Dominica IV quae superfuit Post Epiphaniam I. Novembris ~ Semiduplex Dominica minorCommemoratio: S. Caroli Episcopi et Confessoris
4. Niedziela pozostała po Objawieniu
Ponieważ termin Wielkanocy zależy od pełni wiosennej, a więc jest zmienny, zdarza się najczęściej, że nie wystarcza owych 24 niedziel, które mamy we mszale na czas Zesłania Ducha Św.; z drugiej strony nie można czasem zmieścić i obchodzić sześciu niedziel po Objawieniu Pańskim. Toteż niedziele te wstawia się między 23 a 24 niedzielę po Zielonych Świątkach. Z niedziel tych bierze się jednak tylko czytania Pisma św. i modlitwy, śpiewy natomiast – z 23 niedzieli po Zesłaniu Ducha Św. W ten sposób można przenieść niedziele od 3 do 6 po Objawieniu Pańskim. Trzecia niedziela właściwie w praktyce odpada, w tych bowiem rzadkich wypadkach kiedy na nią przychodzi kolej, obchodzi się święto Chrystusa Króla. Wchodzą jednak w rachubę następne trzy niedziele po Objawieniu Pańskim (4-6), które poniżej krótko omówimy.
Chrystus w mocy swojej
Z faktu, że z niedziel po Objawieniu Pańskim przeniesiono tylko czytania Pisma św. i modlitwy (kolektę, sekretę, modl. po Komunii św.), nie zaś śpiewy, wynikają ważne wnioski co do budowy tekstów liturgicznych w ogóle. Wynika stąd mianowicie, że śpiewy oddają nastrój pewnego okresu, podczas gdy czytania mogą myśli swych użyczać różnym dniom w ciągu roku. Przyjrzyjmy się dzisiejszej niedzieli. Co znaczy ewangelia o nawałnicy morskiej w czasie po Objawieniu Pańskim? Jest to przede wszystkim wstrząsające objawienie się (Epiphania) Syna Bożego całemu światu; jest to jednak również przejście od cyklu świątecznego Bożego Narodzenia do cyklu wielkanocnego: na Boże Narodzenie zbudował Chrystus Syjon (tj. Kościół) i ukazał się w swojej chwale, jednak „nie przyszedł, aby przynieść pokój, ale miecz”; miasto Boże otoczone jest ciemnościami, podobnie jak łódź falami i nawałnicą. Inne jednak zupełnie myśli poddaje ewangelia w końcowym okresie roku: wichrem gnany okręt – to znowu Kościół w ciągu wieków, zwłaszcza u ich końca; uspokojenie burzy zaś – to paruzja, powrót Pana w chwale. Wówczas nawałnica piekieł będzie w jednej chwili uciszona. Pan, który teraz zdaje się spać, podniesie się w Kościele swoim i zapanuje uciszenie wielkie.
Obie niedziele schodzą się ze sobą w myśli wielkanocnej, zarówno po Objawieniu Pańskim, jak i po Zesłaniu Ducha Św., każda bowiem niedziela jest uroczystością wielkanocną. Perykopa o burzy morskiej jest obrazem walki oraz wielkanocnego zwycięstwa Chrystusowego. Co niedziela obchodzimy śmierć Chrystusa i Jego zmartwychwstanie, ale zarazem Chrystusową śmierć i zmartwychwstanie w nas samych. I chociażby nawet przez cały tydzień uderzały na nas fale i wichry, we Mszy św. niedzielnej wejdzie Pan do łódki duszy naszej, rozkaże burzy i dopełni zwycięstwa zmartwychwstania. Każdej niedzieli odnosimy cząstkowo to wielkanocne zwycięstwo duszy; każda niedziela staje się w ten sposób ogniwem wielkiego łańcucha, sięgającego od chrztu aż do ostatniej walki i ostatecznego zwycięstwa.
Rozważania niedzielne.
(A) Burza na morzu. Zadajmy sobie na wstępie pytanie, czego nas uczy ta ewangelia. Co skłoniło dawną liturgię, by ten właśnie ustęp czytać w niedzielę dzisiejszą?
(A) Burza na morzu. Zadajmy sobie na wstępie pytanie, czego nas uczy ta ewangelia. Co skłoniło dawną liturgię, by ten właśnie ustęp czytać w niedzielę dzisiejszą?
(a) Czy uciszenie burzy jest „objawieniem” Pana? Jeżeli w poprzednią (3. niedzielę po Objawieniu) niedzielę ukazuje nam Kościół cud o godach, by w tym pierwszym cudzie ukazać nam „chwałę Chrystusową”, tj. Jego bóstwo, to cud z niedzieli dzisiejszej w nie mniejszy sposób do tego się nadaje. Przedstawmy sobie przebieg wypadków: Jest noc; dwunastu mężczyzn wiosłuje, gdy oto nagle zrywa się gwałtowna burza; doświadczeni żeglarze, znający niebezpieczeństwa jeziora, nie umieją już sobie poradzić i budzą śpiącego Pana; Ten powstaje spokojnie i majestatycznie rozkazuje rozszalałym żywiołom, a one, jak posłuszne pieski, kładą się pod Jego stopy. Widoku rozkazującego władczo Pana nie zapomnieli chyba uczniowie do końca dni swoich. Było to rzeczywiście „objawienie” Pana. Czy to właśnie chciał nam ukazać Kościół?
(b) Czy też zamiarem Kościoła było raczej wskazać w tym obrazie na własne jego prześladowania i walki? Łódź Piotrowa uchodzi z dawien dawna za symbol Kościoła Chrystusowego; jak tamta łódeczka otoczona była wówczas szalejącą falą, tak też dzieje się po wszystkie czasy z Kościołem, ale przecież „bramy piekielne nie zwyciężą go”. Raz po raz zdarzyło się w ciągu dziejów Kościoła, że Pan, niby śpiący, powstawał i rozkazywał falom i wiatrom, a nastawała cisza i pokój.
(c) Pomyślmy również o duszy ludzkiej! I ona jest łódeczką, gnaną przez fale i podmuchy wichru. Czyż jest serce człowiecze, któremu byłyby oszczędzone te walki zewnętrzne lub wewnętrzne? Wszelkiego rodzaju zrządzenia losu, pokusy, cierpienia … Moce piekielne nieustannie występują przeciw królestwu Bożemu w duszy. Czy Kościół może i o tym myśli? Kolekta mogłaby nas utwierdzić w tym przypuszczeniu; jest objaśnieniem ewangelii. Gdy św. Antoni pustelnik był gwałtownie prześladowany przez szatana, lecz mino to się nie ugiął, miał świetlane widzenie. Święty zapytał: „Gdzie byłeś, Panie?” A w odpowiedzi dał się słyszeć głos: „Stałem opodal, Antoni, ale czekałem, by walkę twoją widzieć; ponieważ byłeś wytrwały, zawsze wspomagać cię będę”. Niech to będzie pociechą dla nas.
(d) A może pragnął Kościół, by zadźwięczała także i nuta cierpienia? (…)
(e) Ta ostatnia myśl może najbardziej odpowiada temu, do czego zmierzała liturgia: ewangelia czwartej niedzieli jest obrazem wielkanocnej walki Chrystusa i Jego zwycięstwa; każda niedziela jest dniem wielkanocnym, dniem zmartwychwstania; w każdą niedzielę obchodzimy śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa w nas samych. A jeśli w ciągu całego tygodnia byliśmy miotani burzą i falami, to w niedzielnej mszy wsiada Pan do łódki, ucisza burzę i uzupełnia zwycięstwo zmartwychwstania. Co niedzielę osiągamy choć cząsteczkę tego wielkanocnego zwycięstwa w duszy. W taki sposób każda niedziela staje się ogniwem wielkiego łańcucha, który się ciągnie od chrztu świętego aż do ostatniej walki i końcowego zwycięstwa.
(b) Czy też zamiarem Kościoła było raczej wskazać w tym obrazie na własne jego prześladowania i walki? Łódź Piotrowa uchodzi z dawien dawna za symbol Kościoła Chrystusowego; jak tamta łódeczka otoczona była wówczas szalejącą falą, tak też dzieje się po wszystkie czasy z Kościołem, ale przecież „bramy piekielne nie zwyciężą go”. Raz po raz zdarzyło się w ciągu dziejów Kościoła, że Pan, niby śpiący, powstawał i rozkazywał falom i wiatrom, a nastawała cisza i pokój.
(c) Pomyślmy również o duszy ludzkiej! I ona jest łódeczką, gnaną przez fale i podmuchy wichru. Czyż jest serce człowiecze, któremu byłyby oszczędzone te walki zewnętrzne lub wewnętrzne? Wszelkiego rodzaju zrządzenia losu, pokusy, cierpienia … Moce piekielne nieustannie występują przeciw królestwu Bożemu w duszy. Czy Kościół może i o tym myśli? Kolekta mogłaby nas utwierdzić w tym przypuszczeniu; jest objaśnieniem ewangelii. Gdy św. Antoni pustelnik był gwałtownie prześladowany przez szatana, lecz mino to się nie ugiął, miał świetlane widzenie. Święty zapytał: „Gdzie byłeś, Panie?” A w odpowiedzi dał się słyszeć głos: „Stałem opodal, Antoni, ale czekałem, by walkę twoją widzieć; ponieważ byłeś wytrwały, zawsze wspomagać cię będę”. Niech to będzie pociechą dla nas.
(d) A może pragnął Kościół, by zadźwięczała także i nuta cierpienia? (…)
(e) Ta ostatnia myśl może najbardziej odpowiada temu, do czego zmierzała liturgia: ewangelia czwartej niedzieli jest obrazem wielkanocnej walki Chrystusa i Jego zwycięstwa; każda niedziela jest dniem wielkanocnym, dniem zmartwychwstania; w każdą niedzielę obchodzimy śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa w nas samych. A jeśli w ciągu całego tygodnia byliśmy miotani burzą i falami, to w niedzielnej mszy wsiada Pan do łódki, ucisza burzę i uzupełnia zwycięstwo zmartwychwstania. Co niedzielę osiągamy choć cząsteczkę tego wielkanocnego zwycięstwa w duszy. W taki sposób każda niedziela staje się ogniwem wielkiego łańcucha, który się ciągnie od chrztu świętego aż do ostatniej walki i końcowego zwycięstwa.
Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 1, ss. 254-255; tom 3, ss, 184-186).
Żywot świętego Karola Boromeusza, Arcybiskupa.
(Żył około roku Pańskiego 1584).
Wroku 1538 w Aronie, miasteczku położonem nad jeziorem Lugano we Włoszech, urodził się hrabiemu Boromeuszowi drugi syn, imieniem Karol. Radość rodziców była tem większą, że wielka smuga światła, która przez dwie godziny jaśniała w komnacie matki, zapowiadała świetną przyszłość dziecięcia. Karol odznaczał się już jako chłopiec statecznością, pobożnością i sumiennością w służbie Bożej. Bogobojni rodzice niczego nie szczędzili, aby rozwinąć należycie świetne jego zdolności i dać mu jak najstaranniejsze wychowanie. Według ówczesnego zwyczaju wcześnie go przybrali w sukienkę duchowną. Po ukończeniu początkowych nauk w Medyolanie wysłali go na uniwersytet w Pawii, aby się wykształcił na prawnika. Ale Karol porzucił prawo i przeszedł na teologię. Ponieważ miał trudną wymowę i wstręt do gadatliwości, uważano go za niedołęgę. Opierając się pokusom, na jakie go wystawiało wysokie urodzenie, bogactwa i młody wiek, i idąc jedynie za radą Ewangelii, tak świetne i olbrzymie czynił postępy w naukach, że mając lat dopiero 21, w roku 1559 wrócił do domu rodzicielskiego ze stopniem doktora obojga praw.
W tym samym roku zasiadł brat jego matki na tronie Papieskim. Był to Papież Pius IV. Cała rodzina radowała się z tego wywyższenia; jeden tylko Karol nie okazał po sobie radości lecz poszedł do Spowiedzi i Komunii świętej, aby się pomodlić za wuja, namiestnika Chrystusowego.
Papież powołał niezadługo utalentowanego siostrzeńca, liczącego dopiero lat 23 do Rzymu, mianował go prezesem rady stanu, Arcybiskupem Medyolańskim i Kardynałem, mimo oporu, łez i niechęci młodego kapłana. Szybkie to posunięcie Karola do najwyższych dostojeństw wywołało nasamprzód zadziwienie, gniew i rozmaite szyderstwa, ale niezadługo umilkły złośliwe języki. Wkrótce przekonali się wszyscy, jak wielką Papież Kościołowi wyświadczył przysługę szybkiem posunięciem siostrzeńca. Karol bowiem okazał wielką moc ducha, rzadkie zdolności i tak praktyczny talent w zakresie nowego dostojeństwa, że wszyscy podziwiali nie tylko błogie i zbawienne jego działanie, ale i skromność żywota, pokorę i niewyczerpaną dobroć serca. Wszystkie wysilenia i modlitwy jego zmierzały do jednego celu, tj. do ponownego zwołania Soboru Trydenckiego, który już był doznał dwukrotnej przerwy, a którego uchwały miały natchnąć nowem życiem chwiejący się w swych posadach Kościół. Jemu przypisać należy zasługę, że katolicy mają rzymskokatolicki katechizm: dzieło łączące głęboką naukę, zwięzłość i krótkość z przedstawieniem rzeczy ozdobnem i pięknem. Drugą i to może najważniejszą jego zasługą jest to, że on był pierwszym z Biskupów, który wszystkie uchwały i rozporządzenia Soboru Trydenckiego w swej dyecezyi zaprowadził i praktycznie zastosował, i tym sposobem dał dobry przykład zwierzchnikom innych dyecezyi.W tym samym roku zasiadł brat jego matki na tronie Papieskim. Był to Papież Pius IV. Cała rodzina radowała się z tego wywyższenia; jeden tylko Karol nie okazał po sobie radości lecz poszedł do Spowiedzi i Komunii świętej, aby się pomodlić za wuja, namiestnika Chrystusowego.
Nauka moralna. Do Arcybiskupstwa jego należało 15 Biskupów, 3200 duchownych i 150 klasztorów. Archidyecezya Medyolańska nie była od lat 80 obsadzoną, lecz tylko zawiadywaną. Nie dziw przeto, że wkradł się nieład i wiele nadużyć. Nabożeństwo pozbawione było okazałości, kościoły zaniedbane, kapłanom brakło gorliwości, zakonnicy nie dbali o regułę, prawa Boskie i kościelne nie miały szacunku, do Sakramentów nie uczęszczano, lud podupadł moralnie, szlachta żyła rozpustnie. Wskutek odszczepieństwa Lutra, Kalwina, Zwinglina i religijnych wojen rozluźniły się obyczaje, powstały rozterki i niezgody.
Ubolewał Karol na to zdziczenie; nie mogąc zagrzać jakoś miejsca w Rzymie, pośpieszył do Medyolanu, zebrał podwładnych sobie Biskupów i dał im wskazówki dotyczące wprowadzenia w życie uchwał Soboru, zachęcenia księży do większej gorliwości, nadania większej uroczystości nabożeństwu i ulepszenia nauki katechizmu. Wkrótce potem zaprowadził reformę we własnym domu, zrzekł się wszelkich beneficyów otrzymanych od Papieża, obszerne dobra familijne oddał za małem wynagrodzeniem w ręce krewnych, zmniejszył liczbę sług i oficyalistów, ale zwiększył im za to zasługi i pensye, zaprowadził ścisły ład i porządek, czuwał nad ich moralnością, jadał z nimi przy jednym stole i modlił się społem z nimi w pałacowej kaplicy. Dopiero później, gdy zaczął pościć o chlebie, wodzie i warzywnych potrawach, siadał sam do stołu.
Własnym nakładem (na co wydał 60 tysięcy dukatów), założył w Medyolanie wielkie seminaryum dla kandydatów stanu duchownego, ufundował kilka seminaryów dla chłopców, zaprowadził większą okazałość w nabożeństwie, zakazał duchownym przyjmować po kilka probostw, zabronił chodzić do teatru i na tańce, przepisał odpowiedni stanowi duchownemu ubiór i poznosił nadużycia, jakie się wkradły do klasztoru i zgromadzeń zakonnych.
Reformy te wywołały straszliwe oburzenie. Zewsząd odezwały się szemrania i protestacye, powoływania się na prastare zwyczaje i przywileje, skargi na ucisk i tyranię, a nawet znaleźli się tacy, co nie wahali się godzić na jego życie.
Pewnego razu otrzymał list, w którym go zaklinano, aby się miał na baczności, gdyż knuje się spisek na jego życie. Pismo wrzucił w ogień, mówiąc: „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał ostygnąć w miłości do którejkolwiek z mych owieczek.“ Zawsze zachowywał krew zimną, przytomność umysłu, pobłażliwość, nigdy nie był przykrym w naganach i łajaniu, gorliwość umiał miarkować i osłodzić łagodnością, ale gdzie widział umyślne niedbalstwo i nieporządek, tam był niezachwianym w powziętych postanowieniach i także tam nie znał obawy.
Podróże jego wizytacyjne były połączone z niesłychanym trudem. Zwiedzał parafie położone w najustronniejszych zakątkach gór, nieraz wspinał się na skały strome i spadziste z koszturem w ręku i tłomoczkiem na plecach. Gdzie się tylko ukazał, przynosił z sobą spokój i pociechę. Kazania miewał nieraz po dwa i trzy razy na dzień, słuchał spowiedzi, odwiedzał chorych, szczodrobliwie obdarzał biednych, z każdym rozmawiał uprzejmie i przyjaźnie. Katolicy szwajcarscy, których odwiedził w roku 1570, wiele mu winni wdzięczności; on spowodował rząd Rzeczypospolitej do uchwały, aby kościoły katolickie zostawały pod opieką państwa. On poradził Papieżowi Grzegorzowi XIII, aby ustanowił nuncyaturę (poselstwo Papieskie) w Szwajcaryi, sprowadził Jezuitów do Fryburga, zapobiegł odszczepieństwu kantonu Graubünden, założył w Medyolanie kolegium szwajcarskie, które miało zapobiedz niedostatkowi księży.
Gdy w roku 1571 wskutek nieurodzaju zapanował w kraju głód i drożyzna, wieśniactwo i górale zalali Medyolan, wołając chleba; nędza zwiększała się każdego dnia. Karol rozdał wszystko, co miał i nawet sam chodził od domu do domu, zbierając jałmużnę dla zgłodniałych. — Na rok 1576 przypadł jubileusz. Cieszył się dobry pasterz i duchowieństwo z obfitego żniwa, jakie zebrał wskutek swej gorliwej pracy.
Niezadługo przybył do Medyolanu któryś z Arcyksiążąt austryackich i zabawił tam niejaki czas, zanim się puścił do Hiszpanii, przeto wyprawiono na cześć jego różne uczty. Wróciły czasy dawniejszej lekkomyślności, chęć zabaw i rozrywek, tańce, widowiska i gorszące rozpasanie. Daremne były błagania, przestrogi i zakazy pobożnego Arcypasterza, daremne groźby, zapowiadające karę Bożą i zarazę. Już w sierpniu roku 1576 wybuchła zaraźliwa choroba i w straszny sposób dziesiątkować zaczęła mieszkańców Medyolanu. Namiestnik, arcyksiążę, bogata szlachta, wszystko pouciekało. Urzędnicy potracili głowy i prosili Karola, aby objął zarząd miasta. Wysłuchał ich prośby i oddał się całą duszą ludowi. Nakazał publiczne modły i procesye, w których wziął sam udział boso, z powrozem na szyi i wielkim krzyżem w ręku. Codziennie miewał kazania, wydawał mądre rozporządzenia, przywoływał do pomocy duchownych, nawet ze Szwajcaryi, we dnie i w nocy odwiedzał chorych, pocieszał umierających i upadających na duchu. Ponieważ handel i wszelka styczność z ludźmi ustała i zarobku nie było, bieda i nędza była nieopisana. Święty Arcypasterz wszystko porozdawał, pieniądze, ubiór kardynalski, sprzęty, nawet firanki z okien i obicia ze ścian, aby nagich przyodziać. Za jego przykładem poszli bogatsi, panie przysyłały swe złote łańcuchy, manele, pierścienie na zakupno chleba i odzieży. Ale jak go z jednej strony cieszyła ta ofiarność możniejszych, tak z drugiej strapieniem i goryczą przejmowała go zatwardziałość i zaślepienie innych, którzy oddawali się najwyuzdańszej rozpuście i swawoli pod pozorem, że to jest najpewniejszą ochroną od zarazy. W końcu grudnia znikła zaraza, jak św. Karol był zapowiedział, zabrawszy 25,000 osób świeckich i 150 duchownych.
Boromeusz starał się otrzeć łzy pozostałych. Założył wielki lazaret, zbudował zakład dla sierot, ufundował kilka stowarzyszeń, mających cele dobroczynne na oku i doznał jak najczarniejszej niewdzięczności od wracającego do miasta namiestnika i magnatów. W czasie rekolekcyi duchownych w roku 1594, odbywających się na górze Varalli, mocno zachorował, powrócił do Medyolanu i wyzionął ducha dnia 4 listopada, licząc lat dopiero czterdzieści i sześć. Ciało jego spoczywa we wspaniałym grobowcu słynnej na cały świat katedry Medyolańskiej, a lud czcił w nim od dawna „świętego Wybawiciela“ swego, zanim go jeszcze Papież Paweł V w roku 1610 zaliczył do Świętych. Pisma po nim pozostałe zawarte są w pięciu tomach.
Ubolewał Karol na to zdziczenie; nie mogąc zagrzać jakoś miejsca w Rzymie, pośpieszył do Medyolanu, zebrał podwładnych sobie Biskupów i dał im wskazówki dotyczące wprowadzenia w życie uchwał Soboru, zachęcenia księży do większej gorliwości, nadania większej uroczystości nabożeństwu i ulepszenia nauki katechizmu. Wkrótce potem zaprowadził reformę we własnym domu, zrzekł się wszelkich beneficyów otrzymanych od Papieża, obszerne dobra familijne oddał za małem wynagrodzeniem w ręce krewnych, zmniejszył liczbę sług i oficyalistów, ale zwiększył im za to zasługi i pensye, zaprowadził ścisły ład i porządek, czuwał nad ich moralnością, jadał z nimi przy jednym stole i modlił się społem z nimi w pałacowej kaplicy. Dopiero później, gdy zaczął pościć o chlebie, wodzie i warzywnych potrawach, siadał sam do stołu.
Własnym nakładem (na co wydał 60 tysięcy dukatów), założył w Medyolanie wielkie seminaryum dla kandydatów stanu duchownego, ufundował kilka seminaryów dla chłopców, zaprowadził większą okazałość w nabożeństwie, zakazał duchownym przyjmować po kilka probostw, zabronił chodzić do teatru i na tańce, przepisał odpowiedni stanowi duchownemu ubiór i poznosił nadużycia, jakie się wkradły do klasztoru i zgromadzeń zakonnych.
Reformy te wywołały straszliwe oburzenie. Zewsząd odezwały się szemrania i protestacye, powoływania się na prastare zwyczaje i przywileje, skargi na ucisk i tyranię, a nawet znaleźli się tacy, co nie wahali się godzić na jego życie.
Pewnego razu otrzymał list, w którym go zaklinano, aby się miał na baczności, gdyż knuje się spisek na jego życie. Pismo wrzucił w ogień, mówiąc: „Niech mnie Bóg uchowa, abym miał ostygnąć w miłości do którejkolwiek z mych owieczek.“ Zawsze zachowywał krew zimną, przytomność umysłu, pobłażliwość, nigdy nie był przykrym w naganach i łajaniu, gorliwość umiał miarkować i osłodzić łagodnością, ale gdzie widział umyślne niedbalstwo i nieporządek, tam był niezachwianym w powziętych postanowieniach i także tam nie znał obawy.
Podróże jego wizytacyjne były połączone z niesłychanym trudem. Zwiedzał parafie położone w najustronniejszych zakątkach gór, nieraz wspinał się na skały strome i spadziste z koszturem w ręku i tłomoczkiem na plecach. Gdzie się tylko ukazał, przynosił z sobą spokój i pociechę. Kazania miewał nieraz po dwa i trzy razy na dzień, słuchał spowiedzi, odwiedzał chorych, szczodrobliwie obdarzał biednych, z każdym rozmawiał uprzejmie i przyjaźnie. Katolicy szwajcarscy, których odwiedził w roku 1570, wiele mu winni wdzięczności; on spowodował rząd Rzeczypospolitej do uchwały, aby kościoły katolickie zostawały pod opieką państwa. On poradził Papieżowi Grzegorzowi XIII, aby ustanowił nuncyaturę (poselstwo Papieskie) w Szwajcaryi, sprowadził Jezuitów do Fryburga, zapobiegł odszczepieństwu kantonu Graubünden, założył w Medyolanie kolegium szwajcarskie, które miało zapobiedz niedostatkowi księży.
Gdy w roku 1571 wskutek nieurodzaju zapanował w kraju głód i drożyzna, wieśniactwo i górale zalali Medyolan, wołając chleba; nędza zwiększała się każdego dnia. Karol rozdał wszystko, co miał i nawet sam chodził od domu do domu, zbierając jałmużnę dla zgłodniałych. — Na rok 1576 przypadł jubileusz. Cieszył się dobry pasterz i duchowieństwo z obfitego żniwa, jakie zebrał wskutek swej gorliwej pracy.
Niezadługo przybył do Medyolanu któryś z Arcyksiążąt austryackich i zabawił tam niejaki czas, zanim się puścił do Hiszpanii, przeto wyprawiono na cześć jego różne uczty. Wróciły czasy dawniejszej lekkomyślności, chęć zabaw i rozrywek, tańce, widowiska i gorszące rozpasanie. Daremne były błagania, przestrogi i zakazy pobożnego Arcypasterza, daremne groźby, zapowiadające karę Bożą i zarazę. Już w sierpniu roku 1576 wybuchła zaraźliwa choroba i w straszny sposób dziesiątkować zaczęła mieszkańców Medyolanu. Namiestnik, arcyksiążę, bogata szlachta, wszystko pouciekało. Urzędnicy potracili głowy i prosili Karola, aby objął zarząd miasta. Wysłuchał ich prośby i oddał się całą duszą ludowi. Nakazał publiczne modły i procesye, w których wziął sam udział boso, z powrozem na szyi i wielkim krzyżem w ręku. Codziennie miewał kazania, wydawał mądre rozporządzenia, przywoływał do pomocy duchownych, nawet ze Szwajcaryi, we dnie i w nocy odwiedzał chorych, pocieszał umierających i upadających na duchu. Ponieważ handel i wszelka styczność z ludźmi ustała i zarobku nie było, bieda i nędza była nieopisana. Święty Arcypasterz wszystko porozdawał, pieniądze, ubiór kardynalski, sprzęty, nawet firanki z okien i obicia ze ścian, aby nagich przyodziać. Za jego przykładem poszli bogatsi, panie przysyłały swe złote łańcuchy, manele, pierścienie na zakupno chleba i odzieży. Ale jak go z jednej strony cieszyła ta ofiarność możniejszych, tak z drugiej strapieniem i goryczą przejmowała go zatwardziałość i zaślepienie innych, którzy oddawali się najwyuzdańszej rozpuście i swawoli pod pozorem, że to jest najpewniejszą ochroną od zarazy. W końcu grudnia znikła zaraza, jak św. Karol był zapowiedział, zabrawszy 25,000 osób świeckich i 150 duchownych.
Boromeusz starał się otrzeć łzy pozostałych. Założył wielki lazaret, zbudował zakład dla sierot, ufundował kilka stowarzyszeń, mających cele dobroczynne na oku i doznał jak najczarniejszej niewdzięczności od wracającego do miasta namiestnika i magnatów. W czasie rekolekcyi duchownych w roku 1594, odbywających się na górze Varalli, mocno zachorował, powrócił do Medyolanu i wyzionął ducha dnia 4 listopada, licząc lat dopiero czterdzieści i sześć. Ciało jego spoczywa we wspaniałym grobowcu słynnej na cały świat katedry Medyolańskiej, a lud czcił w nim od dawna „świętego Wybawiciela“ swego, zanim go jeszcze Papież Paweł V w roku 1610 zaliczył do Świętych. Pisma po nim pozostałe zawarte są w pięciu tomach.
Jako taką podajemy tutaj kilka myśli z pism świętego Karola Boromeusza.
„Czego trwała modlitwa nie zdoła osięgnąć? Spadająca kropla wody wydrąża i najtwardszy głaz; jakżeby nie miała przebłagać ciągła i powtarzana modlitwa Chrystusa, najłagodniejszego i najdobrotliwszego Pana? Wskutek powtarzanych uderzeń o twardą skałę na pustyni wytrysło źródło: czyżby powtarzane błagania nie miały wyprosić miłosierdzia Chrystusowego? Nie starczy jedna lub druga strzała modlitwy wymierzona w centrum łaski Bożej, im więcej strzał w nie ugodzi, tem obfitsze spłyną dary na strzelca.“
„Prawdziwą miłość Boga ma ten, kto: 1) z chęcią o Nim myśli; 2) kto chętnie w Jego domu przebywa; 3) kto często o Nim lub z Nim rozmawia; 4) kto z chęcią słucha mówiących o Bogu; 5) kto chętnie daje to, co posiada, na chwałę Boga; 6) kto chętnie w Jego Imię znosi przykrości; 7) kto chętnie słucha Jego przykazań; 8) kto lubi, co się Bogu podoba, a nienawidzi, co Mu się niepodoba; 9) kto ma wstręt do świata; 10) kto miłuje Jego namiestników i oddaje im cześć należną.“
„Jakże grubo mylą się ci, co pragnienie duszy i tęsknotę serca myślą ugasić inną wodą, jak łaską Ducha świętego i pożywaniem Boga! Dusza nasza łaknie nieskończoności; dlatego też nic innego nasycić jej nie zdoła, jak tylko Bóg nieskończony.“
„Czego trwała modlitwa nie zdoła osięgnąć? Spadająca kropla wody wydrąża i najtwardszy głaz; jakżeby nie miała przebłagać ciągła i powtarzana modlitwa Chrystusa, najłagodniejszego i najdobrotliwszego Pana? Wskutek powtarzanych uderzeń o twardą skałę na pustyni wytrysło źródło: czyżby powtarzane błagania nie miały wyprosić miłosierdzia Chrystusowego? Nie starczy jedna lub druga strzała modlitwy wymierzona w centrum łaski Bożej, im więcej strzał w nie ugodzi, tem obfitsze spłyną dary na strzelca.“
„Prawdziwą miłość Boga ma ten, kto: 1) z chęcią o Nim myśli; 2) kto chętnie w Jego domu przebywa; 3) kto często o Nim lub z Nim rozmawia; 4) kto z chęcią słucha mówiących o Bogu; 5) kto chętnie daje to, co posiada, na chwałę Boga; 6) kto chętnie w Jego Imię znosi przykrości; 7) kto chętnie słucha Jego przykazań; 8) kto lubi, co się Bogu podoba, a nienawidzi, co Mu się niepodoba; 9) kto ma wstręt do świata; 10) kto miłuje Jego namiestników i oddaje im cześć należną.“
„Jakże grubo mylą się ci, co pragnienie duszy i tęsknotę serca myślą ugasić inną wodą, jak łaską Ducha świętego i pożywaniem Boga! Dusza nasza łaknie nieskończoności; dlatego też nic innego nasycić jej nie zdoła, jak tylko Bóg nieskończony.“
Modlitwa.
Kościół Twój, Panie, niech strzeże ciągła opieka św. Karola, Wyznawcy Twojego i Biskupa, aby jak pasterska jego gorliwość chwałę niebieską mu wyjednała, tak żeby jego pośrednictwo dało nam wzrastać w miłowaniu Ciebie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 4-go listopada w Medyolanie uroczystość św. Karola Boromeusza, Kardynała i Arcybiskupa tegoż miasta, który dla swych wielkich cnót i cudów okazał się godnym policzenia przez Pawła V w poczet Świętych. — W Bolonii męczeństwo świętego Witalisa i Agrykola. Pierwszy był najpierw niewolnikiem drugiego, później jego towarzyszem w cierpieniach. Prześladowca użył przeciwko niemu najwyszukańszych męczarń, tak, iż wkońcu nie było można znaleźć ani kawałka zdrowego miejsca na ciele jego. Lecz on wytrwał i modlił się aż do ostatniego tchnienia. Agrykol znalazł śmierć na krzyżu, przybity licznymi gwoździami. Przy przenoszeniu zwłok brał także udział św. Ambroży, który nam opowiada, jak zbierał gwoździe, krzyż i krew, chowając wszystko pod ołtarzem. — Tegoż dnia pamiątka św. Filologa i Patrobasa, Uczni św. Pawła, Apostoła. — W Autun pamiątka św. Prokulusa, Męczennika. — W obwodzie Vexin we Francyi męczeństwo św. Klarusa, Kapłana. — W Efezie męki św. Porfiryusza pod cesarzem Aurelianem. — W Myra w Lycyi śmierć męczeńska św. Nikandra, Biskupa i św. Hermesa, Kapłana, pod prezesem Libaniuszem. — Tegoż dnia uroczystość świętego Pieriusza, Kapłana z Aleksandryi. Będąc biegłym w Piśmie św. a życie prowadząc bez skazy, nadawał się szczególnie do pielęgnowania filozofii chrześcijańskiej. Pod cesarzami Karusem i Dyoklecyanem, podczas gdy św. Teonasz zasiadywał na stolicy Biskupiej Aleksandryjskiej, on nauczał wiernych i pisywał także różne rozprawy; po ukończeniu prześladowania pośpieszył do Rzymu, gdzie ostatki życia swego przepędził i zmarł słodko w Panu. — W Rhodes we Francyi uroczystość św. Amancyusza, Biskupa, którego życie zajaśniało świętością i znakami cudownymi. — W Bitynii pamiątka św. Joannicyusza, Opata. — Pod Stuhlweissenburgiem na Węgrzech złożenie zwłok świętego Emeryka, syna św. Stefana, Króla Węgierskiego. — W klasztorze Cerfroid pod Meaux wspomnienie św. Feliksa z Valois, współzałożyciela Zakonu Trynitarzy, którego uroczystość z rozporządzenia Innocentego XI obchodzi się 20 listopada. — W Trewirze pamiątka świętej Modesty, Dziewicy.
ntroitus Jer 29:11; 29:12; 29:14 Dicit Dóminus: Ego cógito cogitatiónes pacis, et non afflictiónis: invocábitis me, et ego exáudiam vos: et redúcam captivitátem vestram de cunctis locis. Ps 84:2 Benedixísti, Dómine, terram tuam: avertísti captivitátem Jacob. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen Dicit Dóminus: Ego cógito cogitatiónes pacis, et non afflictiónis: invocábitis me, et ego exáudiam vos: et redúcam captivitátem vestram de cunctis locis. |
1
IntroitJer 29:11; 29:12; 29:14 Oto co mówi Pan: Ja żywię myśli pokoju, a nie udręczenia. Wzywać Mnie będziecie, a Ja was wysłucham, i sprowadzę was do domu ze wszystkich krajów waszego wygnania. Ps 84:2 Łaskawym okazałeś się, Panie, dla Twej ziemi: na dobre odmieniłeś los Jakuba. V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. Oto co mówi Pan: Ja żywię myśli pokoju, a nie udręczenia. Wzywać Mnie będziecie, a Ja was wysłucham, i sprowadzę was do domu ze wszystkich krajów waszego wygnania. |
Gloria | Gloria |
Oratio Orémus. Deus, qui nos, in tantis perículis constitútos, pro humána scis fragilitáte non posse subsístere: da nobis salútem mentis et córporis; ut ea, quæ pro peccátis nostris pátimur, te adjuvánte vincámus. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Commemoratio S. Caroli Episcopi et Confessoris Ecclésiam tuam, Dómine, sancti Caróli Confessóris tui atque Pontíficis contínua protectióne custódi: ut, sicut illum pastorális sollicitúdo gloriósum réddidit; ita nos ejus intercéssio in tuo semper fáciat amóre fervéntes. Pro Octava Omnium Sanctorum Omnípotens sempitérne Deus, qui nos ómnium Sanctórum tuórum mérita sub una tribuísti celebritáte venerári: quǽsumus; ut desiderátam nobis tuæ propitiatiónis abundántiam, multiplicátis intercessóribus, largiáris. Pro Ss. Vitale et Agrícola Martyribus Præsta, quǽsumus, omnípotens Deus: ut, qui sanctórum Mártyrum tuórum Vitális et Agrícolæ sollémnia cólimus, eórum apud te intercessiónibus adjuvémur. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
3
KolektaMódlmy się. Boże, Ty wiesz, że z powodu ludzkiej ułomności nie możemy się ostać wśród tak wielkich niebezpieczeństw; daj nam moc duszy i ciała, abyśmy z Twoją pomocą pokonali to, co cierpimy za nasze grzechy. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Lectio Léctio Epístolæ beáti Pauli Apóstoli ad Romános. Rom 13:8-10 Fratres: Némini quidquam debeátis, nisi ut ínvicem diligátis: qui enim díligit próximum, legem implévit. Nam: Non adulterábis, Non occídes, Non furáberis, Non falsum testimónium dices, Non concupísces: et si quod est áliud mandátum, in hoc verbo instaurátur: Díliges próximum tuum sicut teípsum. Diléctio próximi malum non operátur. Plenitúdo ergo legis est diléctio. R. Deo gratias. |
4
LekcjaCzytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Rzymian. Rz 13:8-10 Prawdziwą miłość bliźniego okazujemy zachowując przykazania Boże, które są szczegółowym zastosowaniem podstawowego prawa miłości. Bracia: Nikomu nic nie bądźcie dłużni, jeno abyście się nawzajem miłowali, kto bowiem bliźniego miłuje, Zakon wypełnił. Albowiem: nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie mów fałszywego świadectwa, nie pożądaj i wszelkie inne przykazanie zawiera się w tym słowie: Będziesz miłował bliźniego swego jako siebie samego. Miłość bliźniego złego nie wyrządza, a pełnią Zakonu jest miłość. R. Bogu dzięki. |
Graduale Ps 43:8-9 Liberásti nos, Dómine, ex affligéntibus nos: et eos, qui nos odérunt, confudísti. V. In Deo laudábimur tota die, et in nómine tuo confitébimur in saecula. Allelúja, allelúja. Ps 129:1-2 De profúndis clamávi ad te, Dómine: Dómine, exáudi oratiónem meam. Allelúja. |
5
GraduałPs 43:8-9 Tyś nas wybawił, Panie, od naszych przeciwników, a tych, co nas nienawidzą, zawstydziłeś. V. Bogiem będziemy się chlubić cały dzień, i wysławiać imię Jego na wieki. Alleluja, alleluja. Ps 129:1-2 Z głębokości wołam do Ciebie, Panie: o Panie, wysłuchaj modlitwę moją. Alleluja. |
Evangelium Sequéntia ✠ sancti Evangélii secúndum Matthǽum. R. Gloria tibi, Domine! Matt 8:23-27 In illo témpore: Ascendénte Jesu in navículam, secúti sunt eum discípuli ejus: et ecce, motus magnus factus est in mari, ita ut navícula operirétur flúctibus, ipse vero dormiébat. Et accessérunt ad eum discípuli ejus, et suscitavérunt eum, dicéntes: Dómine, salva nos, perímus. Et dicit eis Jesus: Quid tímidi estis, módicæ fídei? Tunc surgens, imperávit ventis et mari, et facta est tranquíllitas magna. Porro hómines miráti sunt, dicéntes: Qualis est hic, quia venti et mare obœ́diunt ei? R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
6
EwangeliaCiąg dalszy ✠ Ewangelii świętej według Mateusza. R. Chwała Tobie Panie. Mt 8:23-27 Onego czasu: Gdy Jezus wstąpił do łodzi, weszli za Nim uczniowie Jego. A oto burza wielka powstała na morzu, tak że fale zalewały łódź. A On spał. I przystąpili do Niego uczniowie Jego i obudzili Go mówiąc: «Panie, ratuj nas, giniemy». I rzekł im: «Czemu jesteście bojaźliwi, małej wiary?» Wtedy powstawszy rozkazał wiatrom i morzu i stała się cisza wielka. A ludzie zdumiewali się mówiąc: «Kto jest ten, że wichry i morze są mu posłuszne?» R. Chwała Tobie, Chryste. S. Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. |
Credo | Credo |
Offertorium Ps 129:1-2 De profúndis clamávi ad te, Dómine: Dómine, exáudi oratiónem meam: de profúndis clamávi ad te, Dómine. |
8
OfiarowaniePs 129:1-2 Z głębokości wołam do Ciebie, Panie: o Panie, wysłuchaj modlitwę moją; z głębokości wołam do Ciebie, Panie. |
Secreta Concéde, quǽsumus, omnípotens Deus: ut hujus sacrifícii munus oblátum fragilitátem nostram ab omni malo purget semper et múniat. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Commemoratio S. Caroli Episcopi et Confessoris Sancti tui, quǽsumus, Dómine, nos ubique lætíficent: ut, dum eórum mérita recólimus, patrocínia sentiámus. Pro Octava Omnium Sanctorum Múnera tibi, Dómine, nostræ devotiónis offérimus: quæ et pro cunctórum tibi grata sint honóre Justórum, et nobis salutária, te miseránte, reddántur. Pro Ss. Vitale et Agrícola Martyribus Oblatis, quǽsumus, Dómine, placáre munéribus: et, intercedéntibus sanctis Martýribus tuis Vitále et Agrícola, a cunctis nos defénde perículis. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
9
SecretaSpraw, prosimy Cię, wszechmogący Boże, aby ten dar złożony w ofierze nieustannie oczyszczał i zachowywał od wszelkiego zła naszą ludzką ułomność. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Prefatio de sanctissima Trinitate Vere dignum et justum est, æquum et salutáre, nos tibi semper et ubíque grátias ágere: Dómine sancte, Pater omnípotens, ætérne Deus: Qui cum unigénito Fílio tuo et Spíritu Sancto unus es Deus, unus es Dóminus: non in unius singularitáte persónæ, sed in uníus Trinitáte substántiæ. Quod enim de tua glória, revelánte te, crédimus, hoc de Fílio tuo, hoc de Spíritu Sancto sine differéntia discretiónis sentímus. Ut in confessióne veræ sempiternǽque Deitátis, et in persónis propríetas, et in esséntia únitas, et in majestáte adorétur æquálitas. Quam laudant Angeli atque Archángeli, Chérubim quoque ac Séraphim: qui non cessant clamáre cotídie, una voce dicéntes: |
10
PrefacjaPrefacja o Trójcy Przenajświętszej Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie Tobie składali dziękczynienie, Panie, Ojcze święty, wszechmogący, wieczny Boże: Ty z jednorodzonym Synem Twoim i Duchem Świętym jednym jesteś Bogiem, jednym jesteś Panem, nie w jedności jednej osoby, lecz w jednej istocie Trójcy. W co bowiem z objawienia Twego wierzymy o Twej chwale, to samo utrzymujemy bez żadnej różnicy o Twoim Synu i o Duchu Świętym. Tak iż wyznając prawdziwe i wiekuiste Bóstwo wielbimy odrębność Osób, jedność w istocie i równość w majestacie. Majestat ten chwalą Aniołowie i Archaniołowie, Cherubini i Serafini, którzy nie przestają wołać codziennie powtarzając jednym głosem: |
Communicántes, et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed | Zjednoczeni w Świętych Obcowaniu, ze czcią wspominamy najpierw chwalebną zawsze Dziewicę Maryję, Matkę Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa: |
Communio Marc 11:24 Amen, dico vobis, quidquid orántes pétitis, crédite, quia accipiétis, et fiet vobis. |
13
KomuniaMk 11:24 Zaprawdę powiadam wam: wierzcie, że otrzymacie wszystko, o cokolwiek modląc się prosicie, a stanie się wam. |
Postcommunio Orémus. Múnera tua nos, Deus, a delectatiónibus terrenis expédiant: et cœléstibus semper instáurent aliméntis. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Commemoratio S. Caroli Episcopi et Confessoris Præsta, quǽsumus, omnípotens Deus: ut, de percéptis munéribus grátias exhibéntes, intercedénte beáto Cárolo Confessóre tuo atque Pontífice, benefícia potióra sumámus. Pro Octava Omnium Sanctorum Da, quǽsumus, Dómine, fidélibus pópulis ómnium Sanctórum semper veneratióne lætári: et eórum perpétua supplicatióne muníri. Pro Ss. Vitale et Agrícola Martyribus Hæc nos commúnio, Dómine, purget a crímine: et, intercedéntibus sanctis Martýribus tuis Vitále et Agrícola, coeléstis remédii fáciat esse consórtes. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
14
PokomuniaMódlmy się. Niech Twoje dary, o Boże, oderwą nas od rozkoszy ziemskich i nieustannie wzmacniają pokarmem niebieskim. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Msza (Dicit Dominus)
Śpiewy mszalne są te same, co w niedzielę 23. Warto poddać się nastrojowi tych śpiewów, są one bowiem typowe i podają ogólny ton ostatnich tygodni roku kościelnego. Gdy w dniu dzisiejszym wstępujemy do świątyni, niespodzianie oznajmia nam Pan wieść radosną: wygnanie skończyło się, a On nie chce już być sędzią, lecz pokój przynoszącym Zbawicielem (intr.). Jak miło brzmi psalm 84: „Okazałeś, Panie, ziemi swojej łaskę; przywróciłeś z niewoli potomków Jakuba”! Wstępujący w odświętnych szatach orszak kapłanów jest symbolem powrotu dzieci Bożych do domu ojcowskiego. Jakież przeciwieństwo tego stanowi ewangelia o burzy morskiej i odpowiadająca jej kolekta! Ale takie właśnie jest życie ludzkie, takie położenie Kościoła na ziemi, „wielkimi niebezpieczeństwami otoczonego …” Jakże przejmująco brzmi z pogrążonej we wzburzonych falach łodzi owo „De profundis” w śpiewie Alleluja i w ofertorium: „Z głębokości wołałem ku Tobie!” Kościół naprawdę umie dzisiaj obudzić w naszej duszy tęsknotę do nieba dać nam poznać życie ziemskie jako wygnanie, co więcej, jako wzburzoną głębinę morską. Wśród tych dwóch uczuć, tęsknoty i cierpienia z powodu wygnania, występują dwie spokojne nauki na chwilę teraźniejszą, na temat miłości bliźniego (epistoła) i ufnej modlitwy (ant. na Komunię św.).
Śpiewy mszalne są te same, co w niedzielę 23. Warto poddać się nastrojowi tych śpiewów, są one bowiem typowe i podają ogólny ton ostatnich tygodni roku kościelnego. Gdy w dniu dzisiejszym wstępujemy do świątyni, niespodzianie oznajmia nam Pan wieść radosną: wygnanie skończyło się, a On nie chce już być sędzią, lecz pokój przynoszącym Zbawicielem (intr.). Jak miło brzmi psalm 84: „Okazałeś, Panie, ziemi swojej łaskę; przywróciłeś z niewoli potomków Jakuba”! Wstępujący w odświętnych szatach orszak kapłanów jest symbolem powrotu dzieci Bożych do domu ojcowskiego. Jakież przeciwieństwo tego stanowi ewangelia o burzy morskiej i odpowiadająca jej kolekta! Ale takie właśnie jest życie ludzkie, takie położenie Kościoła na ziemi, „wielkimi niebezpieczeństwami otoczonego …” Jakże przejmująco brzmi z pogrążonej we wzburzonych falach łodzi owo „De profundis” w śpiewie Alleluja i w ofertorium: „Z głębokości wołałem ku Tobie!” Kościół naprawdę umie dzisiaj obudzić w naszej duszy tęsknotę do nieba dać nam poznać życie ziemskie jako wygnanie, co więcej, jako wzburzoną głębinę morską. Wśród tych dwóch uczuć, tęsknoty i cierpienia z powodu wygnania, występują dwie spokojne nauki na chwilę teraźniejszą, na temat miłości bliźniego (epistoła) i ufnej modlitwy (ant. na Komunię św.).
Tekst jest fragmentem pracy Piusa Parcha, zatytułowanej „Rok Liturgiczny” (Poznań 1956, tom 3, s. 186).
Niedziela czwarta po Trzech Królach
Trzy przede wszystkim nauki podaje nam dzisiejsza Ewangelia święta. Pierwsza jest, że mamy w Jezusie Chrystusie, Panu naszym, wyznawać Boga i człowieka zarazem. Jest On Bogiem prawdziwym, mającym w jednej swej Boskiej osobie, Boską i ludzką naturę razem złączone, jednak bez żadnego pomieszania. Dlatego wszystkie sprawy życia Jezusowego okazują nam w Nim już to Boską moc Jego, już to ułomność ludzkiej natury, aby tym sposobem każdy, tak o Bóstwie, jako też o człowieczeństwie Jego, mógłby być dostatecznie upewniony. Obrał sobie Matkę z pośród niewiast, ale ta Go Dziewicą poczęła, Dziewicą porodziła, a porodziwszy, Dziewicą została. Narodził się w ubóstwie, ale Go zaraz aniołowie Bogiem prawdziwym oznajmili. Rósł ciałem jako inne dzieci, ale we dwunastu leciech okazał w świątyni Boską mądrość swoją. Dopuścił się czartu kusić jako człowiek, ale natychmiast przystąpili aniołowie i służyli Mu jako Bogu. Pracował, modlił się, płakał jako człowiek, ale niezliczone a rozmaite cuda, ukryty Jego Majestat i Moc Bożą pokazywały. Męczony był i umarł na krzyżu jako człowiek, ale podczas tej śmierci wszystko stworzenie, dziwnie poruszone, dało świadectwo niewinności Stworzyciela swego. Tak również i w dzisiejszej Ewangelii Chrystus Pan posługuje się łodzią i śpi w niej, jako prawdziwy człowiek, ale natomiast rozkazuje wiatrom i morzu wzburzonemu i staje się uciszenie wielkie, bo Mu wszystko, jako Panu i wszechmocnemu Stwórcy, jest posłuszne.
Druga nauka, którą z dzisiejszej Ewangelii zaczerpnąć mamy, jest, iż pod obrazem owej łodzi przedstawiony mamy Kościół Chrystusowy, który acz się często kołysze, płynąc przez burzliwe morze doczesności, lecz nigdy zatonąć nie może. Kościół katolicki, od Pana Jezusa ustanowiony, od Ducha Świętego rządzony, od Pawła Apostoła domem Boga żywego, filarem i utwierdzeniem prawdy nazwany, nic nie jest innego, jedno zgromadzenie ludzi wiernych, pod posłuszeństwem jednej wiary i jednego Pasterza, zastępcy Chrystusowego na ziemi. Jest to właśnie owa łódka, w której Zbawiciel ze wszystkimi swoimi wiernymi przebywać raczy, prowadząc ją do przystani wiecznego pokoju i Królestwa swego niebieskiego. Łódź tę Pan nasz Boską swą mocą doskonale zbudował i opatrzył, że jej żadne wichry ani nawałności nigdy nie zaszkodzą. Zamiast masztu, wystawił w niej drzewo krzyża świętego, którym czarta i moce piekielne poraził. Na tym maszcie rozciągnął szeroki żagiel wiary świętej. Za sprawą Ducha Świętego, żagiel ów rozpięty prowadzi łódkę do niebieskiej ojczyzny. Duchem Świętym, jakoby wiatrem pędzona, łódź Kościoła świętego żagluje po wszystkich morzach świata doczesnego, roznosząc wszędzie Ewangelię Chrystusową i nieoszacowane skarby zasług Zbawicielowych, Sakramentów i łask Bożych, którymi świat cały Bogu zakupić i pozyskać usiłuje. Żeglarzami w niej są Apostołowie, biskupi i nauczyciele kościelni, którzy mają sprawować Kościół Boży, jednoczyć wszystkich w jednej wierze i miłości i być szafarzami tajemnic Chrystusowych. W celu zaś utrzymania jedności i zgody, Zbawiciel postawił nad wszystkimi w tej łodzi Piotra i jemu poruczył sterowanie, to jest, dał mu klucze Królestwa niebieskiego, polecił paść baranki i owieczki swoje, potwierdzać bracią swoją i zapewnił, że wiara jego, Piotra, nigdy nie ustanie. – Ma też wprawdzie diabeł, zabójca dusz naszych, korsarskie łodzie swoje, herezje i odszczepieństwa, którymi ludzi zwodzi i którymi naciera na łódź prawdziwą Chrystusa Pana. I póki Pan dla grzechów naszych drzemie, diabeł niejednego z niej wywiedzie, niejednego zatraci, rad by i łódź całą, w nawałnościach prześladowania zagubić. Usiłował to naprzód uczynić przez Żydów, potem przez pogaństwo, które przez lat 300 chrześcijan tępiło, chcąc wiarę świętą doszczętnie wykorzenić. Później chciał tego dokonać przez heretyków, czyli błędnowierców, którzy naukę Pana fałszowali, przeinaczali; następnie przez odszczepieńców, którzy zgodę i jedność kościelną targali i posłuszeństwo Najwyższemu pasterzowi Kościoła wypowiadali. Lecz nic nie może złość diabelska i ludzka przeciwko woli Chrystusowej, który prawdziwej łodzi swej wieczne aż do skończenia świata trwanie przyobiecał: Oto ja jestem z wami po wszystkie dni aż do skończenia świata (Mt. XXVIII, 20). Ta łódź Boża, jako pancernik mocno uzbrojony, wszystkim nieprzyjaciołom straszliwa, wszystkich poraziła, zwyciężyła i rozproszyła, wszystkie wiatry i nawałności wytrzymać potrafi, zakołysać się może, ale utonąć nigdy nie może. Prędzej niebo i ziemia zaginą, aniżeli zaginie Kościół katolicki; bowiem słowa Boże nie przeminą, a słowa te brzmią: Ty (Piotrze) jesteś opoką, a na tej opoce zbuduję Kościół mój, a bramy, czyli mocepiekielne nie zwyciężą go (Mt. XVI, 18). Następne błędnowierstwa z pewnością upadną i jako kruche łodzie zatoną, bo oto, co mówi o nich prorok Izajasz: Osłabiały powrozy twoje, a nie przemogą; tak będzie maszt twój, że nie będziesz mógł chorągwi (żagli) rozciągnąć (Iz. XXXIII, 23). Wszelki bowiem fałsz sam w sobie nosi przyczynę zatracenia swojego.
Trzecia nareszcie nauka z dzisiejszej Ewangelii jest, jako się wiarą i modlitwą mamy ratować w pokusach i niebezpieczeństwach duszy. Nie tylko Kościół Chrystusowy wystawiony jest na różne przeciwności czarta i złych a przewrotnych ludzi: każdy chrześcijanin ma ich także dosyć w swym życiu, aby była doświadczoną wiara i cnota jego. A jako na morzu często się zdarza, iż gdy się zdaje być spokojniutkie, naraz gwałtownie wzruszy się i wzburzy: tak również i bywa w życiu ludzkim: gdy szczęście i pomyślność w garści trzymamy, lada co nam je wytrąci i póki żeglujemy po morzu tej przemijającej doczesności, nigdy nie możemy sobie obiecywać długiego pokoju i trwałego uszczęśliwienia. Ten zaś jest najmądrzejszy, kto w szczęściu na nieszczęście przygotowany, a w nieszczęściu dobrej nadziei do końca nie traci; nie tak bowiem boli przygoda przewidziana, jak ta, która nagle przypadnie. – Dwojakie też zazwyczaj pokusy na nas uderzają: w szczęściu zbytnie bezpieczeństwo, w nieszczęściu zaś – brak wiary i zgubna rozpacz. Dlatego, aby nas od tej dwojakiej a niebezpiecznej pokusy uchronić, uczy Ewangelia dzisiejsza, abyśmy za pogody bali się niepogody, natomiast za niepogdy, to jest czasu utrapienia, abyśmy nie tracili wiary i ufności. Żeglujemy bowiem nie sami lecz z Chrystusem Panem do nieba, i On sam nas przestrzegł, że świat się będzie weselił, a nam nieraz w życiu smutek i płacz przypadnie. I Apostoł Jego Paweł św. powiedział, iż przez wiele ucisków i utrapień mamy wnijść do Królestwa Niebieskiego i że wszyscy, którzy chcą żyć pobożnie w Jezusie Chrystusie, prześladowania rozmaite cierpieć muszą. – A jeśli kto zapyta, czemu to Pan tyle utrapień na wierne sługi swoje dopuszcza, czemu niekiedy tak długo drzemie na ich wspomożenie, tedy odpowiem, iż dwie są tego przyczyny. Pierwsza – grzech, którego Pan Bóg ani w Kościele swoim, ani w żadnym wybranym bez karania nie zostawia. A ponieważ ani wybrani Boży na tym świecie nie są bez grzechu, więc kaźń Boża i nad nimi być musi. I w nich bowiem jest zła pożądliwość, z którą walczyć powinni; lecz gdy w tym boju drzemią; gdy się w nich wiara chwieje, miłość ziębnie i stygnie pobożność, nie dziw, że i Chrystus Pan drzemie na ich wspomożenie i jako przez szpary patrzy na ich dolegliwości. Druga przyczyna – aby doświadczył ich wiary i cnoty i jako złoto wybranych swoich wyprawił i wypolerował w ogniu utrapień i oddzielił od nich żużel niedoskonałości i ubogacił ich w łaskę swoją i hojniejszą im zapłatę oddał w niebiesiech. Pokusa i utrapienie czyni chrześcijanina ostrożniejszym, pokorniejszym, odrywa go skuteczniej od rzeczy doczesnych a obudza w nim pragnienie rzeczy niebieskich. – Nie trapmy się przeto, gdy na nas pokusy i utrapienia przypadną, lecz znając własną ułomność, uciekajmy się wówczas do Boga i wołajmy z wiarą i pokorą. Panie, obroń nas, pociesz i poratuj, bo oto giniemy. A Bóg wszechmocny i dobry pocieszy, wspomoże, uspokoi i nie dopuści zatracenia tych, którzy w Nim nadzieję swą położyli. Amen.
Krótkie nauki homiletyczne na niedziele i uroczystości całego roku według Postyli Katolickiej Większej Ks. Jakóba Wujka opracował Ks. Władysław Krynicki. Włocławek. Nakładem Księgarni Powszechnej. 1912, ss. 68-72.
za: http://www.ultramontes.pl/wujek_krotkie_nauki_13.htm
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz