In Transfiguratione Domini Nostri Jesu Christi ~ Duplex II. classis
Tempora: Feria secunda infra Hebdomadam XI post Octavam Pentecostes II. Augusti
Tempora: Feria secunda infra Hebdomadam XI post Octavam Pentecostes II. Augusti
Uroczystość Przemienienia Pańskiego.
(Nastąpiło około roku Pańskiego 32).
Najpamiętniejszem zgromadzeniem w dziejach świata jest zebranie, jakie się odbyło w Galilei na górze Tabor w trzydziestym trzecim roku po Narodzeniu Chrystusa. Miał w niem udział Jezus Chrystus jako prawdziwy Bóg i prawdziwy człowiek nadprzyrodzonej piękności, którego oblicze jaśniało wonczas, jakoby słońce, a szaty były białe jak śnieg; miał w niem udział prawodawca Mojżesz, który przed 1500 laty zatopił zbrojne zastępy Faraona w falach Czerwonego Morza, a lud Izraelski z niewoli wyswobodził, wiodąc go do Ziemi obiecanej; miał w niem udział
1) Jezus Chrystus przewodniczył w tem zgromadzeniu jako najwyższy książę i prawodawca całego świata, jak to już był przepowiedział Prorok Izajasz: „Pan Sędzia nasz, Pan Zakonodawca nasz, Pan Król nasz.“ (Izajasz 33, 22). W tej właściwości uznał Go Mojżesz, który ogłosił prawa Starego Zakonu i począł przysposabiać lud wybrany do pojawienia się wielkiego króla; uznał Go Eliasz, który przemawiał za wypełnieniem prawa Starego Zakonu i podniecał tęsknotę za obiecanym Mesyaszem; w tejże właściwości zatwierdził Go sam Ojciec odwieczny, mówiąc: „Tenci jest Syn Mój miły, Jego słuchajcie.“Prorok Eliasz, który przed 900 laty dzieci Izraela zachęcił do ufności w miłosierdzie wszechmocnego Boga i do nadziei w obiecanego Zbawiciela; nadto mieli w niem udział trzej wielcy Apostołowie Nowego Zakonu, Piotr, Jakób i Jan, którzy później złożyli chlubne świadectwo swej wiary; wziął wreszcie w niem udział ukryty w tajemniczym obłoku Ojciec niebieski sam w towarzystwie chóru Aniołów. Wielki cel tego wzniosłego zgromadzenia był zdaniem najznamienitszych uczonych Pisma świętego trojaki:
Pan Jezus jest najwyższym królewskim prawodawcą całej ludzkości, nie tylko dlatego, że w Swych naukach wiary i obyczajów nałożył ludziom tak słodkie jarzmo i tak lekki ciężar; ale i dlatego, że Swą krwawą ofiarą na krzyżu i nieustanną ofiarą na ołtarzu uwalnia nas od klątwy grzechu i od lęku śmierci, i że łaskami sakramentalnemi dodaje nam sił i ochoczości. Dlatego też Eliasz i Mojżesz uznali na tem wzniosłem zebraniu arcykapłańską godność Jezusa, rozmawiając z Nim o dokonaniu żywota w Jerozolimie, tj. o Jego cierpieniach i śmierci na górze Kalwaryi. Stwierdził to sam Ojciec niebieski, oświadczając, że Tę ofiarę Sobie upodobał słowy: „Tenci jest Syn Mój miły, Jego słuchajcie.“ Ponieważ zaś kapłaństwo jest przywilejem pierworodztwa, przeto Bóg Ojciec, nazywając Go Synem, mianuje Go tem samem Arcykapłanem, który podejmie dzieło zbawienia świata. Tę fundamentalną prawdę chrześcijaństwa poznało trzech Apostołów na górze Tabor, zanim Jezusa wydano w ręce pogan, zanim Go smagano, oplwano i ukrzyżowano, a poznali ją dlatego, ażeby zapobiedz zgorszeniu, w któreby bez tej nauki byli popadli.
2) Pan Jezus okazał się na tem zgromadzeniu sprawcą i szafarzem chwały niebieskiej i zbawienia. Bezpośrednio bowiem przed wejściem na górę przemienienia mówił był o wielkiej nagrodzie, której wiernym następcom udzieli w dniu, w jakim wróci w majestacie Ojca Swego niebieskiego, aby sądzić żywych i umarłych. Dodał nawet, że niektórzy z Jego uczniów jeszcze tego dożyją, iż ujrzą Syna Człowieczego w Jego Królestwie. Tych słów pociechy dotrzymał Zbawiciel na górze Tabor, gdzie się trzem Apostołom pokazał w całym odwiecznym majestacie i nadprzyrodzonej piękności i gdzie im pozwolił oglądać w odwiecznej chwale, już dawno zmarłe Swe sługi: Mojżesza i Eliasza. Piotr, Jakób i Jan ujrzeli rzeczywiście w tej rażącej światłości krainę pozaziemską, tajemnicę wieczności, za którą serce ludzkie tak mocno tęskni. Mojżesz bowiem i Eliasz przybyli z kraju szczęśliwych i pojawiwszy się na zgromadzeniu we własnej osobie, dali tem samem dowód, że poza grobem jest życie nieśmiertelne i odwet sprawiedliwy, że tam się połączą ci, co tu byli jednej myśli i zjednoczeni miłością Boga chodzili Jego drogami, chociażby ich na ziemi przedzielały tysiące mil i lat; że wszyscy cnotliwi, bądź imiona ich są nam znane, bądź nieznane, ojcowie i matki, którzy tu na ziemi jednoczyli się w miłości Boga, na drugim świecie znajdą się wszyscy w radości niebieskiej. Pan Jezus świetnem pojawieniem się Mojżesza i Eliasza udowodnił Apostołom, że i śmiertelni ludzie w życiu wiekuistem udział mieć będą.
3) Pan Jezus pragnął drogich Mu Apostołów i wszystkich wiernych w przyszłości obecnością Mojżesza i Eliasza zachęcić, aby trudy i utrapienia życia ziemskiego znosili mężnie i aby krzepili się nadzieją, że ich niebiescy bracia o nich pamiętać będą, że ich w potrzebie nie opuszczą, i że nagroda ich wytrwałości będzie wielką i słynną. Obecność bowiem na tem zgromadzeniu Mojżesza i Eliasza, którzy z Panem Jezusem mówili o dokonaniu dzieła, któremu niegdyś poświęcili cały czas i wszystkie siły swego życia, stanowi dla chrześcijan-katolików radosną rękojmię, że siedzący po prawicy Ojca Jezus Chrystus, razem z orszakiem Świętych Pańskich, nigdy nie odstąpili Kościoła wojującego i toczącego bój z bramami piekielnemi.
2) Pan Jezus okazał się na tem zgromadzeniu sprawcą i szafarzem chwały niebieskiej i zbawienia. Bezpośrednio bowiem przed wejściem na górę przemienienia mówił był o wielkiej nagrodzie, której wiernym następcom udzieli w dniu, w jakim wróci w majestacie Ojca Swego niebieskiego, aby sądzić żywych i umarłych. Dodał nawet, że niektórzy z Jego uczniów jeszcze tego dożyją, iż ujrzą Syna Człowieczego w Jego Królestwie. Tych słów pociechy dotrzymał Zbawiciel na górze Tabor, gdzie się trzem Apostołom pokazał w całym odwiecznym majestacie i nadprzyrodzonej piękności i gdzie im pozwolił oglądać w odwiecznej chwale, już dawno zmarłe Swe sługi: Mojżesza i Eliasza. Piotr, Jakób i Jan ujrzeli rzeczywiście w tej rażącej światłości krainę pozaziemską, tajemnicę wieczności, za którą serce ludzkie tak mocno tęskni. Mojżesz bowiem i Eliasz przybyli z kraju szczęśliwych i pojawiwszy się na zgromadzeniu we własnej osobie, dali tem samem dowód, że poza grobem jest życie nieśmiertelne i odwet sprawiedliwy, że tam się połączą ci, co tu byli jednej myśli i zjednoczeni miłością Boga chodzili Jego drogami, chociażby ich na ziemi przedzielały tysiące mil i lat; że wszyscy cnotliwi, bądź imiona ich są nam znane, bądź nieznane, ojcowie i matki, którzy tu na ziemi jednoczyli się w miłości Boga, na drugim świecie znajdą się wszyscy w radości niebieskiej. Pan Jezus świetnem pojawieniem się Mojżesza i Eliasza udowodnił Apostołom, że i śmiertelni ludzie w życiu wiekuistem udział mieć będą.
3) Pan Jezus pragnął drogich Mu Apostołów i wszystkich wiernych w przyszłości obecnością Mojżesza i Eliasza zachęcić, aby trudy i utrapienia życia ziemskiego znosili mężnie i aby krzepili się nadzieją, że ich niebiescy bracia o nich pamiętać będą, że ich w potrzebie nie opuszczą, i że nagroda ich wytrwałości będzie wielką i słynną. Obecność bowiem na tem zgromadzeniu Mojżesza i Eliasza, którzy z Panem Jezusem mówili o dokonaniu dzieła, któremu niegdyś poświęcili cały czas i wszystkie siły swego życia, stanowi dla chrześcijan-katolików radosną rękojmię, że siedzący po prawicy Ojca Jezus Chrystus, razem z orszakiem Świętych Pańskich, nigdy nie odstąpili Kościoła wojującego i toczącego bój z bramami piekielnemi.
Nauka moralna.
Oglądanie Oblicza Pańskiego jest szczęściem, jakiego używają Święci w Królestwie niebieskiem. I ty, duszo chrześcijańska, masz tego szczęścia używać po wszystkie wieki. Czyż serce twoje za niem nie tęskni? Czemże jest wszelki przepych tego świata? Marnością i znikomością tylko. Jeśli przeto na ziemi jakie dzieło sztuki, dziwny blask gwiazd, przepyszna barwa kwiatów tak zachwyca twoje oko, zważ, jak pięknym, jak doskonałym, jak wspaniałym i zachwycającym być musi widok Tego, który tego wszystkiego jest sprawcą. Nie dziw przeto, że gdy Piotr ujrzał Jezusa w majestacie Jego, zapomniał o całym świecie i na wieki chciał pozostać na górze.
Papież Kalikst III ustanowił w Kościele katolickim święto Przemienienia Pańskiego w roku 1457 i wyznaczył na tę uroczystość dzień 6 sierpnia. Powód dało mu do tego utrapienie, jakiego doznawał podówczas świat chrześcijański od Turków. Zaprowadzeniem tego święta chciał pobożny Papież wy błagać u Wszechmocnego pomoc. Dzisiaj już nie jest ta uroczystość świętem nakazanem, mimo to winien każdy prawowierny katolik mieć na pamięci ów cudowny wypadek i chować go głęboko w sercu.
Papież Kalikst III ustanowił w Kościele katolickim święto Przemienienia Pańskiego w roku 1457 i wyznaczył na tę uroczystość dzień 6 sierpnia. Powód dało mu do tego utrapienie, jakiego doznawał podówczas świat chrześcijański od Turków. Zaprowadzeniem tego święta chciał pobożny Papież wy błagać u Wszechmocnego pomoc. Dzisiaj już nie jest ta uroczystość świętem nakazanem, mimo to winien każdy prawowierny katolik mieć na pamięci ów cudowny wypadek i chować go głęboko w sercu.
Modlitwa.
Boże i Panie mój, który w cudownem Przemienieniu Jednorodzonego Syna Twojego tajemnice wiary świadectwem Ojców Starego Zakonu utwierdziłeś, a głosem z Nieba wyszłym wśród jasnego obłoku oznajmiłeś cudownie istne przyznanie wiernych za Syny Twoje, spraw miłościwie, abyśmy Króla chwały współspadkobiercami i tejże chwały wspólnikami się stali. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, który króluje w Niebie i na ziemi. Amen.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 6-go sierpnia na górze Tabor Przemienienie Pana naszego Jezusa Chrystusa. — W Rzymie przy drodze Apijskiej w cymetryum Kallista dzień zgonu św. Ksystusa II, Papieża i Męczennika, który w waleryańskiem prześladowaniu ugodzony mieczem, otrzymał koronę męczeńską. — Również św. Męczenników Felicyssyma i Agapita, Dyakonów wspomnianego Papieża Ksystusa, oraz Subdyakonów Januaryusza, Magnusa, Wincencyusza i Stefana, których razem z nim ścięto i w cymetryum Pretekstata pogrzebano. Jak św. Cypryan pisze, doznał z nimi śmierci męczeńskiej także niejakiś Kwartus. — W klasztorze benedyktyńskim św. Piotra w Kardennie pod Burgos w Hiszpanii śmierć męczeńska św. Stefana, Opata z 200 mnichami jego, którzy przez Saracenów dla Wiary św. zabici, pochowani zostali przez chrześcijan w tym samym klasztorze. — W Alkali w Hiszpanii cierpienia dwóch św. Braci Justa i Pastora. Obaj byli jeszcze chłopiętami i chodzili do szkoły, gdy wybuchło prześladowanie. Na pierwszą wieść o tem porzucili tabliczki i stawili się dobrowolnie przed starostą Dacyanem jako chrześcijanie. Tenże kazał ich pojmać i obić laskami. Ponieważ jednak mimo to pozostali stałymi i dodawali sobie nawzajem odwagi, zostali wreszcie poza miastem ścięci mieczem katowskim. — W Rzymie pamiątka św. Hormisdasa, Papieża i Wyznawcy. — W Amidzie w Mezopotamii pamiątka św. Jakóba, Pustelnika, słynnego dla wielu cudów swoich.
Introitus Ps 76:19. Illuxérunt coruscatiónes tuæ orbi terræ: commóta est et contrémuit terra. Ps 83:2-3 Quam dilécta tabernácula tua, Dómine virtútum! concupíscit, et déficit ánima mea in átria Dómini. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen Illuxérunt coruscatiónes tuæ orbi terræ: commóta est et contrémuit terra. |
1
IntroitPs 76:19 Błyskawice Twoje rozjaśniły widnokrąg: zatrzęsła się ziemia i zadygotała. Ps 83:2-3 Jak miłe są przybytki Twoje, Panie Zastępów! Wzdycha i tęskni dusza moja do przedsionków Pańskich. V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. Błyskawice Twoje rozjaśniły widnokrąg: zatrzęsła się ziemia i zadygotała. |
Gloria | Gloria |
Oratio Orémus. Deus, qui fídei sacraménta in Unigéniti tui gloriósa Transfiguratióne patrum testimónio roborásti, et adoptiónem filiórum perféctam, voce delápsa in nube lúcida, mirabíliter præsignásti: concéde propítius; ut ipsíus Regis glóriæ nos coherédes effícias, et ejúsdem glóriæ tríbuas esse consórtes. Per eundem Dominum nostrum Jesum Christum filium tuum, qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti, Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Ss. Xysti II Papæ, Felicissimi et Agapiti Mm. Deus, qui nos concédis sane in Mártyrum tuórum Xysti Felicíssimi et Agapíti natalítia cólere: da nobis in ætérna beatitúdine de eórum societáte gaudére. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
3
KolektaMódlmy się. Boże, Tyś przy chwalebnym Przemienieniu jednorodzonego Syna Twojego potwierdził tajemnice wiary świadectwem Ojców, a przez głos wychodzący z jasnego obłoku przedziwnie zapowiedziałeś doskonałe przybranie nas za dzieci; spraw łaskawie, abyśmy się stali współdziedzicami Króla chwały i tejże chwały uczestnikami. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności tegoż Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Wspomnienie śś. Sykstusa II, Papieża, oraz Felicysyma i Agapita Boże, który nam pozwalasz obchodzić narodziny dla nieba świętych Męczenników Twoich Sykstusa, Felicysyma i Agapita: daj nam w wiecznej szczęśliwości radować się ich towarzystwem. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Lectio Léctio Epístolæ beáti Petri Apóstoli. 2 Petri 1:16-19 Caríssimi: Non doctas fábulas secúti notam fecimus vobis Dómini nostri Jesu Christi virtútem et præséntiam: sed speculatores facti illíus magnitudinis. Accipiens enim a Deo Patre honórem et glóriam, voce delapsa ad eum hujuscemodi a magnifica glória: Hic est Fílius meus diléctus, in quo mihi complacui, ipsum audíte. Et hanc vocem nos audivimus de coelo allatam, cum essemus cum ipso in monte sancto. Et habémus firmiórem propheticum sermónem: cui bene facitis attendentes, quasi lucérnæ lucénti in caliginóso loco, donec dies elucescat et lucifer oriátur in córdibus vestris. R. Deo gratias. |
4
LekcjaCzytanie z Listu świętego Piotra Apostoła. 2 P 1:16-19 Św. Piotr, naoczny świadek Przemienienia, powołuje się na świadectwo Ojca Niebieskiego o Chrystusie. Najmilsi: Nie w oparciu o zmyślone baśnie oznajmiliśmy wam moc i przyjście Pana naszego Jezusa Chrystusa, lecz oglądaliśmy na własne oczy Jego wielkość. Albowiem odebrał On od Boga Ojca cześć i chwałę i gdy doszedł do Niego taki głos z przedziwnego obłoku: Ten jest Syn mój miły, w którym upodobałem sobie, Jego słuchajcie – my słyszeliśmy ten głos, który dochodził z nieba, gdy byliśmy z Nim na górze świętej. I tak potwierdzona była mowa Proroków, której trzymając się jako świecy w ciemnym świecącej miejscu, dobrze uczynicie. Póki dzień nie zaświta i nie wzejdzie jutrzenka w sercach waszych. R. Bogu dzięki. |
Graduale Ps 44:3; 44:2 Speciosus forma præ fíliis hóminum: diffúsa est grátia in lábiis tuis. V. Eructávit cor meum verbum bonum: dico ego ópera mea Regi. Allelúja, allelúja Ps 7:26 Candor est lucis ætérnæ, spéculum sine mácula, et imágo bonitátis illíus. Allelúja. |
5
GraduałPs 44:3; 44:2 Postacią Tyś piękniejszy nad synów ludzkich, wdzięk rozlał się na Twoich wargach. V. Z mego serca płynie piękne słowo, pieśń moją śpiewam dla Króla. Alleluja, alleluja. Ps 7:26 On jest jasnością wiecznej światłości, wiernym odbiciem Boga i wyobrażeniem dobroci Jego. Alleluja. |
Evangelium Sequéntia ✠ sancti Evangélii secúndum Matthǽum. R. Gloria tibi, Domine! Matt 17:1-9 In illo témpore: Assúmpsit Jesus Petrum, et Jacóbum, et Joánnem fratrem ejus, et duxit illos in montem excélsum seórsum: et transfigurátus est ante eos. Et resplénduit fácies ejus sicut sol: vestiménta autem ejus facta sunt alba sicut nix. Et ecce, apparuérunt illis Moyses et Elías cum eo loquéntes. Respóndens autem Petrus, dixit ad Jesum: Dómine, bonum est nos hic esse: si vis, faciámus hic tria tabernácula, tibi unum, Móysi unum et Elíæ unum. Adhuc eo loquénte, ecce, nubes lúcida obumbrávit eos. Et ecce vox de nube, dicens: Hic est Fílius meus diléctus, in quo mihi bene complácui: ipsum audíte. Et audiéntes discípuli, cecidérunt in fáciem suam, et timuérunt valde. Et accéssit Jesus, et tétigit eos, dixítque eú Surgite, et nolíte timére. Levántes autem óculos suos, néminem vidérunt nisi solum Jesum. Et descendéntibus illis de monte, præcépit eis Jesus, dicens: Némini dixéritis visiónem, donec Fílius hóminis a mórtuis resúrgat. R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
6
EwangeliaCiąg dalszy ✠ Ewangelii świętej według Mateusza. R. Chwała Tobie Panie. Mt 17:1-9 Onego czasu: Wziął Jezus Piotra i Jakuba, i Jana brata jego, i zaprowadził ich na górę wysoką na uboczu. I przemienił się przed nimi: i rozjaśniało oblicze Jego jako słońce, szaty zaś Jego stały się białe jako śnieg. I oto ukazali się im Mojżesz i Eliasz, rozmawiający z Nim. A odpowiadając Piotr rzekł do Jezusa: «Panie, dobrze nam tu być; jeżeli chcesz uczyńmy tu trzy przybytki: Tobie jeden, Mojżeszowi jeden i Eliaszowi jeden». Gdy on to jeszcze mówił, oto obłok jasny okrył ich. I oto głos z obłoku mówiący: «Ten jest Syn mój miły, w którym upodobałem sobie: Jego słuchajcie». A słysząc to uczniowie padli na oblicze swoje i zlękli się bardzo. I przystąpił Jezus, dotknął ich i rzekł im: «Wstańcie, a nie lękajcie się». A podniósłszy oczy swe, nikogo nie widzieli, jeno samego Jezusa. A gdy zstępowali z góry, przykazał im Jezus mówiąc: «Nikomu nie mówcie o widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie». R. Chwała Tobie, Chryste. S. Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. |
Credo | Credo |
Offertorium Ps 111:3 Glória et divítiæ in domo ejus: et justítia ejus manet in saeculum saeculi, allelúja. |
8
OfiarowaniePs 111:3 Zasoby i bogactwa będą w jego domu, a hojność jego będzie trwała zawsze. Alleluja. |
Secreta Obláta, quǽsumus, Dómine, múnera gloriósa Unigéniti tui Transfiguratióne sanctífica: nosque a peccatórum máculis, splendóribus ipsíus illustratiónis emunda. Per eundem Dominum nostrum Jesum Christum filium tuum, qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti, Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Ss. Xysti II Papæ, Felicissimi et Agapiti Mm. Múnera tibi, Dómine, nostræ devotiónis offérimus: quæ et pro tuórum tibi grata sint honóre Justórum, et nobis salutária, te miseránte, reddántur. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
9
SecretaPanie, poświęć składane ofiary przez chwalebne Przemienienie jednorodzonego Syna Twego, a nas oczyść od zmaz grzechowych blaskiem Jego światłości. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności tegoż Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Wspomnienie śś. Sykstusa II, Papieża, oraz Felicysyma i Agapita Ofiarujemy Ci, Panie, te dary jako wyraz naszego oddania; przyjmij je łaskawie ku chwale Twoich Świętych i spraw w Swoim miłosierdziu, aby przyczyniły się do naszego zbawienia. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Prefatio de Nativitate Domini Vere dignum et justum est, æquum et salutáre, nos tibi semper et ubíque grátias ágere: Dómine sancte, Pater omnípotens, ætérne Deus: Quia per incarnáti Verbi mystérium nova mentis nostræ óculis lux tuæ claritátis infúlsit: ut, dum visibíliter Deum cognóscimus, per hunc in invisibílium amorem rapiámur. Et ideo cum Angelis et Archángelis, cum Thronis et Dominatiónibus cumque omni milítia coeléstis exércitus hymnum glóriæ tuæ cánimus, sine fine dicéntes. |
10
PrefacjaPrefacja o Bożym Narodzeniu Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy zawsze i wszędzie Tobie składali dziękczynienie, Panie, Ojcze święty, wszechmogący, wieczny Boże: Albowiem przez tajemnicę wcielonego Słowa zajaśniał oczom naszej duszy nowy blask Twojej światłości, abyśmy poznając Boga w widzialnej postaci, zostali przezeń porwani do umiłowania rzeczy niewidzialnych. Przeto z Aniołami i Archaniołami, z Tronami i Państwami oraz ze wszystkimi hufcami wojska niebieskiego śpiewamy hymn ku Twej chwale, wołając bez końca: |
Communicántes, et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed | Zjednoczeni w Świętych Obcowaniu, ze czcią wspominamy najpierw chwalebną zawsze Dziewicę Maryję, Matkę Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa: |
Communio Matt 17:9 Visiónem, quam vidístis, némini dixéritis, donec a mórtuis resúrgat Fílius hóminis. |
13
KomuniaMt 17:9 Nikomu nie mówcie o widzeniu, aż Syn Człowieczy zmartwychwstanie. |
Postcommunio Orémus. Præsta, quǽsumus, omnípotens Deus: ut sacrosáncta Fílii tui Transfiguratiónis mystéria, quæ sollemni celebrámus offício, purificáta mentis intellegéntia consequámur. Per eundem Dominum nostrum Jesum Christum filium tuum, qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti, Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Ss. Xysti II Papæ, Felicissimi et Agapiti Mm. Præsta nobis, quǽsumus, Dómine: intercedéntibus sanctis Martyribus tuis Xysto, Felicíssimo et Agapíto; ut, quod ore contíngimus, pura mente capiámus. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
14
PokomuniaMódlmy się. Spraw, prosimy, wszechmogący Boże, abyśmy czystym i jasnym umysłem pojęli najświętszą tajemnicą Przemienienia Syna Twego, którą dzisiaj uroczyście obchodzimy. Przez tegoż Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności tegoż Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Wspomnienie śś. Sykstusa II, Papieża, oraz Felicysyma i Agapita Prosimy Cię, Panie, za wstawiennictwem Twoich Męczenników Sykstusa, Felicysyma i Agapita, daj nam przyjąć czystą duszą to, co spożyliśmy ustami. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Żywot świętobliwego Stanisława Hozyusza, Kardynała.
(Żył około roku Pańskiego 1504).
Święty Stanisław, Biskup warmiński i Kardynał, mąż około Kościoła katolickiego wielce zasłużony, wytrwały bojownik przeciw kacerstwu, znakomity pisarz i uczony. Urodził się w Krakowie w roku 1504 z rodziny mieszczańskiej Hoss, która pochodziła z Niemiec; pisał się zaś z łacińska Hosius. Już w dziecięcych latach dziwną chęć do nabożeństwa po sobie pokazował, przeto matka jego z radością na to patrząc, jeszcze nie dorosłemu, już wszystkie szaty kapłańskie sporządzała, od złota i pereł kosztowne, których potem zostawszy kapłanem przy ołtarzu używał. Okazywał się w nim wielki pochop do nauk, gdy trzech się razem języków uczył, łacińskiego, niemieckiego i polskiego, ale nie mniejszy do cnoty, kiedy żywoty Świętych czytając, z nich sobie zbierał przykłady do naśladowania.
Z Wilna do akademii krakowskiej posłany, chwalebnie w wysokich umiejętnościach postąpił. A że na ów czas trafił, kiedy się luterskie nowinki w Wittenberdze krzewić poczęły, żeby im według siły wieku swego zaraz na początku się oparł, wierszem opisał tak luterskiej sekty płochość, jako i zdradę heretycką, a potem które tylko tymże jadem zarażone książki w ręce jego wpadły, wszystkie z żarliwości o wiarę palił. Za osobliwego obrońcę obrał był sobie patrona swego, św. Stanisława, Biskupa, do którego co piątek na Skałkę uczęszczał. Przez tego św. Męczennika przyczynę, prosił sobie u Boga o dar czystości, jakoż w tej cnocie jeszcze i natenczas tak się ćwiczył, że od własnej siostry poniewolnie prawie do tańca w dni zapustne wyciągniony, gwałtem się wydarłszy uszedł.
Szczęścił mu Bóg za to w naukach tak, że Piotr Tylicki, Biskup krakowski i podkanclerzy, widząc jego dowcip piękny radził mu aby dla większego postępu do Włoch się udał. W Padwie tedy a potem w Bolonii pod doktorem Łazarzem Bonamikiem słuchając lekcyi, wkrótce obojga prawa doktorem zawołanym został. Do Polski skoro powrócił, jako insi tak osobliwie Samuel Maciejowski, Biskup krakowski wielce go sobie ważył i za jego zaleceniem król Zygmunt I między sekretarzów swoich go policzył, a umierając, synowi swemu zalecił, żeby go do najpierwszej któraby w Prusach wakowała infuły wyniósł.
Nim jednak do pasterskiej godności postąpił, wydawała się w nim wielka żarliwość, z której on zaczął kazania do ludzi. Atoli że nie miał do tego niektórych przymiotów, kiedy mówić z pożytkiem nie mógł, przynajmniej piórem chciał służyć zbawieniu bliźnich, zaczem kazania już polskim, już niemieckim, już łacińskim językiem pisał, które wymowniejszym kaznodziejom podawając, wiele Bogu dusz pozyskał. Gdy zawakowało Biskupstwo Chełmińskie, dysydenci wszystkiemi siłami do tego mu u króla przeszkadzali, nawet Hozyuszowi znaczne upominki dawali, aby się był z tej godności wyłamał, ale on podarunkami gardził, a sam dosyć koło tego pracował aby nie był Biskupem, uważając się tego niegodnym. Lecz król August, jako przyrzekł ojcu swemu, tak Hozyusza Biskupem Chełmińskim prawie poniewolnie uczynił.
Nie długo trwało, a z chełmińskiej na warmińską dyecezyę postąpił; wszędzie nie tylko nauką ale i przykładnem życiem owieczki sobie powierzone do Boga prowadząc, dlatego pacierze kapłańskie codziennie klęcząc mawiał. W dni święte z zamku Heilsborskiego do kościoła zstępował, tam na Mszach, kazaniach, procesyach i innych obrządkach, nieprzerwanie aż do końca bywał obecnym. Ubóstwo, jako tylko mógł, ratował. Żadnego heretyka między domowymi swymi nie ścierpiał i owszem Prajkę, starostę Brunsberskiego, którego żona heretyczka do luteryi pociągnęła, z urzędu złożył nic się nic oglądając na królewskie za nim przyczynienia.
Na Synod prowincyonalny Piotrkowski od Mikołaja Dzierzgowskiego Arcybiskupa gnieźnieńskiego złożony, lubo nie był obwiązany, z niebezpieczeństwem życia swego jechał, albowiem gdy Wisłę na statkuZ Wilna do akademii krakowskiej posłany, chwalebnie w wysokich umiejętnościach postąpił. A że na ów czas trafił, kiedy się luterskie nowinki w Wittenberdze krzewić poczęły, żeby im według siły wieku swego zaraz na początku się oparł, wierszem opisał tak luterskiej sekty płochość, jako i zdradę heretycką, a potem które tylko tymże jadem zarażone książki w ręce jego wpadły, wszystkie z żarliwości o wiarę palił. Za osobliwego obrońcę obrał był sobie patrona swego, św. Stanisława, Biskupa, do którego co piątek na Skałkę uczęszczał. Przez tego św. Męczennika przyczynę, prosił sobie u Boga o dar czystości, jakoż w tej cnocie jeszcze i natenczas tak się ćwiczył, że od własnej siostry poniewolnie prawie do tańca w dni zapustne wyciągniony, gwałtem się wydarłszy uszedł.
Szczęścił mu Bóg za to w naukach tak, że Piotr Tylicki, Biskup krakowski i podkanclerzy, widząc jego dowcip piękny radził mu aby dla większego postępu do Włoch się udał. W Padwie tedy a potem w Bolonii pod doktorem Łazarzem Bonamikiem słuchając lekcyi, wkrótce obojga prawa doktorem zawołanym został. Do Polski skoro powrócił, jako insi tak osobliwie Samuel Maciejowski, Biskup krakowski wielce go sobie ważył i za jego zaleceniem król Zygmunt I między sekretarzów swoich go policzył, a umierając, synowi swemu zalecił, żeby go do najpierwszej któraby w Prusach wakowała infuły wyniósł.
Nim jednak do pasterskiej godności postąpił, wydawała się w nim wielka żarliwość, z której on zaczął kazania do ludzi. Atoli że nie miał do tego niektórych przymiotów, kiedy mówić z pożytkiem nie mógł, przynajmniej piórem chciał służyć zbawieniu bliźnich, zaczem kazania już polskim, już niemieckim, już łacińskim językiem pisał, które wymowniejszym kaznodziejom podawając, wiele Bogu dusz pozyskał. Gdy zawakowało Biskupstwo Chełmińskie, dysydenci wszystkiemi siłami do tego mu u króla przeszkadzali, nawet Hozyuszowi znaczne upominki dawali, aby się był z tej godności wyłamał, ale on podarunkami gardził, a sam dosyć koło tego pracował aby nie był Biskupem, uważając się tego niegodnym. Lecz król August, jako przyrzekł ojcu swemu, tak Hozyusza Biskupem Chełmińskim prawie poniewolnie uczynił.
Nie długo trwało, a z chełmińskiej na warmińską dyecezyę postąpił; wszędzie nie tylko nauką ale i przykładnem życiem owieczki sobie powierzone do Boga prowadząc, dlatego pacierze kapłańskie codziennie klęcząc mawiał. W dni święte z zamku Heilsborskiego do kościoła zstępował, tam na Mszach, kazaniach, procesyach i innych obrządkach, nieprzerwanie aż do końca bywał obecnym. Ubóstwo, jako tylko mógł, ratował. Żadnego heretyka między domowymi swymi nie ścierpiał i owszem Prajkę, starostę Brunsberskiego, którego żona heretyczka do luteryi pociągnęła, z urzędu złożył nic się nic oglądając na królewskie za nim przyczynienia.
Alojzy Lippoman, Biskup weroneński i Nuncyusz Apostolski pod te czasy bawiący w Polsce, doniósł do Rzymu apostolskie zabiegi Hozyusza około wiary katolickiej i dlatego Ojciec święty Paweł IV wezwał go do siebie, żeby się był z nim o sposobach naradził, którymi by tak wielkiej zgubie dusz w herezyę uplątanych mogło się zabieżeć. Słyszał Papież jego żarliwe około trzody Chrystusowej rady i umyślił go Kardynałem uczynić, ale śmierć zamysły jego zbiła. Nastąpił na Apostolską Stolicę Pius IV; ten Hozyusza do Ferdynanda cesarza i Maksymiliana króla czeskiego Nuncyuszem swoim wysłał, gdzie na tych mocarstwach trzy lata pracował i nakoniec to na nich wymógł, że pozwolili, aby przerwany Sobór Trydencki był znowu zebrany i ukończony.niewarownym przebywał, a lód nagle się łamiący łódź pogrążał, Hozyusz oczy do nieba podniósłszy zawołał: „Chryste! o rzecz Twoją idzie, ratuj nas!“ a tak cudownie z innymi ocalał. Na owym Synodzie jednych w wierze chwiejących się utwierdził, drugich do obrony Kościoła katolickiego zachęcił, podawszy naprzód bardzo uczone i mocne pismo Arcybiskupom i Biskupom, a wkońcu inną książkę pod tytułem „Wyznanie chrześcijańskie“ jako przeciwstawienie niegdyś wydanego od heretyków wyznania Augsburskiego.
Papież tem ucieszony, Hozyuszowi Kardynalski kapelusz posłał do Wiednia a wkrótce go legatem swoim i prezydentem na tenże Sobór naznaczył i ogłosił. Z jaką zaś sławą imienia polskiego tam obstawał Hozyusz, trudno wypowiedzieć, to się jednak słusznie mówić może, że wielka część szczęśliwego powodzenia tego Synodu jemu się i jego zabiegom przypisać powinna. Na początkach samych przybycia jego do Trydentu, zapadł był na ciężką niemoc, w której gdy mu tak lekarze jako inni ojcowie radzili, aby jadł mięsne potrawy, nie dał się na to namówić. Janowi Ocieskiemu pod te czasy kanclerzowi koronnemu, który go do tego listem nakłaniał żeby był na Synodzie wyjednał dla Polski pozwolenie jedzenia z nabiałem w dni postne, żadną miarą tego się podjąć nie chciał i mądrym listem dobrze mu zapłacił.
Gdy szczęśliwie przy serdecznem staraniu Hozyusza doszedł święty Sobór Trydencki do skutku, przyłożył nie mniej i do tego pracy, aby od państw chrześcijańskich był przyjęty i zachowany. Niezliczoną moc listów mądrych względem tego do cesarza rzymskiego, królów i książąt, do ich konsyliarzów pisał i rozsyłał. A że przeciw niemu wielki gwar ze strony panów trącących w Polsce herezyą powstał, że długo nie mieszkał w ojczyźnie i od jej usług oddalił się, więc pisał do Papieża, prosząc o pozwolenie, aby do swej dyecezyi powrócił. Zezwolił na to Ojciec św. i listownie za podjęte dla Kościoła Bożego prace z wdzięcznością mu podziękował.
Powróciwszy zaś Hozyusz do ojczyzny naprzód wszystkie siły swoje łożył, aby w dyecezyi warmińskiej (do której już heretyckie powietrze z blizkich Niemiec zaszło) to wszystko było wykonano, co na powszechnym Synodzie Trydenckim świętobliwie było postanowione, w czem trudności wielkie z niebezpieczeństwem życia zażył. Lecz to wszystko zwyciężył i sam do zhukanych w Brunsberdze swoich owiec zjechawszy, prawdę im wytykał i fałsze hydził, pomagali mu do tego sprowadzeni od niego z Włoch Księża Jezuici, choć i kamieniami i błotem na nich rzucano i inne pogardy im wyrządzano. A chociaż w pomienionem mieście upór heretycki zatwardził serca, przecież Hozyusz nie ustawał w gorliwości swojej za wiarę, a w Elblągu choć wzburzone na siebie zastał miasto, jednak gorącemi słowy wielu z drogi nieprawości i błędu do uznania prawdy katolickiej przyprowadził.
Najcięższy miał Hozyusz na sercu żal z tego, że heretycy Zygmunta Augusta króla zdradliwie podchodzili, iż choć był katolikiem, jednak i rad słuchał nowinek heretyckich i skutecznie się im nie zastawiał. Więc go Hozyusz o to i publicznie napominał, aby swojem pobłażaniem nie dał się krzewić złemu, a choć dziwnie śmiałe były Hozyusza słowa, Duch Boski który przezeń mówił, to sprawił, że się nań król nie gniewał i owszem mu dziękował, że nie pochlebnie z nim idzie i raz do niego rzekł: „Czyń jakoś zaczął, i opowiadaj mi wolę Boską; wiem że nikomu nigdy nie pochlebiłeś i dla zbawienia mego mówisz, cokolwiek mówisz.“
Jakoż nie ustawał prawdy mówić królowi nowy ten Stanisław. Przyjechał pewnego czasu król do Gdańska, zjechał tam spieszno za nim Hozyusz w rzeczy na powitanie króla, ale oraz aby czego szkodliwego wierze nie wytargowali na nim Gdańszczanie. Przeto gdy wielkim gwarem pospólstwa, tudzież i złotem nalegali na króla, aby wyznanie Augsburskie od lutrów uknowane podali królowi do aprobacyi, Hozyusz niczem nie dający się ustraszyć, przemówił do króla: „Nie mieszaj się o królu do rzeczy kościelnych, ani Biskupom nie wiąż gęby, ale raczej ucz się od nich. Tobie Bóg rządy królestwa zlecił, nam Kościół powierzył. Do króla należą zamki i pałace, do Biskupa należą kościoły. I owszem ty broń stanu Kościoła przeciw heretykom, aby Chrystusowa ręka broniła panowania twego.“
Gdy tak Hozyusz na dobro katolickie i ojczyzny swej pracował, Zygmunt August posłem go swoim do Rzymu wysłał. Mile go przyjął św. Pius V, Papież (który go w jednym liście kolumną Kościoła św. nazwał), a gdy ten przeniósł się do wieczności, Grzegorz XIII jego na papiestwie następca, uczynił Hozyusza najwyższym penitencyarzem, co jest wielką godnością w gronie Kardynałów. I tam nic nie spuścił ze swojej o wiarę żarliwości, bo około nawracania Szwedów i samego ich króla Jana III, za którym była Katarzyna Jagiellonka siostra króla Zygmunta Augusta, stateczna katoliczka, także około nawrócenia Anglików wiele pracował. Ale osobliwsze miał staranie o utrzymanie wiary w Polsce, przeto gdy umarł Zygmunt August, wszelkich sposobów zażywał, aby obrany nowy król prawdziwy katolicki, jakoż obrany był za jego radą, Henryk Walezyusz, który od młodości będąc mężnym rycerzem, wałczył szczęśliwie z Hugenotami (albo kalwinistami francuskimi).
Podobnego starania przyłożył przed obraniem Stefana Batorego na królestwo, którego też nie zaniechał zagrzewać, aby przyjętą wiarę katolicką statecznie chował i utrzymywał. W Rzymie dalej siedząc, w tychże cnotach się ćwiczył, w które od młodości był zaprawiony. Na ciało swoje i w starości nie litościwy, które już rózgami, już dyscyplinami, już postronkami, cierniem, albo ościstymi prętami siekł, aż do krwi, a że mu się zdało, iż sobie jeszcze folgował, dlatego cudzej nawet ręki i siły do biczowania ciała swego zażywał. Mając więcej lat niż siedmdziesiąt, gdy mu radzono aby w postach sobie folgował, mawiał: „Rzekł Bóg: Czcij ojca twego i matkę twoją abyś był długowiecznym na ziemi. Więc kiedy ja będę czcił ojca mego Boga i matkę moją, Kościół św., który posty nakazał, będę długowieczny. Oby to uważała młódź pieszczona wieku naszego, która przy zdrowiu i siłach odrzuca posty! bo widzimy, że ci pasibrzuchowie i chorowici i nie długowieczni.“
Dla ubogich wielce był miłosiernym. O pałac Hozyusza nie trzeba się było w Rzymie pytać, gdyż po tem go każdy poznał, że codziennie przed nim kupami stali ubodzy, dla których tak się wyiskrzał z pieniędzy, że jego szafarze narzekali, Bóg zaś mu dodawał, bo niektórzy Kardynałowie i panowie skrycie mu znaczne sumy dawali, wiedząc że będą rozdane ubogim. Za jego bytności w Rzymie, okrutnica owa Elżbieta, królowa angielska, nieznośnie prześladowała katolików, tak że bardzo godni ludzie, księża i kawalerowie szli na wygnanie. Z tych wielu żywił i trzymał przy sobie Hozyusz, niektórych zaś to radą, to zaleceniem do panów ratował. Od św. Piusa V, Papieża, wielkie sumy na takich wyżebrał a ze swoich dochodów takim dla wiary wygnańcom do Flandryi i Francyi pieniądze posyłał.
Gdy pod Naupaktem wojsko chrześcijańskie świetne odniosło zwycięstwo nad Turkami, trzysta z niewoli tureckiej wybawionych przybyło do Rzymu. Tych w domu swoim żywił Hozyusz, w wierze uczyć kazał, a potem na drogę ich opatrzywszy, do ojczyzny swojej rozpuścił. Więc gdy w Rzymie tak pobożnymi uczynkami jaśniał Hozyusz, u wszystkich był miany za męża świętego, przeto wiele godnych ludzi, a między niemi przezacni Biskupi z Portugalii i Francyi do Rzymu jeździli, aby widzieć i poznać go. Wiele znalazło się takich, którzy dufając wielkim Hozyusza zasługom u Boga, wzywali jego przyczyny w swoich nieszczęściach i doznawali skutku. Jednemu szalonemu nie mogli ludzie dać rady, ale skoro na głowę jego włożono czapeczkę Hozyusza, zaraz się uspokoił i ozdrowiał. Człowiek pewien cierpiąc srogie boleści w ręku, dostał wody, którą Hozyusz przy Mszy świętej ręce umywał. Skoro nią ręce swoje obmył, zaraz ustały boleści. Przeto zachodzący do Rzymu Anglicy, Niemcy, Polacy, Słowacy, za relikwie dostawali jego starych czapeczek, pism ręki jego i innych rzeczy.
Ku chorym także wielce był miłosierny, dlatego nie tylko o domowych swoich chorujących usilne miał staranie, ale też nawiedzał szpitale, w których i cieszył i wspomagał chorych. Tę zaś jego miłość ku nędznym i cudami Pan Bóg ozdobił, albowiem nie raz się trafiło, że gdy mu dano znać o kim chorującym, mówił słudze swemu: „Idź i mów mu, że jam rozkazał, aby nie chorował“, więc zdrowy powstał. O nabożeństwie jego ku Bogu i Matce Najświętszej co mówić? Kapłańskich pacierzy choć i w słabości nigdy nie opuścił, a odmawiał je nabożnie zamknięty w swoim pokoiku. Przed Mszą św. żadnych spraw nie traktował, samem rozmyślaniem się bawiąc. A raniusienko do kościoła na nią chodził, nie zważając jakiekolwiek było powietrze. Mówił mu kiedyś lekarz jego: „Zła pogoda jest, będzie szkodzić.“ Odpowiedział mu Hozyusz: „Ale Bóg dobry jest, to poratuje.“ Gdy mu ubodzy i pielgrzymi polscy, którym obiady u siebie sprawował, po stole śpiewali ową staropolską pieśń: „Boga Rodzica“ tak jej mile słuchał, że z radości łzami się zalewał.
Podczas jubileuszu wielkiego kościoły naznaczone, a bardzo odległe miły starzec pieszo obchodził, Najświętszy Sakrament niezliczonym ludziom sam w nich rozdawał. Często obchodził kościoły, groby, cmentarze, jaskinie, w których ciała Świętych Pańskich spoczywają i tam modlitwy swoje wylewał. Co mu czasu do modlitwy i wielkich spraw zbywało, na czytaniu ksiąg i pisaniu trawił. Kościół św. Stanisławowi Biskupowi i Męczennikowi, a przy nim szpital dla przychodniów Polaków pierwszy w Rzymie stawiać począł, i nie mały koszt na to wysypał.
Że Hozyuszowi podeszłe lata powrotu do ojczyzny broniły, aby jego trzódka w Warmii zostawiona bez dobrego pasterza nie poniosła jakiego uszczerbku w wierze, pominąwszy dwóch synowców kanoników Warmińskich, przybrał sobie do pomocy przewybornego męża, Marcina Kromera. Jakoż co zaczął Hozyusz dla zbawienia owieczek swoich, to Kromer dopełnił; bo za staraniem tych dwóch Biskupów Warmia dotąd jest w katolickiej wierze chwalebnie stateczna.
Dopędziwszy zaś Hozyusz wieku swego lat siedmdziesiąt i sześć, ostateczną złożony był chorobą i za naleganiem przyjaciół i lekarzów, że wtenczas niezmierne w Rzymie panowały gorąca, przeniósł się do Kapraniki, gdzie mało się lepiej mając, do szczęśliwej śmierci pilnie się gotował. W boleściach różnych często owe słowa nabożnie powtarzał z Psalmu: „Gotowy jestem i nie turbuję się“ i owe: „Niech się stanie wola Boska. Przyczyń Panie boleści, przymnóż cierpliwości.“ A gdy nastąpiło święto św. Marty, uradował się i rzekł: „I ja z Martą, Boga mojego przyjmę do przybytku mego.“ Jakoż tego dnia ostatni wiatyk przyjmował, który gdy przyniesiono, wszelką siłą z łóżka powstał i padł na kolana; gdy mu ktoś radził aby siedział, odpowiedział, nie czyń mię pieszczoszkiem, abym nie miał Bogu tej czci oddać, którą tylko mogę. Gdy powoli czynił testament, a najwierniejszy mu Reszka, widząc jego słabość wielką, przynaglał aby prędzej kończył, rzekł do niego: Nie bój się, ja tę noc przeżyję a jutro resztę skończymy, jakoż się to ziściło. Przyjąwszy zaś Olej święty, będąc sobie przytomny aż do zgonu, w ustawicznych aktach nabożnych duszę Bogu oddał, z niewymownym żalem wszystkich, którzy go znali.
Ciało jego do Rzymu sprowadzone z wielką czcią pochowane jest w kościele św. Maryi za Tybrem, pod którym tytułem był Kardynałem. A jako świat cały napełnił sławą świętobliwości swojej, tak od Boga otrzymał chwałę między Świętymi niepoślednią i nagrodę prac wielką bardzo, którą się nieprzestannie cieszy w towarzystwie Doktorów świętych.
Gdy szczęśliwie przy serdecznem staraniu Hozyusza doszedł święty Sobór Trydencki do skutku, przyłożył nie mniej i do tego pracy, aby od państw chrześcijańskich był przyjęty i zachowany. Niezliczoną moc listów mądrych względem tego do cesarza rzymskiego, królów i książąt, do ich konsyliarzów pisał i rozsyłał. A że przeciw niemu wielki gwar ze strony panów trącących w Polsce herezyą powstał, że długo nie mieszkał w ojczyźnie i od jej usług oddalił się, więc pisał do Papieża, prosząc o pozwolenie, aby do swej dyecezyi powrócił. Zezwolił na to Ojciec św. i listownie za podjęte dla Kościoła Bożego prace z wdzięcznością mu podziękował.
Powróciwszy zaś Hozyusz do ojczyzny naprzód wszystkie siły swoje łożył, aby w dyecezyi warmińskiej (do której już heretyckie powietrze z blizkich Niemiec zaszło) to wszystko było wykonano, co na powszechnym Synodzie Trydenckim świętobliwie było postanowione, w czem trudności wielkie z niebezpieczeństwem życia zażył. Lecz to wszystko zwyciężył i sam do zhukanych w Brunsberdze swoich owiec zjechawszy, prawdę im wytykał i fałsze hydził, pomagali mu do tego sprowadzeni od niego z Włoch Księża Jezuici, choć i kamieniami i błotem na nich rzucano i inne pogardy im wyrządzano. A chociaż w pomienionem mieście upór heretycki zatwardził serca, przecież Hozyusz nie ustawał w gorliwości swojej za wiarę, a w Elblągu choć wzburzone na siebie zastał miasto, jednak gorącemi słowy wielu z drogi nieprawości i błędu do uznania prawdy katolickiej przyprowadził.
Najcięższy miał Hozyusz na sercu żal z tego, że heretycy Zygmunta Augusta króla zdradliwie podchodzili, iż choć był katolikiem, jednak i rad słuchał nowinek heretyckich i skutecznie się im nie zastawiał. Więc go Hozyusz o to i publicznie napominał, aby swojem pobłażaniem nie dał się krzewić złemu, a choć dziwnie śmiałe były Hozyusza słowa, Duch Boski który przezeń mówił, to sprawił, że się nań król nie gniewał i owszem mu dziękował, że nie pochlebnie z nim idzie i raz do niego rzekł: „Czyń jakoś zaczął, i opowiadaj mi wolę Boską; wiem że nikomu nigdy nie pochlebiłeś i dla zbawienia mego mówisz, cokolwiek mówisz.“
Jakoż nie ustawał prawdy mówić królowi nowy ten Stanisław. Przyjechał pewnego czasu król do Gdańska, zjechał tam spieszno za nim Hozyusz w rzeczy na powitanie króla, ale oraz aby czego szkodliwego wierze nie wytargowali na nim Gdańszczanie. Przeto gdy wielkim gwarem pospólstwa, tudzież i złotem nalegali na króla, aby wyznanie Augsburskie od lutrów uknowane podali królowi do aprobacyi, Hozyusz niczem nie dający się ustraszyć, przemówił do króla: „Nie mieszaj się o królu do rzeczy kościelnych, ani Biskupom nie wiąż gęby, ale raczej ucz się od nich. Tobie Bóg rządy królestwa zlecił, nam Kościół powierzył. Do króla należą zamki i pałace, do Biskupa należą kościoły. I owszem ty broń stanu Kościoła przeciw heretykom, aby Chrystusowa ręka broniła panowania twego.“
Gdy tak Hozyusz na dobro katolickie i ojczyzny swej pracował, Zygmunt August posłem go swoim do Rzymu wysłał. Mile go przyjął św. Pius V, Papież (który go w jednym liście kolumną Kościoła św. nazwał), a gdy ten przeniósł się do wieczności, Grzegorz XIII jego na papiestwie następca, uczynił Hozyusza najwyższym penitencyarzem, co jest wielką godnością w gronie Kardynałów. I tam nic nie spuścił ze swojej o wiarę żarliwości, bo około nawracania Szwedów i samego ich króla Jana III, za którym była Katarzyna Jagiellonka siostra króla Zygmunta Augusta, stateczna katoliczka, także około nawrócenia Anglików wiele pracował. Ale osobliwsze miał staranie o utrzymanie wiary w Polsce, przeto gdy umarł Zygmunt August, wszelkich sposobów zażywał, aby obrany nowy król prawdziwy katolicki, jakoż obrany był za jego radą, Henryk Walezyusz, który od młodości będąc mężnym rycerzem, wałczył szczęśliwie z Hugenotami (albo kalwinistami francuskimi).
Podobnego starania przyłożył przed obraniem Stefana Batorego na królestwo, którego też nie zaniechał zagrzewać, aby przyjętą wiarę katolicką statecznie chował i utrzymywał. W Rzymie dalej siedząc, w tychże cnotach się ćwiczył, w które od młodości był zaprawiony. Na ciało swoje i w starości nie litościwy, które już rózgami, już dyscyplinami, już postronkami, cierniem, albo ościstymi prętami siekł, aż do krwi, a że mu się zdało, iż sobie jeszcze folgował, dlatego cudzej nawet ręki i siły do biczowania ciała swego zażywał. Mając więcej lat niż siedmdziesiąt, gdy mu radzono aby w postach sobie folgował, mawiał: „Rzekł Bóg: Czcij ojca twego i matkę twoją abyś był długowiecznym na ziemi. Więc kiedy ja będę czcił ojca mego Boga i matkę moją, Kościół św., który posty nakazał, będę długowieczny. Oby to uważała młódź pieszczona wieku naszego, która przy zdrowiu i siłach odrzuca posty! bo widzimy, że ci pasibrzuchowie i chorowici i nie długowieczni.“
Dla ubogich wielce był miłosiernym. O pałac Hozyusza nie trzeba się było w Rzymie pytać, gdyż po tem go każdy poznał, że codziennie przed nim kupami stali ubodzy, dla których tak się wyiskrzał z pieniędzy, że jego szafarze narzekali, Bóg zaś mu dodawał, bo niektórzy Kardynałowie i panowie skrycie mu znaczne sumy dawali, wiedząc że będą rozdane ubogim. Za jego bytności w Rzymie, okrutnica owa Elżbieta, królowa angielska, nieznośnie prześladowała katolików, tak że bardzo godni ludzie, księża i kawalerowie szli na wygnanie. Z tych wielu żywił i trzymał przy sobie Hozyusz, niektórych zaś to radą, to zaleceniem do panów ratował. Od św. Piusa V, Papieża, wielkie sumy na takich wyżebrał a ze swoich dochodów takim dla wiary wygnańcom do Flandryi i Francyi pieniądze posyłał.
Gdy pod Naupaktem wojsko chrześcijańskie świetne odniosło zwycięstwo nad Turkami, trzysta z niewoli tureckiej wybawionych przybyło do Rzymu. Tych w domu swoim żywił Hozyusz, w wierze uczyć kazał, a potem na drogę ich opatrzywszy, do ojczyzny swojej rozpuścił. Więc gdy w Rzymie tak pobożnymi uczynkami jaśniał Hozyusz, u wszystkich był miany za męża świętego, przeto wiele godnych ludzi, a między niemi przezacni Biskupi z Portugalii i Francyi do Rzymu jeździli, aby widzieć i poznać go. Wiele znalazło się takich, którzy dufając wielkim Hozyusza zasługom u Boga, wzywali jego przyczyny w swoich nieszczęściach i doznawali skutku. Jednemu szalonemu nie mogli ludzie dać rady, ale skoro na głowę jego włożono czapeczkę Hozyusza, zaraz się uspokoił i ozdrowiał. Człowiek pewien cierpiąc srogie boleści w ręku, dostał wody, którą Hozyusz przy Mszy świętej ręce umywał. Skoro nią ręce swoje obmył, zaraz ustały boleści. Przeto zachodzący do Rzymu Anglicy, Niemcy, Polacy, Słowacy, za relikwie dostawali jego starych czapeczek, pism ręki jego i innych rzeczy.
Ku chorym także wielce był miłosierny, dlatego nie tylko o domowych swoich chorujących usilne miał staranie, ale też nawiedzał szpitale, w których i cieszył i wspomagał chorych. Tę zaś jego miłość ku nędznym i cudami Pan Bóg ozdobił, albowiem nie raz się trafiło, że gdy mu dano znać o kim chorującym, mówił słudze swemu: „Idź i mów mu, że jam rozkazał, aby nie chorował“, więc zdrowy powstał. O nabożeństwie jego ku Bogu i Matce Najświętszej co mówić? Kapłańskich pacierzy choć i w słabości nigdy nie opuścił, a odmawiał je nabożnie zamknięty w swoim pokoiku. Przed Mszą św. żadnych spraw nie traktował, samem rozmyślaniem się bawiąc. A raniusienko do kościoła na nią chodził, nie zważając jakiekolwiek było powietrze. Mówił mu kiedyś lekarz jego: „Zła pogoda jest, będzie szkodzić.“ Odpowiedział mu Hozyusz: „Ale Bóg dobry jest, to poratuje.“ Gdy mu ubodzy i pielgrzymi polscy, którym obiady u siebie sprawował, po stole śpiewali ową staropolską pieśń: „Boga Rodzica“ tak jej mile słuchał, że z radości łzami się zalewał.
Podczas jubileuszu wielkiego kościoły naznaczone, a bardzo odległe miły starzec pieszo obchodził, Najświętszy Sakrament niezliczonym ludziom sam w nich rozdawał. Często obchodził kościoły, groby, cmentarze, jaskinie, w których ciała Świętych Pańskich spoczywają i tam modlitwy swoje wylewał. Co mu czasu do modlitwy i wielkich spraw zbywało, na czytaniu ksiąg i pisaniu trawił. Kościół św. Stanisławowi Biskupowi i Męczennikowi, a przy nim szpital dla przychodniów Polaków pierwszy w Rzymie stawiać począł, i nie mały koszt na to wysypał.
Że Hozyuszowi podeszłe lata powrotu do ojczyzny broniły, aby jego trzódka w Warmii zostawiona bez dobrego pasterza nie poniosła jakiego uszczerbku w wierze, pominąwszy dwóch synowców kanoników Warmińskich, przybrał sobie do pomocy przewybornego męża, Marcina Kromera. Jakoż co zaczął Hozyusz dla zbawienia owieczek swoich, to Kromer dopełnił; bo za staraniem tych dwóch Biskupów Warmia dotąd jest w katolickiej wierze chwalebnie stateczna.
Dopędziwszy zaś Hozyusz wieku swego lat siedmdziesiąt i sześć, ostateczną złożony był chorobą i za naleganiem przyjaciół i lekarzów, że wtenczas niezmierne w Rzymie panowały gorąca, przeniósł się do Kapraniki, gdzie mało się lepiej mając, do szczęśliwej śmierci pilnie się gotował. W boleściach różnych często owe słowa nabożnie powtarzał z Psalmu: „Gotowy jestem i nie turbuję się“ i owe: „Niech się stanie wola Boska. Przyczyń Panie boleści, przymnóż cierpliwości.“ A gdy nastąpiło święto św. Marty, uradował się i rzekł: „I ja z Martą, Boga mojego przyjmę do przybytku mego.“ Jakoż tego dnia ostatni wiatyk przyjmował, który gdy przyniesiono, wszelką siłą z łóżka powstał i padł na kolana; gdy mu ktoś radził aby siedział, odpowiedział, nie czyń mię pieszczoszkiem, abym nie miał Bogu tej czci oddać, którą tylko mogę. Gdy powoli czynił testament, a najwierniejszy mu Reszka, widząc jego słabość wielką, przynaglał aby prędzej kończył, rzekł do niego: Nie bój się, ja tę noc przeżyję a jutro resztę skończymy, jakoż się to ziściło. Przyjąwszy zaś Olej święty, będąc sobie przytomny aż do zgonu, w ustawicznych aktach nabożnych duszę Bogu oddał, z niewymownym żalem wszystkich, którzy go znali.
Ciało jego do Rzymu sprowadzone z wielką czcią pochowane jest w kościele św. Maryi za Tybrem, pod którym tytułem był Kardynałem. A jako świat cały napełnił sławą świętobliwości swojej, tak od Boga otrzymał chwałę między Świętymi niepoślednią i nagrodę prac wielką bardzo, którą się nieprzestannie cieszy w towarzystwie Doktorów świętych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz