Prídie Kaléndas Júlii Luna septima decima Anno 2018 Domini
In Commemoratione Sancti Pauli Apostoli ~ Duplex majusCum commemoratio s. Petri et Octavam s. Joanni
Tempora: Sabbato infra Hebdomadam V post Octavam Pentecostes
Ryt zdwojony większy. Szaty czerwone.
Żywot świętego Pawła, Apostoła Narodów.
(Żył około roku Pańskiego 69).
Paweł, pierwej zwany Szawłem, pochodził z pokolenia Benjaminowego, urodził się w mieście Tarsie z zacnych rodziców, którzy mieli prawo rzymskich obywateli. Uczył się w szkole słynnego doktora Pisma, Gamaliela i należał do sekty Faryzeuszów.
Po Wniebowstąpieniu Pańskiem wiele złego czynił wyznawcom Chrystusowym. Był świadkiem przy kamienowaniu świętego Szczepana. Nie dosyć mu było na ściganiu wiernych w Jerozolimie i ziemi żydowskiej, udał się na rozbój do Syryi, gdzie w drodze cudownie nawrócony, poznał Jezusa Nazareńskiego, którego prześladował. W tymże czy w innym czasie był zachwycony aż do trzeciego Nieba, gdzie słyszał słowa, których się nie godzi człowiekowi mówić, i wyczerpnął skarby nauki, którą miał z daru objawienia Boskiego. I tak oto z naczynia gniewu stał się naczyniem wybranem, roznoszącem drogi skarb i wonność Imienia Jezusowego po wszystkim świecie. Ochrzcony w Damaszku, zaraz poszedł do bóżnicy żydowskiej, jawnie wyznając i wywodząc z Pisma, iż Jezus, którego ukrzyżowali, jest Mesyaszem i prawdziwym Synem Bożym. Żydzi chcieli go zabić, u wszystkich bram postawili straż, ale wierni spuścili go w koszu przez mur, i tak uszedł ich rąk. Stamtąd puścił się do Arabii, gdzie przez trzy lata w pobliżu góry Synai na rozmyślaniu przebywał. Wrócił następnie do Damaszku, skąd puścił się do Jeruzalem, aby oglądać Piotra, u którego piętnaście dni przemieszkał. Potem udał się na szukanie dusz ludzkich do Cylicyi, do Tarsu, wszędzie mając wielkie trudności od żydów. W Antyochii przebywał przez cały rok wraz z Barnabą. Stamtąd od starszych kościelnych wyprawiony został z Barnabą między pogany. Udał się na wyspę Cypr, potem do Salaminy, gdzie w mieście Pafie napotkali niejakiego Elimę czarnoksiężnika, który ich kazaniu przed starostą Rzymskim, Pawłem Sergiuszem, wielce przeszkadzał, odradzając staroście przyjąć wiarę, którą Paweł opowiadał. Czarnoksiężnik został za modlitwą Pawła rażony ślepotą a starosta uwierzył.
Po Wniebowstąpieniu Pańskiem wiele złego czynił wyznawcom Chrystusowym. Był świadkiem przy kamienowaniu świętego Szczepana. Nie dosyć mu było na ściganiu wiernych w Jerozolimie i ziemi żydowskiej, udał się na rozbój do Syryi, gdzie w drodze cudownie nawrócony, poznał Jezusa Nazareńskiego, którego prześladował. W tymże czy w innym czasie był zachwycony aż do trzeciego Nieba, gdzie słyszał słowa, których się nie godzi człowiekowi mówić, i wyczerpnął skarby nauki, którą miał z daru objawienia Boskiego. I tak oto z naczynia gniewu stał się naczyniem wybranem, roznoszącem drogi skarb i wonność Imienia Jezusowego po wszystkim świecie. Ochrzcony w Damaszku, zaraz poszedł do bóżnicy żydowskiej, jawnie wyznając i wywodząc z Pisma, iż Jezus, którego ukrzyżowali, jest Mesyaszem i prawdziwym Synem Bożym. Żydzi chcieli go zabić, u wszystkich bram postawili straż, ale wierni spuścili go w koszu przez mur, i tak uszedł ich rąk. Stamtąd puścił się do Arabii, gdzie przez trzy lata w pobliżu góry Synai na rozmyślaniu przebywał. Wrócił następnie do Damaszku, skąd puścił się do Jeruzalem, aby oglądać Piotra, u którego piętnaście dni przemieszkał. Potem udał się na szukanie dusz ludzkich do Cylicyi, do Tarsu, wszędzie mając wielkie trudności od żydów. W Antyochii przebywał przez cały rok wraz z Barnabą. Stamtąd od starszych kościelnych wyprawiony został z Barnabą między pogany. Udał się na wyspę Cypr, potem do Salaminy, gdzie w mieście Pafie napotkali niejakiego Elimę czarnoksiężnika, który ich kazaniu przed starostą Rzymskim, Pawłem Sergiuszem, wielce przeszkadzał, odradzając staroście przyjąć wiarę, którą Paweł opowiadał. Czarnoksiężnik został za modlitwą Pawła rażony ślepotą a starosta uwierzył.
Nauka moralna. Będąc w Antyochii, która jest w Pizydyi, musieli prędko uciekać, gdy żydzi wzburzyli na nich pospólstwo. Puścili się tedy do Ikonium, i wiele tam dusz pozyskali Panu Bogu, czyniąc cuda wielkie na podporę nauki. Tam też Tekla, panienka, przystąpiła do wiary Chrystusowej i wielce była pomocną Apostołom. Dla rozruchów żydowskich udali się do Listry, gdzie Paweł św. jednego chromego uzdrowił. Poganie mieli ich za bogów i chcieli im czynić ofiary. I tutaj żydzi z Antyochii przybiegłszy, wzburzyli lud, że Pawła wywleczono za miasto i ukamienowano prawie na śmierć. Przyszedłszy do siebie, udali się do miasta Derben, gdzie wiele dusz pozyskali. Stąd wracali do miast onych, w których tak wiele wiernych zostawili, i umacniali ich w wierze Chrystusowej. Ustanowiwszy im kapłanów i przełożonych, wrócili do Antyochii. Zgromadziwszy następnie braci, oznajmili im, jakie Pan Bóg przez nich wielkie rzeczy uczynił, i że się wrota poganom do wiary otworzyły. Potem Paweł poszedł do Jerozolimy na Sobór, na którym miano zawyrokować, czy poganie nawracając się, mają być według Mojżeszowego zakonu wpierw obrzezani. Wrócił potem do Antyochii, skąd znowu po niejakim czasie, obrawszy sobie za towarzysza niejakiego Sylę, puścił się do Syryi i Cylicyi, przynosząc uchwały Soboru Jerozolimskiego. Będąc w Listrze, obrzezał Tymoteusza i miał go za towarzysza dróg swoich. W Troadzie zaś Paweł miał widzenie, w którem się mu ukazał mąż Macedończyk, prosząc go, aby idąc przez Macedonię ich wspomogli. Puścił się też do Macedonnii, do miasta Filippi, gdzie niewiasta jedna imieniem Lidya ochrzciła się zaraz z wszystkim domem swoim. Tutaj wypędził czarta z jednej panienki, która za pieniądze wróżyła i panom swoim czyniła wielką korzyść. Panowie onejże panny widząc, że im zginął pożytek z niej, pojmali Pawła i Sylę i wiedli ich do urzędu. Zrobiło się wielkie zbiegowisko: urząd kazał z nich zedrzeć szaty, ubiczować i zranionych wsadzić do więzienia. I stało się, że o północy przyszło trzęsienie ziemi, i otworzyły się wszystkie drzwi i zamki, i łańcuchy z więźniów opadły. Stróż, przełożony nad więźniami, mniemając, że wszyscy więźniowie uciekli, dobywszy miecza, chciał się zabić, co widząc Paweł, krzyknął na niego wielkim głosem: Nie czyń sobie nic złego, jesteśmy wszyscy! Padł stróż do nóg ich, mówiąc: Panowie moi, co mam czynić dla pozyskania zbawienia swego? Tedy nauczywszy go wiary w Jezusa Chrystusa, ochrzcili go z wszystkimi domownikami. Skoro dzień zaświtał, Pan Bóg skruszył serce urzędu, który kazał ich wypuścić. Lecz oni nie chcieli zaraz wynijść z więzienia, chcąc onych urzędników nastraszyć, żeby nie byli tacy prędcy do karania i kazali im powiedzieć: „Nas obywateli Rzymskich jawnie i niewinnie ubiczowawszy, wsadziliście do więzienia, a teraz tajemnie nas puścić chcecie; przyjdźcie sami a wypuśćcie nas.“ Przelękli się na to urzędnicy i przeprosili ich.
Potem przyszli do Tessaloniki, skąd niebawem uciekać musieli do Berei, gdzie znowu żydowie uczynili rozruch. Paweł, zostawiwszy tam Sylę i Tymoteusza, musiał uciekać, i przybył do Aten, stolicy Grecyi, gdzie także opowiadał Chrystusa, lubo z nie bardzo wielkim skutkiem. Stamtąd puścił się do Koryntu, zamieszkał w domu Akwili i jego żony Pryscylli. W Koryncie mieszkał półtora roku, nauczając, i wiele ludzi do Chrystusa nawrócił. Żydzi porwali go wreszcie i zawlekli do starosty Galliona, ale ten nie chciał się wdawać w sąd o słowa i swary, jak mówił, w Zakonie żydowskim.
Puścił się stąd Paweł do Syryi, wielkie czyniąc drogi po Galacyi i Frygii, a wszędzie uczniów potwierdzając, zatrzymał się w Efezie, gdzie znalazł dwunastu chrześcijan, którzy nie byli ochrzceni, jeno chrztem Janowym. Tych kazał ochrzcić w Imię Jezusa Chrystusa, a Jan udzielił im Bierzmowania. W Efezie dwa lata przemieszkał i wielkie cuda czynił nad chorymi, tak, iż i chustki z ciała jego i pasy leczyły chorych i dyabłów wyganiały. Wiele ich przychodziło do Pawła i jego towarzyszów, spowiadając się grzechów swoich; drudzy znowu przynosili księgi pogańskie nauki czarowniczej i palili je. Złotnicy, którzy wyrabiali posążki i figurki, wyobrażające świątynię bogini Diany, gorsząc się nad postępowaniem Pawła, podburzyli całe miasto na niego. Paweł uszedł przeto w tym rozruchu i przybył do Troady. Stało się, iż w Niedzielę jednę zebrał się lud wierny na nabożeństwo. Paweł mając nazajutrz wyjechać, nauczał nieco dłużej aż do północy. Młodzieniec pewien, imieniem Eutych, siedząc w oknie, zdrzemnąwszy się, spadł z trzeciego piętra i umarł. Paweł święty wskrzesił go i lud Boży wielce tem uweselił.
Stamtąd puścił się znowu ku Efezowi. Zatrzymawszy się w mieście Milecie, posłał do Efezu po starszych kościelnych, do których tak przemówił: Wiecie, jakom się zachował między wami, służąc Panu Bogu w pokorze i w płaczu, i w pokusach, którem miał ze zdrady żydowskiej. Pomnicie, iż od was nic nie biorąc, nauczałem was jawnie, oznajmując żydom i poganom pokutę i wiarę w Pana naszego Jezusa Chrystusa. Teraz idę do Jeruzalem; nie wiem, co mnie tam spotka, tylko Duch Boży oznajmuje mi tam więzienie i prześladowanie, czego się ja nie boję. To wiem, iż twarzy mej więcej widzieć nie będziecie. Oświadczam się dziś przed wami, żem do zguby dusznej żadnemu nie był przyczyną, i oznajmiłem wam wolę i radę Bożą. Czujcież o sobie i o trzodzie wam zleconej, nad którą was Duch św. postawił Biskupami na urządzenie Kościoła Bożego, którego Sobie Krwią Swoją nabył. To i insze jeszcze rzeczy mówiąc, przyklęknął i gorąco się z nimi modlił. Tedy się wielki stał płacz między nimi, i upadając na szyję Pawłowi, całowali go, o to się najwięcej frasując, iż go już oglądać nie mieli. Idąc do Jerozolimy, wstąpił po drodze do Cezarei, gdzie Agab Prorok wziąwszy pas Pawłowy i wiążąc nim sobie ręce i nogi, mówił: Tak zwiążą tego, czyj ten pas, w Jeruzalem i dadzą go w moc pogaństwu. W Jeruzalem został pojmany i ciągniono go na zabicie, ale wyratował go starosta, który przybiegł z rotą żołnierzy. Między żydami więcej niż 40 mężów zmówiło się i ślub uczyniło, iż nie mieli jeść ani pić, ażby Pawła zabili. Starosta dowiedziawszy się o tem, odesłał go w nocy do miasta Cezarei, gdzie był długo w więzieniu trzymany. Tu Paweł jako obywatel rzymski, apelował do cesarza, odesłano go więc okrętem do Rzymu. Na morzu przyszła na nich wielka i długa nawałnica, za modlitwą Pawła nikt jednak z ludzi nie zginął, choć okręt rozbił się blizko brzegu wyspy Malty. Na wyspie rządził Publiusz, którego ojca Paweł święty był zleczył. I znoszono do Pawła chorych, a on każdego uzdrawiał. Przebywszy tam trzy miesiące, na ostatku przybył do Rzymu, gdzie na jego przywitanie chrześcijanie wyszli mu daleko naprzeciw. W Rzymie pozwolono mu mieszkać, gdzieby chciał, pod warunkiem, iż będzie pod strażą jednego żołnierza; głosił też tam wiarę przez dwa lata. Puszczony na wolność, po innych królestwach głosił Ewangelię, potem w kilka lat za cesarza Nerona wrócił do Rzymu i z Piotrem świętym pojmany i skazany był pod miecz. I tak po wielkich pracach i mękach dobry bieg swój skończywszy, poszedł po koronę sprawiedliwości, zasłużoną u Pana naszego Jezusa Chrystusa.
Wielki kaznodzieja i Doktor, święty Jan Chryzostom, natchnionemi słowy wychwala łańcuch Pawła, który dla Chrystusa nosił. Wielka to — powiada — dostojność, wielkie królestwo być związanym dla Chrystusa. Łańcuch on na jego świętych rękach, większa to, uczciwsza i sławniejsza rzecz, aniżeli być Ewangelistą, Doktorem, lub Apostołem. Kto Chrystusa miłuje, rozumie, co się mówi... Gdyby mi kto dał obierać albo wszystko Niebo, albo łańcuch, którym ręce Pawła związane były, jabym łańcuch wolał.
Żaden z cesarzy w Rzymie takiej czci nie miał, jak Paweł. Cesarz lada gdzie pogrzebiony leży, a Paweł w pół miasta jako żywy i królujący. A jeśli tu, gdzie cierpiał prześladowanie, takiej czci dostąpił, gdy przyjdzie na dzień sądu, co będzie?... Pomyślcie, a zdziwcie się, co za widok Rzym mieć będzie, gdy Paweł i Piotr z grobu w mgnieniu oka wstaną, i podniosą się i wynijdą przeciw Chrystusowi? Jaki dar Rzym Chrystusowi ofiaruje, któryby takiemi dwiema koronami i złotymi łańcuchami ozdobiony był? Nie tak jest jasne Niebo gdy słońce wypuszcza promienie, jak Rzymskie miasto na wszystek świat te pochodnie wypuszczające.
Żaden z cesarzy w Rzymie takiej czci nie miał, jak Paweł. Cesarz lada gdzie pogrzebiony leży, a Paweł w pół miasta jako żywy i królujący. A jeśli tu, gdzie cierpiał prześladowanie, takiej czci dostąpił, gdy przyjdzie na dzień sądu, co będzie?... Pomyślcie, a zdziwcie się, co za widok Rzym mieć będzie, gdy Paweł i Piotr z grobu w mgnieniu oka wstaną, i podniosą się i wynijdą przeciw Chrystusowi? Jaki dar Rzym Chrystusowi ofiaruje, któryby takiemi dwiema koronami i złotymi łańcuchami ozdobiony był? Nie tak jest jasne Niebo gdy słońce wypuszcza promienie, jak Rzymskie miasto na wszystek świat te pochodnie wypuszczające.
Modlitwa.
Święty Pawle, wybrane naczynie, któryś zaniósł Imię Jezusa między króle i pogany, któryś tyle za Niego wycierpiał i nie dał się odwieść od Jego miłości, jako dzielny bojownik Chrystusa chlubną walkę przebyłeś. Jako gorliwy nauczyciel krzewiłeś wszędzie Jego naukę, za co cię też sprawiedliwy i miłosierny Bóg uwieńczył koroną sprawiedliwości. Proś Boga za mną, abym ja, będący naczyniem Jego gniewu dla licznych mych grzechów, stał się naczyniem pełnem cnót chrześcijańskich i otrzymał nareszcie upragniony wieniec. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi, po wszystkie wieki wieków. A.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 30-go czerwca uroczystość pamiątkowa św. Pawła, Apostoła. — W Limoges we Francyi uroczystość św. Marcyalisa, Biskupa i dwóch Kapłanów Alpiniana i Austrikliniana, których życie składało się z jednego pasma cudów. Tegoż dnia uroczystość św. Kajusa, Kapłana i Leona, Subdyakona. — W Aleksandryi męczeństwo św. Bazylida pod cesarzem Sewerem. Gdy św. Potamionę odprowadzano na miejsce stracenia, on obronił ją przed napaściami bezwstydnych rozpustników, za którą to usługę wyświadczyła mu owa Święta wielką łaskę: ukazała się bowiem dnia trzeciego i włożyła mu koronę na głowę. I tak nakłoniła go do przyjęcia wiary Chrystusowej i wyjednała mu zarazem łaskę, umrzeć po krótkiej walce jako sławny Męczennik. — W Rzymie uroczystość św. Lucyny, Uczennicy Apostolskiej, która bogactwami swemi pomagała wiernym w nędzy, odwiedzała ich po więzieniach i chowała Męczenników. Wkońcu sama znalazła obok nich grób swój w katakombach, który sobie zbudować kazała. — Tamże uroczystość św. Emiliany, Męczenniczki. — W okolicy Verviers uroczystość świętego Ostiana, Kapłana i Wyznawcy.
Introitus 2 Tim 1:12 Scio, cui crédidi, et certus sum, quia potens est depósitum meum servare in illum diem, justus judex. Ps 138:1-2 Dómine, probásti me et cognovísti me: tu cognovísti sessiónem meam et resurrectiónem meam. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen Scio, cui crédidi, et certus sum, quia potens est depósitum meum servare in illum diem, justus judex. |
1
Introit2 Tm 1:12 Wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem, że mocen jest przechować skarb mój aż do onego dnia, Sędzia sprawiedliwy. Ps 138:1-2 Panie, Ty mnie przenikasz i znasz, Ty wiesz o moim spoczynku i o mym powstaniu. V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. Wiem, komu zawierzyłem, i pewien jestem, że mocen jest przechować skarb mój aż do onego dnia, Sędzia sprawiedliwy. |
Gloria | Gloria |
Oratio Orémus. Deus, qui multitúdinem géntium beáti Pauli Apóstoli prædicatióne docuísti: da nobis, quǽsumus; ut, cujus commemoratiónem cólimus, ejus apud te patrocínia sentiámus. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Pro S. Petro Deus, qui beáto Petro Apóstolo tuo, collátis clávibus regni Coeléstis, ligándi atque solvéndi pontifícium tradidísti: concéde; ut, intercessiónis ejus auxílio, a peccatórum nostrórum néxibus liberémur. Pro Octava S. Johannis Baptistae Deus, qui præséntem diem honorábilem nobis in beáti Joánnis nativitáte fecísti: da pópulis tuis spirituálium grátiam gaudiórum; et ómnium fidélium mentes dirige in viam salútis ætérnæ. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
3
KolektaMódlmy się. Boże, który oświeciłeś wiele narodów przez nauczanie świętego Pawła Apostoła, daj nam, prosimy Cię, abyśmy doznali wstawiennictwa tego, którego narodziny dla nieba obchodzimy. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Wspomnienie św. Piotra Boże, powierzając Swojemu Apostołowi św. Piotrowi klucze Królestwa Niebieskiego udzieliłeś mu arcykapłańskiej władzy wiązania i rozwiązywania; spraw przeto, abyśmy za jego przyczyną wyzwolili się z więzów swoich grzechów: |
Lectio Léctio Epístolæ beáti Pauli Apóstoli ad Gálatas. Gal 1:11-20 Fratres: Notum vobis facio Evangélium, quod evangelizátum est a me, quia non est secúndum hóminem: neque enim ego ab hómine accépi illud neque dídici, sed per revelatiónem Jesu Christi. Audístis enim conversatiónem meam aliquándo in Judaísmo: quóniam supra modum persequébar Ecclésiam Dei, et expugnábam illam, et proficiébam in Judaísmo supra multos coætáneos meos in génere meo, abundántius æmulátor exsístens paternárum mearum traditiónum. Cum autem plácuit ei, qui me segregávit ex útero matris meæ, et vocávit per grátiam suam, ut reveláret Fílium suum in me, ut evangelizárem illum in géntibus: contínuo non acquiévi carni et sánguini, neque veni Jerosólymam ad antecessóres meos Apóstolos: sed ábii in Arábiam: et íterum revérsus sum Damáscum: déinde post annos tres veni Jerosólymam vidére Petrum, et mansi apud eum diébus quíndecim: álium autem Apostolórum vidi néminem, nisi Jacóbum fratrem Dómini. Quæ autem scribo vobis, ecce coram Deo, quia non méntior. R. Deo gratias. |
4
LekcjaCzytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Galatów. Gal 1:11-20 Bracia: Oznajmiam wam, że Ewangelia głoszona przeze mnie nie jest pochodzenia ludzkiego. Bom jej nie otrzymał ani też nie nauczył się od człowieka, ale przez objawienie Jezusa Chrystusa. Wszak słyszeliście, jak niegdyś postępowałem w judaizmie, że nad miarę prześladowałem Kościół Boży i burzyłem go. A prześcigałem w judaizmie wielu rówieśników moich w mym narodzie, takem żarliwie miłował moje ustawy ojczyste. Lecz gdy się podobało Temu, który wybrał mię już w łonie matki mojej i wezwał przez łaskę swoją, aby objawił Syna swego we mnie i abym głosił Go między poganami, ani przez chwilę nie radziłem się ciała i krwi, ani też poszedłem do Jerozolimy, do tych, którzy byli Apostołami już przede mną, alem poszedł do Arabii, skąd znów wróciłem do Damaszku. Potem, po trzech latach przybyłem do Jerozolimy, aby widzieć Piotra, i pozostałem u niego dni piętnaście. A z innych Apostołów żadnego nie widziałem oprócz Jakuba, brata Pańskiego. A to, co wam piszę, Bóg świadkiem, że nie kłamię. R. Bogu dzięki. |
Graduale Gal 2:8-9 Qui operátus est Petro in apostolátum, operátus est et mihi inter gentes: et cognovérunt grátiam Dei, quæ data est mihi Ps 15:10 Grátia Dei m me vácua non fuit: sed grátia ejus semper in me manet. Allelúja, allelúja. V. Sancte Paule Apóstole, prædicátor veritátis et doctor géntium, intercéde pro nobis. Allelúja. |
5
GraduałGal 2:8-9 Ten sam, który w Piotrze był sprawcą apostolstwa żydów, sprawił i we mnie apostolstwo wśród pogan, i poznali łaskę Bożą, która mi jest dana. Ps 15:10 Łaska Boża na próżno nie była mi dana, lecz łaska Jego zawsze trwa we mnie. Alleluja, alleluja. V. Święty Pawle Apostole, głosicielu prawdy i nauczycielu pogan, przyczyń się za nami. Alleluja. |
Evangelium Sequéntia ✠ sancti Evangélii secúndum Matthǽum. R. Gloria tibi, Domine! Matt 10:16-22 In illo témpore: Dixit Jesus discípulis suis: Ecce, ego mitto vos sicut oves in médio lupórum. Estóte ergo prudéntes sicut serpentes, et símplices sicut colúmbæ. Cavéte autem ab homínibus. Tradent enim vos in concíliis, et in synagógis suis flagellábunt vos: et ad praesides et ad reges ducémini propter me in testimónium illis et géntibus. Cum autem tradent vos, nolíte cogitáre, quómodo aut quid loquámini: dábitur enim vobis in illa hora, quid loquámini. Non enim vos estis, qui loquímini, sed Spíritus Patris vestri, qui lóquitur in vobis. Tradet autem frater fratrem in mortem, et pater fílium: et insúrgent fílii in paréntes, et morte eos affícient: et éritis odio ómnibus propter nomen meum: qui autem perseveráverit usque in finem, hic salvus erit. R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
6
EwangeliaCiąg dalszy ✠ Ewangelii świętej według Mateusza. R. Chwała Tobie Panie. Mt 10:16-22 Onego czasu: Rzekł Jezus uczniom swoim: «Oto ja posyłam was Jako owce między wilki: bądźcie więc przezorni jako węże, a prości jako gołębice. A strzeżcie się ludzi. Powiodą was bowiem przed sądy i w synagogach swoich biczować was będą. Z mego powodu przed rządców i królów wodzeni będziecie, na świadectwo im i poganom. A gdy was wydawać będą, nie myślcie, jak i co macie mówić, bo onej godziny, co macie mówić, będzie wam dane. Nie wy bowiem jesteście, którzy mówicie, lecz Duch Ojca waszego, który w was mówi. I wyda na śmierć brat brata i ojciec syna, i powstaną synowie przeciw rodzicom, i o śmierć ich przyprawią. I będziecie w nienawiści u wszystkich dla imienia mego. Ale kto wytrwa aż do końca, ten będzie. zbawiony». R. Chwała Tobie, Chryste. S. Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. |
Credo | Credo |
Offertorium Ps 138:17 Mihi autem nimis honoráti sunt amíci tui, Deus: nimis confortátus est principátus eórum. |
8
OfiarowaniePs 138:17 Ogromnie zaszczyceni są w oczach moich przyjaciele Twoi, Boże: na zawsze jest utrwalone ich władanie. |
Secreta Apóstoli tui Pauli précibus, Dómine, plebis tuæ dona sanctífica: ut, quæ tibi tuo grata sunt institúto, gratióra fiant patrocínio supplicántis. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Pro S. Petro Ecclésiæ tuæ, quǽsumus, Dómine, preces et hóstias beáti Petri Apóstoli comméndet orátio: ut, quod pro illíus glória celebrámus, nobis prosit ad véniam. Pro Octava S. Johannis Baptistae Tua, Dómine, munéribus altária cumulámus: illíus nativitátem honóre débito celebrántes, qui Salvatórem mundi et cécinit ad futúrum et adésse monstravit, Dóminum nostrum Jesum Christum, Fílium tuum: Qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
9
SecretaDla próśb Twego Apostoła Pawła poświęć, Panie dary ludu Twojego: miłe Ci są, boś je ustanowił, niech się staną milsze przez modlitwy orędownika. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Wspomnienie św. Piotra Prosimy Cię, Panie, niech modlitwa św. Piotra Apostoła zaleca prośby i ofiary Kościoła Twojego, a co sprawujemy ku jego chwale, niech nam wyjedna odpuszczenie grzechów. |
Prefatio de Apostolis Vere dignum et justum est, æquum et salutáre: Te, Dómine, supplíciter exoráre, ut gregem tuum, Pastor ætérne, non déseras: sed per beátos Apóstolos tuos contínua protectióne custódias. Ut iísdem rectóribus gubernétur, quos óperis tui vicários eídem contulísti præésse pastóres. Et ídeo cum Angelis et Archángelis, cum Thronis et Dominatiónibus cumque omni milítia coeléstis exércitus hymnum glóriæ tuæ cánimus, sine fine dicéntes: |
10
PrefacjaPrefacja o Apostołach Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne błagać Cię pokornie, Panie, Pasterzu wiekuisty, abyś nie opuszczał swojej owczarni, lecz przez świętych Apostołów swoich otaczał ją ciągłą opieką. Niech ci zwierzchnicy nią kierują, którym jako namiestnikom swojego dzieła zleciłeś władzę pasterską. Przeto z Aniołami i Archaniołami, z Tronami i Państwami oraz ze wszystkimi hufcami wojska niebieskiego śpiewamy hymn ku Twej chwale, wołając bez końca: |
Communicántes, et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed | Zjednoczeni w Świętych Obcowaniu, ze czcią wspominamy najpierw chwalebną zawsze Dziewicę Maryję, Matkę Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa: |
Communio Matt 19:28-29 Amen, dico vobis: quod vos, qui reliquístis ómnia et secúti estis me, céntuplum accipiétis et vitam ætérnam possidébitis. |
13
KomuniaMt 19:28-29 Zaprawdę, powiadam wam, że wy, którzyście opuścili wszystko i za mną poszli, stokroć więcej otrzymacie i żywot wieczny osiągniecie. |
Postcommunio Orémus. Percéptis, Dómine, sacraméntis: beáto Paulo Apóstolo tuo interveniénte, deprecámur; ut, quæ pro illíus celebráta sunt glória, nobis profíciant ad medélam. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Pro S. Petro Lætíficet nos, Dómine, munus oblátum: ut, sicut in Apostolo tuo Petro te mirábilem prædicámus; sic per illum tuæ sumamus indulgéntiæ largitátem. Pro Octava S. Johannis Baptistae Sumat Ecclésia tua, Deus, beáti Joánnis Baptístæ generatióne lætítiam: per quem suæ regeneratiónis cognóvit auctórem, Dóminum nostrum Jesum Christum, Fílium tuum: Qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
14
PokomuniaMódlmy się. Po przyjęciu Sakramentu błagamy Cię, Panie, za przyczyną św. Pawła, Twego Apostoła, aby ofiara złożona ku jego chwale przyniosła nam uzdrowienie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Wspomnienie św. Piotra Złożona ofiara niech nam będzie źródłem radości, o Panie, a jako sławimy przedziwne Twe dary w Apostole Twoim Piotrze, tak niechaj przezeń uzyskamy obfite przebaczenie Twoje. |
Żywot Dziewicy Orleańskiej czyli błogosławionej Joanny d’Arc.
(Żyła około roku Pańskiego 1412).
Błogosławiona Joanna d’Arc (czytaj: Dark) przyszła na świat w r. 1412, w uroczystość Trzech Króli, w małej wiosce Domremy, na wschodniem pograniczu Francyi, z rodziców Jakóba i Izabelli. Lata dziecięce i pierwsza młodość Joanny upłynęły jej tak, jak innym wiejskim dzieciom owego czasu. Matka nauczyła ją pacierza i początków katechizmu, a wprawiała do pobożności i pracowitości własnym przykładem. Jej dalszem wykształceniem religijnem zajął się Proboszcz miejscowy, który w czasie nauki oprócz wielu rzeczy z Pisma świętego i z żywotów Świętych Pańskich, także czasem opowiadał różne zdarzenia z historyi Francyi, np. o królu Ludwiku i o jego wyprawach do Ziemi św. Wszystko to zapisywało się głęboko w sercu dziewczęcia, rozpalało w niej miłość ku Bogu, a zarazem wytwarzało miłość ojczyzny.
Wcześnie zapaławszy gorącem nabożeństwem do Matki Boskiej, wkrótce także wielką cześć okazywała Najśw. Sakramentowi. Od czasu pierwszej Komunii świętej przystępowała często do świętych Sakramentów, a zwyczaj ten zachowały do końca krótkiego życia swego.
Joanna była pracowitą i biegłą w robotach domowych. Od swoich rówieśniczek odznaczała się tylko większą pobożnością i tkliwością serca. Co do tego nie miała żadnej równej w parafii — jak świadczył jej proboszcz — a lepszej od niej w życiu nie widział. Nie dziw, że takiej córki zazdrościli rodzicom sąsiedzi.
W trzynastym roku życia ta niewinna wiejska dzieweczka zaczęła doznawać nadzwyczajnych łask Bożych i ku swemu zdziwieniu dowiedziała się, że ją Pan Bóg do wielkich rzeczy powołał. Miewała bowiem widzenia, w których św. Michał, otoczony grupą Aniołów i wielką światłością, polecał jej, żeby zawsze była pobożną i dobrze się prowadziła; mówił o litości Pana Boga nad Francyą i dodawał, że ją Stwórca świata wybrał za narzędzie Swego miłosierdzia. Pod wpływem tych widzeń Joanna wkrótce złożyła ślub czystości, a później zastanawiała się, jak wypełnić polecenia św. Michała, który jej nieraz powiedział: „Joanno, musisz opuścić swą wioskę i pójść do Francyi na pomoc królewiczowi.“
Polecenia te napełniały ją strachem, przeto wymawiała się, że nie potrafi tego uczynić, że jest biedną dziewczyną nie umiejącą nawet konia dosiąść i nim kierować nie potrafi, a cóż dopiero wojnę prowadzić. Atoli głos odpowiadał: Nic nie szkodzi — pójdziesz.
Żeby zrozumieć, jak dziwne a zarazem do wykonania trudne było to polecenie, trzeba wiedzieć, że w czasach, w których żyła Joanna, bardzo wielkie klęski spadły na Francyę. Oto w roku 1422 dwóch książąt rościło sobie prawo do tronu francuskiego; jeden z linii Walezyuszów, Karol VII, a drugi panujący wówczas w Anglii Henryk VI, tylko ożeniony z królewną francuską. Anglicy wkroczyli do Francyi z licznem wojskiem dla popierania swego pretendenta (osoba roszcząca sobie prawo do czegoś) i wypędziwszy prawowitego króla ze stolicy, przez lat siedm pustoszyli kraj ogniem i mieczem. W ten sposób powstały dwa wrogie stronnictwa, które zaprzysięgły sobie walczyć ze sobą do ostatniej kropli krwi.
Do najeźdców przyłączyła się mniej uczciwa i patryotyczna część społeczeństwa. Przytem dezerterzy (zbiegi z wojska) z obozów, wraz z gromadami ludzi bezdomnych, żądnych łupu i rozboju, zaczęli napadać miasta i prowincye, siejąc wszędzie pożogę i zniszczenie. Rozumie się, że najwięcej ucierpiały od nich sioła, wioski i ludność uboga.
Grozę tego położenia zwiększyły klęski żywiołowe, srogie, śnieżne zimy, nieznane dotąd na zachodzie Europy, nadzwyczajne powodzie itp. itp., a ich naturalnym wynikiem był głód i ciężkie, zaraźliwe choroby. Wskutek tego w Paryżu w ciągu jednego roku zmarło wtedy 80 tysięcy ludzi.
Wioska Domremy, w której mieszkali rodzice Joanny d'Arc, położona w Lotaryngii, prawie na pograniczu Niemiec, należała wyłącznie do króla, co w owe czasy nie stanowiło żadnego przywileju. Przeciwnie, plony pracowitego rolnika zabierano najczęściej na żywność dla armii, albo na potrzeby królewskiego dworu. Zamieszki wewnętrzne, albo niefortunnie prowadzone wojny, gorzej się tam, niż gdzie indziej we znaki dawały. To też włościanie tych okolic, nie zaznawszy nic oprócz bezprawia i nędzy, nabierali w tych zapasach z losem wielkiego hartu i pewnej dojrzałości umysłowej. Mieszkańcy Domremy politykowali zawzięcie i należeli do wiernych stronników Delfina (Karola VII), gdyż ten tylko tytuł służył królom Francyi przed uroczystą ich koronacyą. Zamkniętemu w murach miasteczka Chinon księciu dostarczano żołnierzy-ochotników, a nawet zaspokajano, w miarę możności, jego materyalne potrzeby.
Tymczasem królewiczowi Karolowi i jego stronnikom wiodło się coraz gorzej. Anglicy zdobywali coraz więcej miast, a prowincye wierne królewiczowi nie mogły podołać ciężarom wojny. W skarbie brakło pieniędzy nawet na utrzymanie dworu, wkońcu musiał królewicz sprzedać klejnoty na opędzenie niezbędnych potrzeb. Zdawało się, że królewicz już nie długo utrzyma się we Francyi. W jesieni bowiem 1824 roku przystąpili Anglicy do oblężenia Orleanu — wielkiego miasta nad rzeką Loarą. Była to silna twierdza, powstrzymująca pochód Anglików ku południowi. Gdyby ta twierdza upadła, dla królewicza nie byłoby już innego ratunku, jak ucieczka z ojczyzny. Przygotowywał się nawet do niej, gdy niespodzianie przyszła mu pomoc, jakiej ani on sam ani nikt inny się nie spodziewał.
Zanim jeszcze Anglicy przystąpili do oblężenia Orleanu, otrzymała Joanna od św. Michała polecenie, żeby udała się do komendanta poblizkiego królewskiego zamku w Vaucouleurs (czytaj Wokulejr), który miał jej dodać zbrojny orszak, żeby mogła bezpiecznie dostać się do królewicza. O poleceniu tem, jak o wszystkich dotychczasowych objawieniach nikomu nie mówiła; teraz dopiero zwierzyła się swemu wujowi, gdy ten zabrał ją do siebie w gościnę. Ów wuj, człek stateczny, zdziwił się niepomiernie i nie wiedział co o tem wszystkiem sądzić, ale wkońcu dał się Joannie przekonać i zaprowadził ją do komendanta królewskiego zamku. W maju 1428 roku stawiła się przed nim po raz pierwszy, ale komendant ją wyśmiał i kazał wracać do domu. Gdy z początkiem stycznia 1429 roku wuj znowu ją zaprosił dla pielęgnowania chorej żony, udała się powtórnie do komendanta zamku, żeby ją do królewicza odesłał — ale i teraz z niczem została odprawiona. Mimo to do Domreny już nie wróciła. Natomiast listownie przeprosiła rodziców, że do domu nie wraca, bo musi słuchać rozkazu Bożego i iść królewiczowi na pomoc. Często przystępując do Komunii świętej, nieraz całe długie godziny leżała krzyżem przed ołtarzem Matki Boskiej, aż wreszcie swoją pobożnością i wytrwałością przełamała opór komendanta.
Stawiła się przed nim po raz trzeci 12-go lutego, stanowczo się odzywając: W Imię Boże! za długo zwlekasz i ociągasz się. Królewicz jest w niebezpieczeństwie, a będzie ono jeszcze większe, jeśli mnie zaraz nie wyślesz.
Tym razem komendant usłuchał, a mieszkańcy owego miasta zajęli się przygotowaniem Joanny do wyprawy. W miesiącu lutym 1429 roku Joanna, pod opieką sędziwego kapitana straży królewskiej, przebywszy piechotą pięćdziesiąt mil w czasie najsilniejszych mrozów, dotarła do Chinon, aby przedstawić swoją misyę i zażądać broni, posiłków i władzy naczelnej!
Skromna jej postawa i natchnione oblicze korzystne na królu i mniej uprzedzonych mężach zrobiły wrażenie, a gdy odezwała się głosem błagalnym, ze łzami w oczach:
Wcześnie zapaławszy gorącem nabożeństwem do Matki Boskiej, wkrótce także wielką cześć okazywała Najśw. Sakramentowi. Od czasu pierwszej Komunii świętej przystępowała często do świętych Sakramentów, a zwyczaj ten zachowały do końca krótkiego życia swego.
Joanna była pracowitą i biegłą w robotach domowych. Od swoich rówieśniczek odznaczała się tylko większą pobożnością i tkliwością serca. Co do tego nie miała żadnej równej w parafii — jak świadczył jej proboszcz — a lepszej od niej w życiu nie widział. Nie dziw, że takiej córki zazdrościli rodzicom sąsiedzi.
W trzynastym roku życia ta niewinna wiejska dzieweczka zaczęła doznawać nadzwyczajnych łask Bożych i ku swemu zdziwieniu dowiedziała się, że ją Pan Bóg do wielkich rzeczy powołał. Miewała bowiem widzenia, w których św. Michał, otoczony grupą Aniołów i wielką światłością, polecał jej, żeby zawsze była pobożną i dobrze się prowadziła; mówił o litości Pana Boga nad Francyą i dodawał, że ją Stwórca świata wybrał za narzędzie Swego miłosierdzia. Pod wpływem tych widzeń Joanna wkrótce złożyła ślub czystości, a później zastanawiała się, jak wypełnić polecenia św. Michała, który jej nieraz powiedział: „Joanno, musisz opuścić swą wioskę i pójść do Francyi na pomoc królewiczowi.“
Polecenia te napełniały ją strachem, przeto wymawiała się, że nie potrafi tego uczynić, że jest biedną dziewczyną nie umiejącą nawet konia dosiąść i nim kierować nie potrafi, a cóż dopiero wojnę prowadzić. Atoli głos odpowiadał: Nic nie szkodzi — pójdziesz.
Żeby zrozumieć, jak dziwne a zarazem do wykonania trudne było to polecenie, trzeba wiedzieć, że w czasach, w których żyła Joanna, bardzo wielkie klęski spadły na Francyę. Oto w roku 1422 dwóch książąt rościło sobie prawo do tronu francuskiego; jeden z linii Walezyuszów, Karol VII, a drugi panujący wówczas w Anglii Henryk VI, tylko ożeniony z królewną francuską. Anglicy wkroczyli do Francyi z licznem wojskiem dla popierania swego pretendenta (osoba roszcząca sobie prawo do czegoś) i wypędziwszy prawowitego króla ze stolicy, przez lat siedm pustoszyli kraj ogniem i mieczem. W ten sposób powstały dwa wrogie stronnictwa, które zaprzysięgły sobie walczyć ze sobą do ostatniej kropli krwi.
Do najeźdców przyłączyła się mniej uczciwa i patryotyczna część społeczeństwa. Przytem dezerterzy (zbiegi z wojska) z obozów, wraz z gromadami ludzi bezdomnych, żądnych łupu i rozboju, zaczęli napadać miasta i prowincye, siejąc wszędzie pożogę i zniszczenie. Rozumie się, że najwięcej ucierpiały od nich sioła, wioski i ludność uboga.
Grozę tego położenia zwiększyły klęski żywiołowe, srogie, śnieżne zimy, nieznane dotąd na zachodzie Europy, nadzwyczajne powodzie itp. itp., a ich naturalnym wynikiem był głód i ciężkie, zaraźliwe choroby. Wskutek tego w Paryżu w ciągu jednego roku zmarło wtedy 80 tysięcy ludzi.
Wioska Domremy, w której mieszkali rodzice Joanny d'Arc, położona w Lotaryngii, prawie na pograniczu Niemiec, należała wyłącznie do króla, co w owe czasy nie stanowiło żadnego przywileju. Przeciwnie, plony pracowitego rolnika zabierano najczęściej na żywność dla armii, albo na potrzeby królewskiego dworu. Zamieszki wewnętrzne, albo niefortunnie prowadzone wojny, gorzej się tam, niż gdzie indziej we znaki dawały. To też włościanie tych okolic, nie zaznawszy nic oprócz bezprawia i nędzy, nabierali w tych zapasach z losem wielkiego hartu i pewnej dojrzałości umysłowej. Mieszkańcy Domremy politykowali zawzięcie i należeli do wiernych stronników Delfina (Karola VII), gdyż ten tylko tytuł służył królom Francyi przed uroczystą ich koronacyą. Zamkniętemu w murach miasteczka Chinon księciu dostarczano żołnierzy-ochotników, a nawet zaspokajano, w miarę możności, jego materyalne potrzeby.
Tymczasem królewiczowi Karolowi i jego stronnikom wiodło się coraz gorzej. Anglicy zdobywali coraz więcej miast, a prowincye wierne królewiczowi nie mogły podołać ciężarom wojny. W skarbie brakło pieniędzy nawet na utrzymanie dworu, wkońcu musiał królewicz sprzedać klejnoty na opędzenie niezbędnych potrzeb. Zdawało się, że królewicz już nie długo utrzyma się we Francyi. W jesieni bowiem 1824 roku przystąpili Anglicy do oblężenia Orleanu — wielkiego miasta nad rzeką Loarą. Była to silna twierdza, powstrzymująca pochód Anglików ku południowi. Gdyby ta twierdza upadła, dla królewicza nie byłoby już innego ratunku, jak ucieczka z ojczyzny. Przygotowywał się nawet do niej, gdy niespodzianie przyszła mu pomoc, jakiej ani on sam ani nikt inny się nie spodziewał.
Zanim jeszcze Anglicy przystąpili do oblężenia Orleanu, otrzymała Joanna od św. Michała polecenie, żeby udała się do komendanta poblizkiego królewskiego zamku w Vaucouleurs (czytaj Wokulejr), który miał jej dodać zbrojny orszak, żeby mogła bezpiecznie dostać się do królewicza. O poleceniu tem, jak o wszystkich dotychczasowych objawieniach nikomu nie mówiła; teraz dopiero zwierzyła się swemu wujowi, gdy ten zabrał ją do siebie w gościnę. Ów wuj, człek stateczny, zdziwił się niepomiernie i nie wiedział co o tem wszystkiem sądzić, ale wkońcu dał się Joannie przekonać i zaprowadził ją do komendanta królewskiego zamku. W maju 1428 roku stawiła się przed nim po raz pierwszy, ale komendant ją wyśmiał i kazał wracać do domu. Gdy z początkiem stycznia 1429 roku wuj znowu ją zaprosił dla pielęgnowania chorej żony, udała się powtórnie do komendanta zamku, żeby ją do królewicza odesłał — ale i teraz z niczem została odprawiona. Mimo to do Domreny już nie wróciła. Natomiast listownie przeprosiła rodziców, że do domu nie wraca, bo musi słuchać rozkazu Bożego i iść królewiczowi na pomoc. Często przystępując do Komunii świętej, nieraz całe długie godziny leżała krzyżem przed ołtarzem Matki Boskiej, aż wreszcie swoją pobożnością i wytrwałością przełamała opór komendanta.
Stawiła się przed nim po raz trzeci 12-go lutego, stanowczo się odzywając: W Imię Boże! za długo zwlekasz i ociągasz się. Królewicz jest w niebezpieczeństwie, a będzie ono jeszcze większe, jeśli mnie zaraz nie wyślesz.
Tym razem komendant usłuchał, a mieszkańcy owego miasta zajęli się przygotowaniem Joanny do wyprawy. W miesiącu lutym 1429 roku Joanna, pod opieką sędziwego kapitana straży królewskiej, przebywszy piechotą pięćdziesiąt mil w czasie najsilniejszych mrozów, dotarła do Chinon, aby przedstawić swoją misyę i zażądać broni, posiłków i władzy naczelnej!
Skromna jej postawa i natchnione oblicze korzystne na królu i mniej uprzedzonych mężach zrobiły wrażenie, a gdy odezwała się głosem błagalnym, ze łzami w oczach:
— Dostojni panowie, ponieważ Delfin nie może pośpieszyć na odsiecz zagrożonemu Orleanowi, pozwólcie mi zebrać nowe hufce i wieść je pod sztandarem Francyi na obronę kraju. Nie spocznę, aż Karol VII w Reims ukoronowanym nie zostanie.
Wzruszenie udzieliło się całemu zgromadzeniu i obiecano tej gorącej prośbie zadość uczynić.
Jednakże dopiero w dwa miesiące potem, gdy najwyższemu, złożonemu przeważnie z duchownych sądowi przedstawiono wiarogodne a pochlebne świadectwo o życiu Joanny d'Arc, zostało jej powierzonem dowództwo nad parutysiącznym oddziałem wojska, źle wyćwiczonego i nie zaprawionego do boju.
W pancerzu stalowym, z mieczem u boku i chorągwią w złote lilie haftowaną w rękach, dziewica-rycerz dosiadła białego konia i stanęła pod murami Orleanu.
Pierwszym jej czynem było wezwanie Anglików do poddania się, a ponieważ wezwanie to pozostało bez skutku, zaczęto wdzierać się na wały i szańce, usypane przez nieprzyjaciela. Atak okazał się niespodziewanym i gwałtownym, a nieustraszoność młodziutkiego wodza tak wielką, że mimo doświadczenia generałów angielskich, nie udało im się powstrzymać popłochu, jaki zapanował między wojskiem na widok nadciągającej odsieczy.
Anglicy, pobici prawie na wszystkich punktach, cofnęli się przez most do ostatniego fortu. Joanna dostrzega to, dopędza ich ze swoim oddziałem i lubo raniona już jakąś zabłąkaną strzałą, chwyta drabinę i zatyka chorągiew na zdobytym wyłomie, ze słowami: Żołnierze! miasto jest wasze; wchodźcie!...
Po dokonanem zwycięstwie i rozproszeniu nieprzyjaciół, Joanna prowadzi w tryumfie Karola VII do Reims i tam obecną jest przy jego koronacyi. Lud wielbił ją, błogosławił, i czcią otaczał, możni zazdrościli chwały i powodzenia.
W krótkim stosunkowo czasie najważniejsze prowincye powróciły pod panowanie francuskiego króla; ale ponieważ należało wyzyskać zapał powszechny i gotowość do boju zdziesiątkowanej armii na odebranie Anglikom reszty zajmowanego kraju, nie przychylono się do prośb Joanny, która pragnęła porzucić już rycerskie rzemiosło. Zgodziła się na to niechętnie, jakby tknięta przeczuciem, że szczęścia nie zazna już w życiu.
Dnia 25 maja 1420[1] roku, w jednej z potyczek z Anglikami, którzy, ścigani wytrwale przez wojska francuskie zawsze pod wodzą Joanny d'Arc ustępowali piędź po piędzi z zagarniętej ziemi, Francuzów pobito. W popłochu ogólnym zapomniano o tej walecznej dziewicy, co zagrzewała wszystkich do boju, i dopiero z biuletynu przesłanego kanclerzowi okazało się, że wzięto ją do niewoli.
Początkowo Anglicy zamknęli Joannę w fortecy Beaulieu (czytaj: Bolje), ale gdy wyłamawszy kratę u okna, wyskoczyła na ziemię srodze się kalecząc, przewieźli ją do więzienia w Rouen (czytaj: Ruan), gdzie dla rzekomego bezpieczeństwa została przykuta żelaznymi łańcuchami do łóżka i ściany, tak, że wszelka chęć ucieczki, a nawet ruchy jej były udaremnione.
Mimo tak ciężkich katuszy, Joanna zdumiewała swoich sędziów i dozorców niezwykłym pogodzeniem się z losem i cierpliwością. W jej czystem, wolnem od podejrzeń sercu, tlała wciąż iskierka nadziei, że prędzej czy później, król a zwłaszcza wydźwignięty z toni przez nią naród francuski upomni się o swoją bohaterkę, i wyrwie ją z rąk wroga!... Daremne jednak były jej wyczekiwania.
Tymczasem Anglikom wiele zależało na tem, aby klęski swoje i przegrane bitwy upozorować wdaniem się w tę sprawę sił nadprzyrodzonych, t. j. szatańskich.
Chwycili się tego nikczemnego środka Anglicy. Joannie d'Arc, oskarżonej o podobną zbrodnię, duchowieństwo angielskie wytoczyło proces, który trwał przez rok długi i rozegrał się wzruszająco.
Za zmowę z dyabłem i wzniecenie buntu przeciw królowi Henrykowi VI została skazaną na spalenie żywcem na stosie!...
Dnia 31 maja 1431 roku niezliczone masy ludu w ponurem milczeniu zebrały się na placu kaźni. Joanna, uklęknąwszy około słupa przygotowanego na stos, raz jeszcze głośno i wyraźnie wyznała swoją niewinność i poprosiwszy kapłana, który jej towarzyszył, o krzyż do ucałowania, zaczęła sama odmawiać modlitwy za konających.
Gdy płomienie stosu zaczęły dosięgać ofiarę, ze wszystkich piersi wydarł się straszny krzyk żalu; płakali wszyscy, oprócz sędziów niemiłosiernych i zawziętych; wojsko, lud, nawet kat, któremu przy tem barbarzyńskiem dziele łzy oczy zalewały!
Zebrane prochy Dziewicy Orleańskiej rzucono do Sekwany, aby z nich nic, jako relikwia, dla narodu nie pozostało! Pokolenia następne śmierć tę pomściły, gdyż wieśniaczkę z Domremy cały świat uważa za chlubę Francyi! Kościół katolicki, zaliczywszy ją do rzędu Błogosławionych, zgodził się, aby jako Patronka Francyi w poczet Świętych policzoną została.
Odtąd przez cztery przeszło stulecia utrzymywała się wśród ludności francuskiej pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej nader żywa, zwłaszcza w samem mieście Orleanie, w którem co roku obchodzono 8 maja uroczystem nabożeństwem i procesyą pamiątkę ocalenia miasta.
Pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej rozszerzyła się także po innych krajach, bo rozmaici pisarze w różnych językach głosili jej chwałę, jej poświęcenie dla ojczyzny i bohaterstwo narodowe. O cnotach chrześcijańskich Joanny d’Arc mniej pisano, bo też mniej o nich wiedziano. Dopiero przed 60 laty, gdy jeden z uczonych francuskich ogłosił drukiem akta obydwu procesów w sprawie Dziewicy Orleańskiej, wystąpiły na jaw w całej pełni jej heroiczne cnoty chrześcijańskie. Odtąd poznano dokładnie nie tylko wielkie historyczne czyny bł. Joanny, ale poznano z taką dokładnością, jak rzadko u której Świętej, także całe jej życie duchowe, jej słowa a często nawet myśli, opromienione światłem świętości. Od tego też czasu wszyscy czciciele Dziewicy Orleańskiej zaczęli się krzątać gorliwie, żeby Kościół św. cześć tę publicznie zatwierdził.
Pierwsze zabiegi w tym względzie poczyniono we Francyi przed 40 laty, gdy z okazyi uroczystości 8 maja Biskup orleański wraz z 12 innymi Biskupami zwrócił się z prośbą do Piusa IX, żeby sprawę Joanny d’Arc zbadać polecił i na publiczną jej cześć zezwolił. Mimo to za papieża Piusa IX nie wiele w tej sprawie można było zrobić, bo różne ważne wypadki, zwłaszcza wojna francusko-niemiecka i wojny we Włoszech, które Papieżowi całe państwo wraz z Rzymem zabrały, stanęły temu na przeszkodzie.
Dopiero Leon XIII w lutym 1894 roku wyznaczył komisyę dla beatyfikacyi Joanny d’Arc, której od tego czasu przysługiwał tytuł „Czcigodnej.“ Po długich i bardzo szczegółowych badaniach tej komisyi ogłosił Pius X 6 stycznia 1904 dekret o heroicznych cnotach Dziewicy Orleańskiej, 13 grudnia 1908 uznał trzy cuda zdziałane za jej przyczyną za zupełnie pewne, wreszcie 18 kwietnia 1909 policzył ją w poczet Błogosławionych i wskazał światu chrześcijańskiemu nowy wzór, jak trzeba walczyć o Królestwo Boże.
Jednakże dopiero w dwa miesiące potem, gdy najwyższemu, złożonemu przeważnie z duchownych sądowi przedstawiono wiarogodne a pochlebne świadectwo o życiu Joanny d'Arc, zostało jej powierzonem dowództwo nad parutysiącznym oddziałem wojska, źle wyćwiczonego i nie zaprawionego do boju.
W pancerzu stalowym, z mieczem u boku i chorągwią w złote lilie haftowaną w rękach, dziewica-rycerz dosiadła białego konia i stanęła pod murami Orleanu.
Pierwszym jej czynem było wezwanie Anglików do poddania się, a ponieważ wezwanie to pozostało bez skutku, zaczęto wdzierać się na wały i szańce, usypane przez nieprzyjaciela. Atak okazał się niespodziewanym i gwałtownym, a nieustraszoność młodziutkiego wodza tak wielką, że mimo doświadczenia generałów angielskich, nie udało im się powstrzymać popłochu, jaki zapanował między wojskiem na widok nadciągającej odsieczy.
Anglicy, pobici prawie na wszystkich punktach, cofnęli się przez most do ostatniego fortu. Joanna dostrzega to, dopędza ich ze swoim oddziałem i lubo raniona już jakąś zabłąkaną strzałą, chwyta drabinę i zatyka chorągiew na zdobytym wyłomie, ze słowami: Żołnierze! miasto jest wasze; wchodźcie!...
Po dokonanem zwycięstwie i rozproszeniu nieprzyjaciół, Joanna prowadzi w tryumfie Karola VII do Reims i tam obecną jest przy jego koronacyi. Lud wielbił ją, błogosławił, i czcią otaczał, możni zazdrościli chwały i powodzenia.
W krótkim stosunkowo czasie najważniejsze prowincye powróciły pod panowanie francuskiego króla; ale ponieważ należało wyzyskać zapał powszechny i gotowość do boju zdziesiątkowanej armii na odebranie Anglikom reszty zajmowanego kraju, nie przychylono się do prośb Joanny, która pragnęła porzucić już rycerskie rzemiosło. Zgodziła się na to niechętnie, jakby tknięta przeczuciem, że szczęścia nie zazna już w życiu.
Dnia 25 maja 1420[1] roku, w jednej z potyczek z Anglikami, którzy, ścigani wytrwale przez wojska francuskie zawsze pod wodzą Joanny d'Arc ustępowali piędź po piędzi z zagarniętej ziemi, Francuzów pobito. W popłochu ogólnym zapomniano o tej walecznej dziewicy, co zagrzewała wszystkich do boju, i dopiero z biuletynu przesłanego kanclerzowi okazało się, że wzięto ją do niewoli.
Początkowo Anglicy zamknęli Joannę w fortecy Beaulieu (czytaj: Bolje), ale gdy wyłamawszy kratę u okna, wyskoczyła na ziemię srodze się kalecząc, przewieźli ją do więzienia w Rouen (czytaj: Ruan), gdzie dla rzekomego bezpieczeństwa została przykuta żelaznymi łańcuchami do łóżka i ściany, tak, że wszelka chęć ucieczki, a nawet ruchy jej były udaremnione.
Mimo tak ciężkich katuszy, Joanna zdumiewała swoich sędziów i dozorców niezwykłym pogodzeniem się z losem i cierpliwością. W jej czystem, wolnem od podejrzeń sercu, tlała wciąż iskierka nadziei, że prędzej czy później, król a zwłaszcza wydźwignięty z toni przez nią naród francuski upomni się o swoją bohaterkę, i wyrwie ją z rąk wroga!... Daremne jednak były jej wyczekiwania.
Tymczasem Anglikom wiele zależało na tem, aby klęski swoje i przegrane bitwy upozorować wdaniem się w tę sprawę sił nadprzyrodzonych, t. j. szatańskich.
Chwycili się tego nikczemnego środka Anglicy. Joannie d'Arc, oskarżonej o podobną zbrodnię, duchowieństwo angielskie wytoczyło proces, który trwał przez rok długi i rozegrał się wzruszająco.
Za zmowę z dyabłem i wzniecenie buntu przeciw królowi Henrykowi VI została skazaną na spalenie żywcem na stosie!...
Dnia 31 maja 1431 roku niezliczone masy ludu w ponurem milczeniu zebrały się na placu kaźni. Joanna, uklęknąwszy około słupa przygotowanego na stos, raz jeszcze głośno i wyraźnie wyznała swoją niewinność i poprosiwszy kapłana, który jej towarzyszył, o krzyż do ucałowania, zaczęła sama odmawiać modlitwy za konających.
Gdy płomienie stosu zaczęły dosięgać ofiarę, ze wszystkich piersi wydarł się straszny krzyk żalu; płakali wszyscy, oprócz sędziów niemiłosiernych i zawziętych; wojsko, lud, nawet kat, któremu przy tem barbarzyńskiem dziele łzy oczy zalewały!
Zebrane prochy Dziewicy Orleańskiej rzucono do Sekwany, aby z nich nic, jako relikwia, dla narodu nie pozostało! Pokolenia następne śmierć tę pomściły, gdyż wieśniaczkę z Domremy cały świat uważa za chlubę Francyi! Kościół katolicki, zaliczywszy ją do rzędu Błogosławionych, zgodził się, aby jako Patronka Francyi w poczet Świętych policzoną została.
Odtąd przez cztery przeszło stulecia utrzymywała się wśród ludności francuskiej pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej nader żywa, zwłaszcza w samem mieście Orleanie, w którem co roku obchodzono 8 maja uroczystem nabożeństwem i procesyą pamiątkę ocalenia miasta.
Pamięć o bohaterstwie Dziewicy Orleańskiej rozszerzyła się także po innych krajach, bo rozmaici pisarze w różnych językach głosili jej chwałę, jej poświęcenie dla ojczyzny i bohaterstwo narodowe. O cnotach chrześcijańskich Joanny d’Arc mniej pisano, bo też mniej o nich wiedziano. Dopiero przed 60 laty, gdy jeden z uczonych francuskich ogłosił drukiem akta obydwu procesów w sprawie Dziewicy Orleańskiej, wystąpiły na jaw w całej pełni jej heroiczne cnoty chrześcijańskie. Odtąd poznano dokładnie nie tylko wielkie historyczne czyny bł. Joanny, ale poznano z taką dokładnością, jak rzadko u której Świętej, także całe jej życie duchowe, jej słowa a często nawet myśli, opromienione światłem świętości. Od tego też czasu wszyscy czciciele Dziewicy Orleańskiej zaczęli się krzątać gorliwie, żeby Kościół św. cześć tę publicznie zatwierdził.
Pierwsze zabiegi w tym względzie poczyniono we Francyi przed 40 laty, gdy z okazyi uroczystości 8 maja Biskup orleański wraz z 12 innymi Biskupami zwrócił się z prośbą do Piusa IX, żeby sprawę Joanny d’Arc zbadać polecił i na publiczną jej cześć zezwolił. Mimo to za papieża Piusa IX nie wiele w tej sprawie można było zrobić, bo różne ważne wypadki, zwłaszcza wojna francusko-niemiecka i wojny we Włoszech, które Papieżowi całe państwo wraz z Rzymem zabrały, stanęły temu na przeszkodzie.
Dopiero Leon XIII w lutym 1894 roku wyznaczył komisyę dla beatyfikacyi Joanny d’Arc, której od tego czasu przysługiwał tytuł „Czcigodnej.“ Po długich i bardzo szczegółowych badaniach tej komisyi ogłosił Pius X 6 stycznia 1904 dekret o heroicznych cnotach Dziewicy Orleańskiej, 13 grudnia 1908 uznał trzy cuda zdziałane za jej przyczyną za zupełnie pewne, wreszcie 18 kwietnia 1909 policzył ją w poczet Błogosławionych i wskazał światu chrześcijańskiemu nowy wzór, jak trzeba walczyć o Królestwo Boże.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz