunkiem z teologią i prawem kościelnem, a znany w całej Europie Biskup augsburski Ulryk, który częste odprawiał pielgrzymki do cudownego obrazu świętej Dziewicy w Einsiedeln i poznał wielkie zalety Wolfganga, udzielił mu święceń kapłańskich. Obrany wkrótce Przeorem, zachęcał zakonników więcej siłą przykładu, aniżeli napomnieniami do starania się o doskonałość klasztorną. W roku 971 starał się Biskup passawski Pilgrym o misyonarzy dla Węgier i prosił przełożonych klasztoru o pomoc. Wolfgang okazał gotowość podjęcia się misyi, a Opat udzielił mu na nią błogosławieństwa. Poszedł tedy Wolfgang wraz z Pilgrymem do Węgier. Tam nawrócili 5 tysięcy ludzi do chrześcijaństwa, ale potem napotkali na tak wielkie przeszkody, że musieli wrócić do Passawy. Cesarz Otton III pośpieszył osadzić Wolfganga na osieroconej stolicy Biskupiej w Ratysbonie i otrzymał na to pozwolenie Opata klasztoru w Einsiedeln.
Poddając się w pokorze wyrokom Boskim, rozpoczął Wolfgang błogosławione swe rządy od dowodów największej bezinteresowności i całkowitego poświęcenia się na dobro swych dyecezyan. Biskupstwo ratysbońskie obejmowało podówczas dolinę Dunaju i nieomal całe Czechy, było więc za wielkie na siły jednego Biskupa i pomyśleć było trzeba o założeniu drugiego Biskupstwa w Pradze. Wolfgang chętnie się zrzekł Czech i wszelkiego wynagrodzenia za leżące tam dobra i przysługujące mu dotychczas stamtąd dziesięciny. Prócz tego poprzednicy jego od przeszło stu lat zarządzali jako Opaci bogatym klasztorem St. Emmeran w Ratysbonie, z dochodów dóbr klasztornych opędzali potrzeby domowe i zaniedbywali zupełnie karność zakonną. Wolfgang dał zakonnikom zdatnego, jako też niezależnego Opata i zaprowadził w klasztorze wzorowy ład i porządek.
Wolfgang okazał się wiernym przyjacielem. Odrzuciwszy ofiarowane godności, przyjął tylko kierownictwo szkoły katedralnej, uczył liczną młodzież sztuk wyzwolonych bez pobierania płacy i wzbogacał ją skarbami swej wiedzy i pobożności. Przywiązanie jego do młodzieży, której dusze i serca kształcił, i którą, zachowując ściśle post, wspierał ze swych oszczędności, zjednało mu takie poważanie, że nie mógł się wymówić od przyjęcia urzędu dziekana. Gorliwością i roztropnością swoją tyle dokazał, że duchowieństwo zamiłowało wspólne pożycie, a nadto zdołał między niem zaprowadzić karność, ład i ducha kapłańskiego, jako też zamiłowanie do nauk i modlitwy.
Po przedwczesnej śmierci Arcybiskupa Henryka w roku 964, starał się Arcybiskup koloński Brunon pozyskać go dla swej dyecezyi. Wolfgang wrócił w strony rodzinne, pożegnał drogich rodziców i udał się do Einsiedeln przywdziać habit św. Benedykta. Rodzice prosili go ze łzami, aby swego szlachectwa i swej nauki nie zakopywał w mroku gęstego lasu, lecz przywrócił dawną świetność gasnącemu ich rodowi. Wolfgang jednak z płaczem i wzruszeniem przypominał im słowa Jezusowe: „Kto więcej miłuje ojca i matkę, aniżeli Mnie, nie jest Mnie godzien.“ Ucałowawszy ich ręce, pożegnał ich i udał się do Einsiedeln, gdzie go z radością przyjęto.
Po nowicyacie złożył śluby zakonne w ręce Opata Grzegorza, mającego sławę świętobliwości i był kilka lat nauczycielem przy szkole klasztornej. Sława jego wielkiej nauki zwabiła wielu młodzieńców, pragnących obeznać się pod jego kierunkiem z teologią i prawem kościelnem, a znany w całej Europie Biskup augsburski Ulryk, który częste odprawiał pielgrzymki do cudownego obrazu świętej Dziewicy w Einsiedeln i poznał wielkie zalety Wolfganga, udzielił mu święceń kapłańskich. Obrany wkrótce Przeorem, zachęcał zakonników więcej siłą przykładu, aniżeli napomnieniami do starania się o doskonałość klasztorną. W roku 971 starał się Biskup passawski Pilgrym o misyonarzy dla Węgier i prosił przełożonych klasztoru o pomoc. Wolfgang okazał gotowość podjęcia się misyi, a Opat udzielił mu na nią błogosławieństwa. Poszedł tedy Wolfgang wraz z Pilgrymem do Węgier. Tam nawrócili 5 tysięcy ludzi do chrześcijaństwa, ale potem napotkali na tak wielkie przeszkody, że musieli wrócić do Passawy. Cesarz Otton III pośpieszył osadzić Wolfganga na osieroconej stolicy Biskupiej w Ratysbonie i otrzymał na to pozwolenie Opata klasztoru w Einsiedeln.
Poddając się w pokorze wyrokom Boskim, rozpoczął Wolfgang błogosławione swe rządy od dowodów największej bezinteresowności i całkowitego poświęcenia się na dobro swych dyecezyan. Biskupstwo ratysbońskie obejmowało podówczas dolinę Dunaju i nieomal całe Czechy, było więc za wielkie na siły jednego Biskupa i pomyśleć było trzeba o założeniu drugiego Biskupstwa w Pradze. Wolfgang chętnie się zrzekł Czech i wszelkiego wynagrodzenia za leżące tam dobra i przysługujące mu dotychczas stamtąd dziesięciny. Prócz tego poprzednicy jego od przeszło stu lat zarządzali jako Opaci bogatym klasztorem St. Emmeran w Ratysbonie, z dochodów dóbr klasztornych opędzali potrzeby domowe i zaniedbywali zupełnie karność zakonną. Wolfgang dał zakonnikom zdatnego, jako też niezależnego Opata i zaprowadził w klasztorze wzorowy ład i porządek.
Wykorzenienie nadużyć w dwóch żeńskich klasztorach ratysbońskich, Ober- i Nieder-Münster, nie powiodło mu się. Założył więc nowy klasztor zakonnic przy świętym Pawle, gdzie zakwitła pobożność i cnoty zakonne. Skutkiem tego było, że mniszki dwóch wspomnianych klasztorów, nie chcąc się narazić na wstyd, przyjęły dobrowolnie porządek zaprowadzony u św. Pawła. Nie mniej starał się o dobrych kapłanów i rozkwit szkół. Wizytował wszystkie parafie dyecezyi, wywiadywał się pod względem religijnym o stanie duchowieństwa i wiernych, i głosił sam Ewangelię z dziwną prostotą i namaszczeniem. Oszczędność w wydatkach domowych i widoczna łaska Boża pozwalała mu być szczodrobliwym ojcem dla biednych i chorych. Nie dziw przeto, że wszystkie stany, wszystkie warstwy społeczeństwa, nizkie i wysokie, okazywały mu najwyższą cześć i szacunek.
W roku 982 pokazał się w całym blasku cnót Biskupich, gdy ambitny książę bawarski, Henryk II, rozpoczął wojnę z cesarzem Ottonem o koronę niemiecką. Jako książę ratysboński stanął po stronie cesarza, jako ojciec duchowny chciał uchronić poddanych od klęsk wojennych. Ukrył się przeto wraz z laikiem w pieczarze skalnej Falkenstein pod Salcburgiem i żył tam jak dawni pustelnicy czarnym chlebem i suchymi korzonkami. Pewnego dnia zniknął laik, a sędziwy Biskup musiał się zbliżyć do ludzi. Nie wiedząc, gdzie ma osieść w zamieszkałej dolinie, pomodlił się z ufnością do Boga, odrzucił z całą siłą topór, który dzierżył w ręku, w stronę jeziora Obersee i postanowił tam, gdzie go odnajdzie, wystawić chatkę. Odnalazł go zaś opodal brzegu i wystawił w tem miejscu kapliczkę i pustelnię. Tu przeżył lat pięć na modlitwie i pełnieniu dobrych uczynków, póki go nie poznał myśliwy i nie doniósł o nim kapitule ratysbońskiej, która go niezwłocznie sprowadziła, witając go ze łzami radości.
Odtąd począł znowu paść swą trzodę i wielce się zasłużył około Bawaryi, podjąwszy się wychowania czworga dziatek księcia bawarskiego. W roku 994 znagliły go interesa do podróży do Pechlarn w Dolnej Austryi. W drodze pomiędzy Passawą a Lincem zapadłszy na gorączkę, musiał się dla słabości zatrzymać i przyjąć w kościele ostatnie Sakramenta święte.
Zamknął powieki dnia 31 października 994 roku, a Papież Leon IX potwierdził w roku 1052 cześć, jaką mu oddawano jako Świętemu zaraz po zgonie.W roku 982 pokazał się w całym blasku cnót Biskupich, gdy ambitny książę bawarski, Henryk II, rozpoczął wojnę z cesarzem Ottonem o koronę niemiecką. Jako książę ratysboński stanął po stronie cesarza, jako ojciec duchowny chciał uchronić poddanych od klęsk wojennych. Ukrył się przeto wraz z laikiem w pieczarze skalnej Falkenstein pod Salcburgiem i żył tam jak dawni pustelnicy czarnym chlebem i suchymi korzonkami. Pewnego dnia zniknął laik, a sędziwy Biskup musiał się zbliżyć do ludzi. Nie wiedząc, gdzie ma osieść w zamieszkałej dolinie, pomodlił się z ufnością do Boga, odrzucił z całą siłą topór, który dzierżył w ręku, w stronę jeziora Obersee i postanowił tam, gdzie go odnajdzie, wystawić chatkę. Odnalazł go zaś opodal brzegu i wystawił w tem miejscu kapliczkę i pustelnię. Tu przeżył lat pięć na modlitwie i pełnieniu dobrych uczynków, póki go nie poznał myśliwy i nie doniósł o nim kapitule ratysbońskiej, która go niezwłocznie sprowadziła, witając go ze łzami radości.
Odtąd począł znowu paść swą trzodę i wielce się zasłużył około Bawaryi, podjąwszy się wychowania czworga dziatek księcia bawarskiego. W roku 994 znagliły go interesa do podróży do Pechlarn w Dolnej Austryi. W drodze pomiędzy Passawą a Lincem zapadłszy na gorączkę, musiał się dla słabości zatrzymać i przyjąć w kościele ostatnie Sakramenta święte.
Nauka moralna.
Myśl o śmierci jest przykrą dla każdego syna Ewy. Mimo to święty Biskup ani się wstydził, ani lękał śmierci, gdyż z łaski Chrystusa był synem Boga i Kościoła katolickiego i silną miał wiarę. Sprawiedliwy żyje wiarą i cieszy się na myśl śmierci (Rzym. 1, 17), gdyż:
1) Pożegna ten świat. Obarczony troskami i kłopotami, nieodłącznemi od stanu, urzędu, powołania, musi się trudzić i przykrość znosić, nie koniecznie dlatego, aby gonić za zyskiem, pieniędzmi, honorami i rozkoszami, lecz dlatego, że z woli Boskiej pracować powinien, jeśli chce być prawdziwym robotnikiem w winnicy Pańskiej. Jakże się przeto nie ma cieszyć, gdy wybije godzina wypoczynku, jeśli może zaprzestać pracy i mówić z Panem Jezusem: „Wypełniło się, w ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego!“ Tutaj na ziemi jako żołnierz Chrystusowy walczy nieustannie z pokusami zmysłowości, zgorszeniami, przeniewierstwem i złością ludzką, z piekłem. Obawa, aby nie poniósł na duszy rany, nie utracił łaski Bożej i zasług Ukrzyżowanego, zmuszą go nigdy nie składać hełmu zbawienia, tarczy wiary i miecza ducha; trzeba mu zawsze być gotowym do boju. Radość go więc przejmuje, gdy stoczył ostatnią bitwę, pokonał ostatniego wroga i może się pochlubić zwycięstwem. Teraz kroczy zdyszany na wązkiej ścieżce naśladowania Chrystusa pod brzemieniem krzyża, pod jarzmem odosobnienia i zaparcia się, pod twardem prawem pokuty i postu, tęskniąc za sprawiedliwością. Cieszy się przeto, gdy śmierć zeń zdejmuje te pęta i wyswobodzi go z ciasnego więzienia ciała. Ale zwiększa się jeszcze więcej jego radość na myśl, że:
2) Otwierają się przed nim wrota wieczności. Aniołowie Stróże wiodą go do wiecznie pięknego i uroczego Nieba. Z tęsknotą czeka na chwilę rozdziału duszy z ciałem, aby widzieć drogie sercu osoby: rodziców, braci, siostry, krewnych, dobroczyńców z promiennemi koronami na czołach i palmami zwycięstwa w dłoni. Serce jego drży z radości na widok dziewięciu chórów duchów Anielskich, otaczających tron Przedwiecznego, ucho jego chciwie chwyta ich hymny i pienia, sławiące potęgę Najwyższego; z upragnieniem wyczekuje chwili oglądania Królowej Niebios, Maryi Panny, aby paść do nóg Niepokalanej Dziewicy, która już na tym padole płaczu była jego rozkoszą, nadzieją i pociechą. Czeka, rychło mu się zdarzy ujrzeć oblicze Jezusa, i w zachwycie wdzięczności ucałować święte Jego Rany.
1) Pożegna ten świat. Obarczony troskami i kłopotami, nieodłącznemi od stanu, urzędu, powołania, musi się trudzić i przykrość znosić, nie koniecznie dlatego, aby gonić za zyskiem, pieniędzmi, honorami i rozkoszami, lecz dlatego, że z woli Boskiej pracować powinien, jeśli chce być prawdziwym robotnikiem w winnicy Pańskiej. Jakże się przeto nie ma cieszyć, gdy wybije godzina wypoczynku, jeśli może zaprzestać pracy i mówić z Panem Jezusem: „Wypełniło się, w ręce Twoje, Panie, oddaję ducha mego!“ Tutaj na ziemi jako żołnierz Chrystusowy walczy nieustannie z pokusami zmysłowości, zgorszeniami, przeniewierstwem i złością ludzką, z piekłem. Obawa, aby nie poniósł na duszy rany, nie utracił łaski Bożej i zasług Ukrzyżowanego, zmuszą go nigdy nie składać hełmu zbawienia, tarczy wiary i miecza ducha; trzeba mu zawsze być gotowym do boju. Radość go więc przejmuje, gdy stoczył ostatnią bitwę, pokonał ostatniego wroga i może się pochlubić zwycięstwem. Teraz kroczy zdyszany na wązkiej ścieżce naśladowania Chrystusa pod brzemieniem krzyża, pod jarzmem odosobnienia i zaparcia się, pod twardem prawem pokuty i postu, tęskniąc za sprawiedliwością. Cieszy się przeto, gdy śmierć zeń zdejmuje te pęta i wyswobodzi go z ciasnego więzienia ciała. Ale zwiększa się jeszcze więcej jego radość na myśl, że:
2) Otwierają się przed nim wrota wieczności. Aniołowie Stróże wiodą go do wiecznie pięknego i uroczego Nieba. Z tęsknotą czeka na chwilę rozdziału duszy z ciałem, aby widzieć drogie sercu osoby: rodziców, braci, siostry, krewnych, dobroczyńców z promiennemi koronami na czołach i palmami zwycięstwa w dłoni. Serce jego drży z radości na widok dziewięciu chórów duchów Anielskich, otaczających tron Przedwiecznego, ucho jego chciwie chwyta ich hymny i pienia, sławiące potęgę Najwyższego; z upragnieniem wyczekuje chwili oglądania Królowej Niebios, Maryi Panny, aby paść do nóg Niepokalanej Dziewicy, która już na tym padole płaczu była jego rozkoszą, nadzieją i pociechą. Czeka, rychło mu się zdarzy ujrzeć oblicze Jezusa, i w zachwycie wdzięczności ucałować święte Jego Rany.
Modlitwa.
Przedwieczny Boże, pozwól nam za przyczyną wiernego sługi Twego, świętego Wolfganga, umrzeć śmiercią sprawiedliwych. Wszakże często nam przypominasz, że na każdego z nas przyjdzie godzina śmierci. Nie daj nam zapomnieć o tem, lecz spraw łaskawie, abyśmy pomni na śmierć, użyli dni, jakie nam tutaj na ziemi przeżyć pozwolisz, do przysposobienia się na żywot wieczny. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 31-go października Wigilia Wszystkich Świętych. — W Rzymie męczeństwo św. Nemezyusza, Dyakona i św. Lucylli, Dziewicy, córki jego. Ponieważ żadna groźba ani męczarnia nie zdołała odwieść jej od wiary, kazał ją cesarz Waleryan ściąć 25 sierpnia. Św. Stefan, Papież pogrzebał ciała ich, a św. Ksystus wystawił przy drodze Appijskiej piękniejszy nagrobek i oddał go w dniu dzisiejszym użytkowi, Grzegorz V przeniósł je do Dyakonii Santa Maria Nova, i równocześnie z niemi kości św. Symfroniusza, trybuna Olympiusza, małżonki jego Exuperyi i syna ich Teodulusa, którzy za staraniem św. Symfroniusza nawróceni, a przez Papieża Stefana ochrzceni zostali, zanim wywalczyli koronę męczeńską. Za Grzegorza XIII podniesiono relikwie te ponownie i złożono pod ołtarzem tego samego kościoła z wielką uroczystością w dniu 8 grudnia. — Tegoż dnia męczeństwo św. Ampliatusa, Urbana i Narcyza, wspomnianych przez św. Pawła w liście do Rzymian. Później zostali oni zabici dla wiary przez żydów i pogan. — We Francyi w S. Quentin uroczystość św. Kwinktyna, Obywatela rzymskiego i senatora, męczonego za cesarza Maksymiliana. Ciało jego znaleziono na objawienie z Nieba po 55 latach zupełnie dobrze utrzymane. — W Konstantynopolu uroczystość św. Stachisa, Biskupa, którego św. Andrzej, Apostoł wyświęcił na pierwszego Biskupa tego miasta. — W Medyolanie pamiątka św. Antonina, Biskupa i Wyznawcy. — W Ratysbonie uroczystość św. Wolfganga, Biskupa.
Żywot świętobliwego Zygmunta III, Króla Polskiego.
(Żył około roku Pańskiego 1565).
Zygmunt III, król polski urodził się w Szwecyi roku Pańskiego 1565 dnia 20 czerwca, z ojca Jana, króla szwedzkiego i Katarzyny Jagiellonki. Ojciec jego uplątany był herezyą luterską, matka zaś gorliwa i stateczna katoliczka. To też syna Zygmunta od dzieciństwa ugruntowała w katolickiej wierze i sam Bóg serce jego tak sprawił, że w młodości swojej nienaruszoną czystość przy niezliczonych do złego okazyach zachował, i Wiarę świętą katolicką nieustraszenie oświadczał.
Łatwo mu to było oboje zachować, póki żyła matka jego, mężna zaiste białogłowa; ale to dziwniejsza, choć go młodego odumarła, był zawsze statecznym. Groził mu nieraz ojciec swoim gniewem, a nakoniec i w areszcie go trzymał albo politycznem więzieniu. Groził i senat szwedzki utratą korony ojczystej, ale Zygmunt bynajmniej się od wiary prawdziwej nie dał odwieść. Aż też Bóg, przez którego królowie królują, zgotował mu koronę większego państwa. Bo gdy po zejściu Stefana Batorego wakował tron Polski, Zygmunt nie zapomocą swoich Szwedów, ale przez skłonność Polaków, (którzy mieli słodką pamięć krwi Jagiellońskiej, a tę wziął z matki swojej) został królem polskim, do czego mu najskuteczniej pomógł Jan Zamojski, zbiwszy i w niewolę zabrawszy Maksymiliana, księcia Austryi.
Młody był dosyć natenczas Zygmunt, dwadzieścia i jeden lat mający, ale w umyśle jego panowała więcej niż ludzka roztropność, przystojna wielkiemu monarsze skromność, panieńska wstydliwość, wiara mocna, pobożność przykładna, która go Bogu i ludziom czyniła przyjemnym, przeto jego rady i sprawy były szczęśliwe. Wielce dbały o pokój królestwa, aby od urażonego świeżo domu austryackiego wojna nie urosła, traktaty z nim uczynił, na których utwierdzenie pojął Annę, córkę Ferdynanda cesarza, która jako nader pobożnie wychowana była mu pomocą, lecz nie przeszkodą do życia świętobliwego. Zygmunt też wzajemnie żył z Anną w statecznej miłości i nieposzlakowanej wierności.
W rozdawaniu urzędów był dziwnie roztropny. Sprawiedliwość i wdzięczność prawdziwie zasłużonym zawsze okazywał. Jak zaś wielka łaskawość w sercu tego pana była, oprócz innych przypadków dowodem to jest, że gdy roku Pańskiego 1604 rokosz na tak dobrego króla od złych ludzi z wielką szkodą i niebezpieczeństwem ojczyzny był podniesiony, z wielkiem umysłu pomiarkowaniem wszystkie rzeczy czynił i gdy mu Pan Bóg dał z nieprzyjaznych sobie zwycięstwo, żadnej zemsty nad nimi nie czynił, nawet nad tymi, którzy byli tego rokoszu sprawcami, albowiem zamiast karania, do wysokich ich wyniósł honorów. Stąd słusznie o nim mówiono: „Zwyciężył Zygmunt nie orężem, ale łaskawością.“
Łatwo mu to było oboje zachować, póki żyła matka jego, mężna zaiste białogłowa; ale to dziwniejsza, choć go młodego odumarła, był zawsze statecznym. Groził mu nieraz ojciec swoim gniewem, a nakoniec i w areszcie go trzymał albo politycznem więzieniu. Groził i senat szwedzki utratą korony ojczystej, ale Zygmunt bynajmniej się od wiary prawdziwej nie dał odwieść. Aż też Bóg, przez którego królowie królują, zgotował mu koronę większego państwa. Bo gdy po zejściu Stefana Batorego wakował tron Polski, Zygmunt nie zapomocą swoich Szwedów, ale przez skłonność Polaków, (którzy mieli słodką pamięć krwi Jagiellońskiej, a tę wziął z matki swojej) został królem polskim, do czego mu najskuteczniej pomógł Jan Zamojski, zbiwszy i w niewolę zabrawszy Maksymiliana, księcia Austryi.
Młody był dosyć natenczas Zygmunt, dwadzieścia i jeden lat mający, ale w umyśle jego panowała więcej niż ludzka roztropność, przystojna wielkiemu monarsze skromność, panieńska wstydliwość, wiara mocna, pobożność przykładna, która go Bogu i ludziom czyniła przyjemnym, przeto jego rady i sprawy były szczęśliwe. Wielce dbały o pokój królestwa, aby od urażonego świeżo domu austryackiego wojna nie urosła, traktaty z nim uczynił, na których utwierdzenie pojął Annę, córkę Ferdynanda cesarza, która jako nader pobożnie wychowana była mu pomocą, lecz nie przeszkodą do życia świętobliwego. Zygmunt też wzajemnie żył z Anną w statecznej miłości i nieposzlakowanej wierności.
W rozdawaniu urzędów był dziwnie roztropny. Sprawiedliwość i wdzięczność prawdziwie zasłużonym zawsze okazywał. Jak zaś wielka łaskawość w sercu tego pana była, oprócz innych przypadków dowodem to jest, że gdy roku Pańskiego 1604 rokosz na tak dobrego króla od złych ludzi z wielką szkodą i niebezpieczeństwem ojczyzny był podniesiony, z wielkiem umysłu pomiarkowaniem wszystkie rzeczy czynił i gdy mu Pan Bóg dał z nieprzyjaznych sobie zwycięstwo, żadnej zemsty nad nimi nie czynił, nawet nad tymi, którzy byli tego rokoszu sprawcami, albowiem zamiast karania, do wysokich ich wyniósł honorów. Stąd słusznie o nim mówiono: „Zwyciężył Zygmunt nie orężem, ale łaskawością.“
Uszczęśliwiał Pan Bóg Zygmunta w różnych wojnach i dawał mu zwycięstwa wielkie, jako to z Moskwą pod Smoleńskiem, jako też z rozhukanymi Kozakami pod Niżowem, z Michałem Siedmiogrodzkim i księciem multańskim, z Tatarami na różnych miejscach. Ale największe i po wszystkie wieki sławne było zwycięstwo nad Osmanem, tureckim cesarzem, pod Chocimem roku Pańskiego 1622 otrzymane. Z żadnego się jednak nie chlubił, ale Bogu samemu to przypisywał i za nie Mu dziękował, a na chwałę Imienia Jego świątynie wystawiał, między któremi jest w Krakowie wspaniała bazylika świętego Piotra, wielkim kosztem jego wystawiona.
Żarliwości swojej o katolicką wiarę zostawił Zygmunt król i tę pamiątkę na wiekopomne czasy, że jako wstąpiwszy na tron, ledwie kilku senatorów zastał katolików, tak przy życia swego schyłku ledwie kilku zostawił dysydentów (protestantów w dawnej Polsce).
Przeżył ten król na tronie polskim lat czterdzieści i pięć, szczęśliwiej nad innych królów, rozprzestrzenił granice państwa swego, uwielmożnił sławę narodu polskiego, tak że Polskę nazwali Papieże przedmurzem całego chrześcijaństwa. Czterech synów, których po sobie zostawił, w katolickiej wierze i pobożności wychował. Stargany zaś latami i pracą około dobra ojczyzny, gdy ostatnią chorobą był złożony, jako w żadnych złych przypadkach i niebezpieczeństwach nie pokazał się lękliwym, tak i śmierci się nie lękał, bo mu bezpieczeństwo czyniła niewinność sumienia. Boleści ostatnie z twarzą wesołą i umysłem znosił spokojnym, a nic więcej nie mówił tylko o Bogu.
Oczyszczając duszę swoją po kilka razy spowiedzią, przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte, zasnął w pokoju, z żalem całego królestwa roku Pańskiego 1632, pochowany w grobie kaplicy królewskiej, którą on wystawił i blachą pozłacaną przyozdobił. Królowi nad królmi i Panu nad panującymi, Bogu w Trójcy jedynemu, od całego Nieba i ziemi chwała.
Oczyszczając duszę swoją po kilka razy spowiedzią, przyjąwszy ostatnie Sakramenta święte, zasnął w pokoju, z żalem całego królestwa roku Pańskiego 1632, pochowany w grobie kaplicy królewskiej, którą on wystawił i blachą pozłacaną przyozdobił. Królowi nad królmi i Panu nad panującymi, Bogu w Trójcy jedynemu, od całego Nieba i ziemi chwała.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz