Sabbato in Albis ~ Semiduplex
Commemoratio: S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris
Commemoratio: S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris
Introitus Ps 4:43. Edúxit Dóminus pópulum suum in exsultatióne, allelúja: et eléctos suos in lætítia, allelúja, allelúja. Ps 4:1 Confitémini Dómino et invocáte nomen ejus: annuntiáte inter gentes ópera ejus. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen Eduxit Dóminus pópulum suum in exsultatióne, allelúja: et eléctos suos in lætítia, allelúja, allelúja. |
1
IntroitPs 4:43 Pan wyprowadził lud swój z radością, alleluja, z weselem swoich wybranych, alleluja, alleluja. Ps 4:1 Chwalcie Pana i wzywajcie Jego imienia: dzieła Jego głoście wśród narodów. V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. Pan wyprowadził lud swój z radością, alleluja, z weselem swoich wybranych, alleluja, alleluja. |
Gloria | Gloria |
Oratio Orémus. Concéde, quǽsumus, omnípotens Deus: ut, qui festa paschália venerándo égimus, per hæc contíngere ad gáudia ætérna mereámur. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Deus, qui ad tuéndam cathólicam fidem beátum Petrum Confessórem tuum virtúte et doctrína roborásti: concéde propítius; ut ejus exémplis et mónitis errántes ad salútem resipíscant, et fidéles in veritátis confessióne persevérent. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
3
KolektaMódlmy się. Spraw, prosimy Cię, wszechmogący Boże, abyśmy mocą uroczystości paschalnych, które ze czcią obchodziliśmy, mogli dojść do wiecznych radości. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Boże, który dla obrony prawdziwej wiary uzbroiłeś cnotą i nauką św. Piotra, Twego Wyznawcę, spraw łaskawie, niech błądzący pociągnięci jego przykładem i napomnieniami wrócą na drogę zbawienia, wierni zaś niech trwają w wyznawaniu prawdziwej wiary. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Lectio Léctio Epístolæ beáti Petri Apóstoli. 1 Pet 2:1-10 Caríssimi: Deponéntes ígitur omnem malítiam, et omnem dolum, et simulatiónes, et invídias, et omnes detractiónes, sicut modo géniti infántes, rationábile, sine dolo lac concupíscite: ut in eo crescátis in salútem: si tamen gustástis, quóniam dulcis est Dóminus. Ad quem accedéntes lápidem vivum, ab homínibus quidem reprobátum, a Deo autem eléctum et honorificátum: et ipsi tamquam lápides vivi superædificámini, domus spirituális, sacerdótium sanctum, offérre spirituáles hóstias, acceptábiles Deo per Jesum Christum. Propter quod cóntinet Scriptúra: Ecce, pono in Sion lápidem summum angulárem, eléctum, pretiósum: et qui credíderit in eum, non confundátur. Vobis igitur honor credéntibus: non credéntibus autem lapis, quem reprobavérunt ædificántes, hic factus est in caput ánguli, et lapis offensiónis, et petra scándali his, qui offéndunt verbo, nec credunt in quo et pósiti sunt. Vos autem genus eléctum, regale sacerdótium, gens sancta, pópulus acquisitiónis: ut virtútes annuntiétis ejus, qui de ténebris vos vocavit in admirábile lumen suum. Qui aliquándo non pópulus, nunc autem pópulus Dei: qui non consecúti misericórdiam, nunc autem misericórdiam consecúti. R. Deo gratias. |
4
LekcjaCzytanie z Listu świętego Piotra Apostoła. 1 P 2:1-10 Najmilsi: Usunąwszy wszelką złość oraz wszelki podstęp, obłudę, zazdrość i wszystkie obmowy, jako dopiero narodzone niemowlęta pożądajcie czystego, duchowego mleka, abyście przez nie wzrastali ku zbawieniu. Jeśli tylko skosztowaliście, że słodki jest Pan. Zbliżając się do Niego, będącego żywym kamieniem, odrzuconym wprawdzie przez ludzi, ale wybranym i cenionym przez Boga, i wy sami jako żywe kamienie wesprzecie się na Nim, wchodząc w skład domu duchowego, świętego kapłaństwa dla składania duchowych ofiar miłych Bogu przez Jezusa Chrystusa. Bo powiedziane jest w Piśmie: Oto kładę na Syjonie kamień węgielny, wybrany, kosztowny, a kto weń uwierzy, zawiedziony nie będzie. Wam tedy wierzącym cześć, a dla niewierzących kamień, który odrzucili budujący, ten stał się głównym węgłem. I kamieniem obrazy i opoką zgorszenia dla tych, którzy zrażają się słowem nie wierząc temu, do czego przeznaczeni zostali. Wy jednak jesteście rodzajem wybranym, królewskim kapłaństwem, narodem świętym, ludem nabytym, abyście głosili potęgę Tego, który z ciemności wezwał was do swego przedziwnego światła. Wy, coście niegdyś nie byli ludem, a teraz jesteście ludem Bożym, coście nie dostąpili byli miłosierdzia, a teraz miłosierdzia doznali. R. Bogu dzięki. |
Alleluja Allelúja, allelúja. 7:24. Hæc dies, quam fecit Dóminus: exsultémus et lætémur in ea. Allelúja, Ps 112:1 Laudáte, pueri, Dóminum, laudáte nomen Dómini. Ab hac die usque ad Sabbatum Quatuor Temporum Pentecostes inclusive, in omnibus Missis, non dicitur Graduale sed quatuor Allelúja cum duobus Versibus, ordine infrascripto; in Missa tamen Rogationum, in Vigilia Pentecostes et post quamlibet Lectionem in Sabbato Quatuor Temporum ejusdem, unum Allelúja dicitur cum unico Versu. Allelúja, allelúja Sequentia Víctimæ pascháli laudes ímmolent Christiáni. Agnus rédemit oves: Christus ínnocens Patri reconciliávit peccatóres. Mors et vita duéllo conflixére mirándo: dux vitæ mórtuus regnat vivus. Dic nobis, María, quid vidísti in via? Sepúlcrum Christi vivéntis et glóriam vidi resurgéntis. Angélicos testes, sudárium et vestes. Surréxit Christus, spes mea: præcédet vos in Galilǽam. Scimus Christum surrexísse a mórtuis vere: tu nobis, victor Rex, miserére. Amen. Allelúja. Sequentia dicitur usque ad Sabbatum in Albis inclusive. |
5
GraduałAlleluja, alleluja 7:24 Oto dzień, który Pan uczynił; radujmy się zeń i weselmy, alleluja. Ps 112:1 Chwalcie, o dzieci, Pana, chwalcie imię Pańskie. Sequentia Hołd Ofierze Wielkanocnej składajcie chrześcijanie. Jagnię zbawiło owce: Chrystus niewinny z Ojcem znowu pojednał nas, grzeszniki. Śmierć i życie stoczyły z sobą walki dziwne: Umarły życia wódz – rządzi żywy. Na drodze, Maryja, coś widziała, wyjaw! Grobowiec Chrystusa żywego i chwałę znów zmartwychwstałego. Anielskie też świadki, i całun, i szatki. Wskrzesł Chrystus, cel mej nadzei: Poprzedzi swoich do Galilei. Wiemy: oto zmartwychwstał Chrystus prawdziwy: Zwycięski Królu, bądź miłościwy. Amen. Alleluja. Powyższą sekwencję odmawia się do Soboty Białej włącznie. |
Evangelium Sequéntia +︎ sancti Evangélii secúndum Joánnem. R. Gloria tibi, Domine! Joannes 20:1-9 In illo témpore: Una sábbati, Maria Magdaléne venit mane, cum adhuc ténebræ essent, ad monuméntum: et vidit lápidem sublátum a monuménto. Cucúrrit ergo, et venit ad Simónem Petrum, et ad álium discípulum, quem amábat Jesus, et dicit illis: Tulérunt Dóminum de monuménto, et nescímus, ubi posuérunt eum. Exiit ergo Petrus et ille álius discípulus, et venérunt ad monuméntum. Currébant autem duo simul, et ille álius discípulus præcucúrrit cítius Petro, et venit primus ad monuméntum. Et cum se inclinásset, vidit pósita linteámina, non tamen introívit. Venit ergo Simon Petrus sequens eum, et introívit in monuméntum, et vidit linteámina pósita, et sudárium, quod fúerat super caput ejus, non cum linteamínibus pósitum, sed separátim involútum in unum locum. Tunc ergo introívit et ille discípulus, qui vénerat primus ad monuméntum: et vidit et crédidit: nondum enim sciébant Scriptúram, quia oportébat eum a mórtuis resúrgere. R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
6
EwangeliaCiąg dalszy +︎ Ewangelii świętej według Jana. R. Chwała Tobie Panie. J 20:1-9 Onego czasu: Pierwszego dnia tygodnia rankiem, gdy jeszcze był mrok, przyszła do grobowca Maria Magdalena i ujrzała kamień odsunięty od grobu. Pobiegła przeto i przyszła do Szymona Piotra i do drugiego ucznia, którego miłował Jezus, i rzekła im: «Zabrano Pana z grobu, a nie wiemy, gdzie Go położono». Wyszedł tedy Piotr i ów drugi uczeń i przyszli do grobu. I biegli obaj razem, a ów drugi uczeń wyprzedził Piotra i pierwszy przybył do grobu. A nachyliwszy się ujrzał leżące prześcieradła, wszelako nie wszedł. Przyszedł tedy Szymon Piotr, idąc za nim wszedł do grobowca i ujrzał leżące prześcieradła oraz chustę, która była na głowie Jego, leżącą nie razem z prześcieradłami, ale zwiniętą osobno na jednym miejscu. Wtedy więc wszedł i ów uczeń, który pierwszy przybył do grobu – zobaczył i uwierzył. Nie rozumieli bowiem jeszcze Pisma, że trzeba było, aby On powstał z martwych. R. Chwała Tobie, Chryste. S. Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. |
Credo | Credo |
Offertorium Ps 7:26-27 Benedíctus, qui venit in nómine Dómini: benedíximus vobis de domo Dómini: Deus Dóminus, et illúxit nobis, allelúja, allelúja. |
8
OfiarowaniePs 7:26-27 Błogosławiony, który przybywa w imię Pańskie; błogosławimy wam z Pańskiego domu. Pan jest Bogiem i zajaśniał nam, alleluja, alleluja, alleluja. |
Secreta Concéde, quǽsumus, Dómine, semper nos per hæc mystéria paschália gratulári: ut contínua nostræ reparatiónis operátio perpétuæ nobis fiat causa lætítiæ. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Sancti Petri Confessóris tui atque Doctóris nobis. Dómine, pia non desit orátio: quæ et múnera nostra concíliet; et tuam nobis indulgéntiam semper obtíneat. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
9
SecretaDozwól nam, prosimy Cię, Panie, radować się zawsze tajemnicą paschalną, a trwałe działanie łaski Odkupienia niech nas przejmuje nieustannym weselem. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Panie, niech nam nie zabraknie serdecznej modlitwy świętego Piotra Kanizjusza, Twego Biskupa i Doktora, która zaleci Tobie naszą ofiarę i wyjedna nam Twoje przebaczenie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Prefatio Paschalis Vere dignum et justum est, æquum et salutáre: Te quidem, Dómine, omni témpore, sed in hac potíssimum die gloriósius prædicáre, cum Pascha nostrum immolátus est Christus. Ipse enim verus est Agnus, qui ábstulit peccáta mundi. Qui mortem nostram moriéndo destrúxit et vitam resurgéndo reparávit. Et ídeo cum Angelis et Archángelis, cum Thronis et Dominatiónibus cumque omni milítia coeléstis exércitus hymnum glóriæ tuæ cánimus, sine fine dicéntes: |
10
PrefacjaPrefacja Wielkanocna Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy Ciebie, Panie, zawsze, a zwłaszcza w tym dniu uroczyściej sławili, gdy jako nasza Pascha został ofiarowany Chrystus. On bowiem jest prawdziwym Barankiem, który zgładził grzechy świata; On umierając zniweczył naszą śmierć i zmartwychwstając przywrócił nam życie. Przeto z Aniołami i Archaniołami, z Tronami i Państwami oraz ze wszystkimi hufcami wojska niebieskiego śpiewamy hymn ku Twej chwale, wołając bez końca: |
A Sabbato sancto usque ad Sábbatum in Albis dicitur: Communicántes, et diem sacratíssimum celebrántes Resurrectiónis Dómini nostri Jesu Christi secúndum carnem: sed et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis ejúsdem Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed |
11
Od Wielkej Soboty do Soboty Białej włącznieZjednoczeni w Świętych Obcowaniu, obchodzimy przeświętą noc, w której Pan nasz, Jednorodzony Syn Twój umieścił w chwale po prawicy Twojej naszą ułomną naturę, zjednoczoną ze swoim Bóstwem, i ze czcią wspominamy najpierw chwalebną zawsze Dziewicę Maryję, Matkę tegoż Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa: |
A Sabbato sancto usque ad Sabbatum in Albis incl. et a Vigilia Pentecostes usque ad sequens Sabbatum incl. additur: quam tibi offérimus pro his quoque, quos regeneráre dignatus es ex aqua et Spíritu Sancto, tríbuens eis remissionem omnium peccatórum, |
12
Przez Oktawę Wielkanocy i Zesłania Ducha Świętegoskładamy Ci ją za tych także, których raczyłeś odrodzić z wody i z Ducha Świętego udzielając im odpuszczenia wszystkich grzechów, |
Communio Gal 3:27 Omnes, qui in Christo baptizáti estis, Christum induístis, allelúja. |
13
KomuniaGa 3:27 Wszyscy, którzyście zostali ochrzczeni w Chrystusie, przyoblekliście się w Chrystusa, alleluja. |
Postcommunio Orémus. Redemptiónis nostræ múnere vegetáti, quǽsumus, Dómine: ut, hoc perpétuæ salútis auxílio, fides semper vera profíciat. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. Orémus. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Ut nobis, Dómine, tua sacrifícia dent salútem: beátus Petrus Conféssor tuus et Doctor egrégius, quǽsumus, precátor accédat. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
14
PokomuniaMódlmy się. Umocnieni darem naszego Odkupienia prosimy Cię, Panie, aby dzięki temu Sakramentowi wiecznego zbawienia prawdziwa wiara czyniła nieustanne postępy. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. Módlmy się. Commemoratio S. Petri Canisii Confessoris et Ecclesiae Doctoris Prosimy Cię, Panie, niech święty Piotr Kanizjusz, Twój Biskup i znamienity Doktor, wstawi się jako orędownik, aby ta ofiara Twoja dała nam zbawienie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Św. Piotr Kanizjusz, kapłan, wyznawca i doktor Kościoła (1521-1597)
Przepiękne karty Kościoła Katolickiego.
Oto świetlana postać kapłana, wyznawcy, doktora Kościoła, jednego z największych apologetów – obrońców katolickiej wiary – autora znakomitych i niezwykle poczytnych katechizmów oraz Sumy nauki katolickiej.
Oto świetlana postać kapłana, wyznawcy, doktora Kościoła, jednego z największych apologetów – obrońców katolickiej wiary – autora znakomitych i niezwykle poczytnych katechizmów oraz Sumy nauki katolickiej.
Nota biograficzna:
Św. Piotr Kanizjusz urodził się w Nijmegen w Holandii w 1521 roku. Studiował w Kolonii nad Renem i tam w roku 1543 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1546. Wysłany do Niemiec, przez wiele lat pismami i przepowiadaniem trudził się nad strzeżeniem i umacnianiem wiary katolickiej oraz bronił Kościół przed protestantyzmem. Wydał wiele dzieł, wśród których naczelne miejsce zajmuje jego Katechizm oraz Summa teologii katolickiej. Założył i zreformował liczne kolegia i uniwersytety w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Dwukrotnie występował na Soborze Trydenckim jako teolog papieski. Cieszył się przyjaźnią Kard. Hozjusza i odbył podróż do Polski. Jego zasługą jest, że protestantyzm nie ogarnął Bawarii i Austrii. Nazywa się go drugim apostołem Niemiec. Zmarł 21 grudnia 1597 r. we Fryburgu, w Szwajcarii. W roku 1925 papież Pius XI zaliczył go w poczet świętych i ogłosił doktorem Kościoła.
Św. Piotr Kanizjusz urodził się w Nijmegen w Holandii w 1521 roku. Studiował w Kolonii nad Renem i tam w roku 1543 wstąpił do Towarzystwa Jezusowego. Święcenia kapłańskie otrzymał w roku 1546. Wysłany do Niemiec, przez wiele lat pismami i przepowiadaniem trudził się nad strzeżeniem i umacnianiem wiary katolickiej oraz bronił Kościół przed protestantyzmem. Wydał wiele dzieł, wśród których naczelne miejsce zajmuje jego Katechizm oraz Summa teologii katolickiej. Założył i zreformował liczne kolegia i uniwersytety w Niemczech, Austrii i Szwajcarii. Dwukrotnie występował na Soborze Trydenckim jako teolog papieski. Cieszył się przyjaźnią Kard. Hozjusza i odbył podróż do Polski. Jego zasługą jest, że protestantyzm nie ogarnął Bawarii i Austrii. Nazywa się go drugim apostołem Niemiec. Zmarł 21 grudnia 1597 r. we Fryburgu, w Szwajcarii. W roku 1925 papież Pius XI zaliczył go w poczet świętych i ogłosił doktorem Kościoła.
Materiały dotyczące tego świętego pięknie wzbogacą naszą Bibliotekę ’58→
Żywot św. Piotra Kanizjusza→
(Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Mikołów-Warszawa 1910)
(Żywoty Świętych Pańskich na wszystkie dni roku – Mikołów-Warszawa 1910)
Żywot błogosławionego Piotra Kanizyusza.
(Żył około roku Pańskiego 1597).
Piotr przyszedł na świat w mieście Nymwegen w Holandyi w r. 1521. Pochodził z szlacheckiego i znakomitego rodu de Hondt’ów. Jako chłopiec odznaczał się pobożnością i wielkiemi zdolnościami. Uczęszczał do szkół w Kolonii i słynął między współuczniami nie tylko z wielkiej bogobojności, ale i z rozległych wiadomości w filozofii, prawie i teologii. Ojciec obmyślił dla niego nader korzystne małżeństwo, ale Piotr oświadczył, że uczynił ślub czystości, pragnie poświęcić się służbie Bożej i słuchać nauk teologicznych. Przysposobiwszy się do stanu duchownego gorącą modlitwą, wstąpił i znalazł przyjęcie u OO. Jezuitów.
Już w czasie nowicyatu był żywym przykładem prawdziwej pilności i pełnił bez przerwy dzieła miłosierdzia względem biednych i chorych. Po śmierci ojca spadł na niego wielki majątek, ale on nie zatrzymał dla siebie ani grosza, lecz wszystko oddał na cele dobroczynne.
Po złożeniu ślubów i otrzymaniu święceń kapłańskich podzielił cały swój czas między naukowe studya, kazania, katechizacye i słuchanie spowiedzi. W owym czasie straszna klęska nawiedziła Kolonię, gdzie ośmdziesięcioletni Arcybiskup skłaniał się potajemnie do nauki Lutra. Kanizyusz poparty przez braci zakonnych, walczył mężnie przeciw szerzącej się herezyi, postarał się o złożenie z urzędu wiarołomnego Arcypasterza, spowodował wybór pobożnego następcy i ocalił tym sposobem wiarę.
Licząc lat dopiero 26, wysłany został jako uczony teolog na Sobór Trydencki, gdzie podziwiano jego pokorę i naukę. Wskutek prośb księcia bawarskiego Henryka IV powołano go na uniwersytet w Ingolsztadzie na profesora teologii. Kazania jego taki niezadługo zyskały rozgłos, że żaden kościół nie zdołał w swych murach pomieścić natłoku słuchaczów. Musiał tedy prawić pod gołem Niebem. Niezadługo zakwitła wszechnica ingolsztadzka pod jego rektoratem, a profesorowie złożyli w archiwum miejskiem dokument pełen pochwały i wdzięczności dla niezrównanego Kanizyusza.
Po trzech latach działania w Ingolsztadzie udał się wskutek prośb cesarza Ferdynanda I do Wiednia, gdzie go czekały niesłychane trudy. Zagęściły się już w tem mieście nowinki religijne, kilka klasztorów świeciło pustkami, a księży prześladowano i znieważano; przyszło nawet do tego, że od dwudziestu lat nie było święceń duchownych, a przeszło 300 parafii było bez duszpasterzy.
Słynny kaznodzieja miewał początkowo 8 do 10 słuchaczów. Nie zniechęciło go to bynajmniej, gdyż wybuchła niezadługo zaraza i przyśpieszyła jego zwycięstwo. Miłosierdzie i ofiarność, jaką okazał w tych dniach smutku wobec błędnowierców, którzy wszyscy pouciekali, starczyła za najjaśniejszy dowód, po której stronie prawda. Zaufanie do niego wzrastało od dnia do dnia, a w wychowaniu młodzieży mógł się pochlubić jak najobfitszym owocem. W gorliwości o wiarę podejmował najuciążliwsze misye. Trudy te nagradzały mu liczne nawrócenia i powrót odszczepieńców na łono Kościoła.
Ferdynand I prosił po trzykroć w Rzymie, ażeby Kanizyusza mianowano Biskupem wiedeńskim, ale jego wszystkie starania rozbiły się o pokorę Piotra i opór św. Ignacego. Podejmował też prace ciążące na Biskupie, ale jego dochodów ani nie tknął.
Wybrany prowincyałem Jezuitów w Niemczech, musiał jechać do Pragi, aby tamże założyć kollegium. W Pradze przywitano go kamieniami i błotem; nawet przy ołtarzu nie był bezpiecznym od zniewag. Za tę nienawiść odwzajemniał się miłością. Prześladowcy wstydzili się sami siebie, protestanci oddawali swych synów do szkół jezuickich, a dwóch najznakomitszych pastorów luterskich wróciło na łono Kościoła. — Z Pragi, w której przez dwa lata pobytu zaszczepił ducha katolickiego, wrócił do Bawaryi, aby tamże w kilku miastach pozakładać kollegia. W Augsburgu rzucił mu się do nóg Kardynał-Biskup Otton i oświadczył, że prędzej nie wstanie, póki mu nóg nie umyje. Nadaremnie opierał się Kanizyusz, wreszcie rzekł: „Kiedy tak chcesz, poddam się woli twojej, najprzewielebniejszy Arcypasterzu, tak, jak się woli Bożej poddał Patron mój, w którego osobie wielbię Jezusa Chrystusa. Ale wierzaj mi, jeśli mnie w tym punkcie wobec Boga i ludzi przewyższasz pokorą, mnie pozostaje ta korzyść, iż jeszcze jestem pokorniejszym od ciebie.“ — Protestanci szkalowali i spotwarzali go słowem i pismem, ale blask cnót, potęga kazań i miłość tak świetny odniosła tryumf, że nawet nieprzyjaciele musieli go podziwiać, a życie katolickie znowu silnie zakwitło. I tutaj grasująca zaraza nie mało się przyczyniła do zjednania wielu dusz Kościołowi katolickiemu.
Już w czasie nowicyatu był żywym przykładem prawdziwej pilności i pełnił bez przerwy dzieła miłosierdzia względem biednych i chorych. Po śmierci ojca spadł na niego wielki majątek, ale on nie zatrzymał dla siebie ani grosza, lecz wszystko oddał na cele dobroczynne.
Po złożeniu ślubów i otrzymaniu święceń kapłańskich podzielił cały swój czas między naukowe studya, kazania, katechizacye i słuchanie spowiedzi. W owym czasie straszna klęska nawiedziła Kolonię, gdzie ośmdziesięcioletni Arcybiskup skłaniał się potajemnie do nauki Lutra. Kanizyusz poparty przez braci zakonnych, walczył mężnie przeciw szerzącej się herezyi, postarał się o złożenie z urzędu wiarołomnego Arcypasterza, spowodował wybór pobożnego następcy i ocalił tym sposobem wiarę.
Licząc lat dopiero 26, wysłany został jako uczony teolog na Sobór Trydencki, gdzie podziwiano jego pokorę i naukę. Wskutek prośb księcia bawarskiego Henryka IV powołano go na uniwersytet w Ingolsztadzie na profesora teologii. Kazania jego taki niezadługo zyskały rozgłos, że żaden kościół nie zdołał w swych murach pomieścić natłoku słuchaczów. Musiał tedy prawić pod gołem Niebem. Niezadługo zakwitła wszechnica ingolsztadzka pod jego rektoratem, a profesorowie złożyli w archiwum miejskiem dokument pełen pochwały i wdzięczności dla niezrównanego Kanizyusza.
Po trzech latach działania w Ingolsztadzie udał się wskutek prośb cesarza Ferdynanda I do Wiednia, gdzie go czekały niesłychane trudy. Zagęściły się już w tem mieście nowinki religijne, kilka klasztorów świeciło pustkami, a księży prześladowano i znieważano; przyszło nawet do tego, że od dwudziestu lat nie było święceń duchownych, a przeszło 300 parafii było bez duszpasterzy.
Słynny kaznodzieja miewał początkowo 8 do 10 słuchaczów. Nie zniechęciło go to bynajmniej, gdyż wybuchła niezadługo zaraza i przyśpieszyła jego zwycięstwo. Miłosierdzie i ofiarność, jaką okazał w tych dniach smutku wobec błędnowierców, którzy wszyscy pouciekali, starczyła za najjaśniejszy dowód, po której stronie prawda. Zaufanie do niego wzrastało od dnia do dnia, a w wychowaniu młodzieży mógł się pochlubić jak najobfitszym owocem. W gorliwości o wiarę podejmował najuciążliwsze misye. Trudy te nagradzały mu liczne nawrócenia i powrót odszczepieńców na łono Kościoła.
Ferdynand I prosił po trzykroć w Rzymie, ażeby Kanizyusza mianowano Biskupem wiedeńskim, ale jego wszystkie starania rozbiły się o pokorę Piotra i opór św. Ignacego. Podejmował też prace ciążące na Biskupie, ale jego dochodów ani nie tknął.
Wybrany prowincyałem Jezuitów w Niemczech, musiał jechać do Pragi, aby tamże założyć kollegium. W Pradze przywitano go kamieniami i błotem; nawet przy ołtarzu nie był bezpiecznym od zniewag. Za tę nienawiść odwzajemniał się miłością. Prześladowcy wstydzili się sami siebie, protestanci oddawali swych synów do szkół jezuickich, a dwóch najznakomitszych pastorów luterskich wróciło na łono Kościoła. — Z Pragi, w której przez dwa lata pobytu zaszczepił ducha katolickiego, wrócił do Bawaryi, aby tamże w kilku miastach pozakładać kollegia. W Augsburgu rzucił mu się do nóg Kardynał-Biskup Otton i oświadczył, że prędzej nie wstanie, póki mu nóg nie umyje. Nadaremnie opierał się Kanizyusz, wreszcie rzekł: „Kiedy tak chcesz, poddam się woli twojej, najprzewielebniejszy Arcypasterzu, tak, jak się woli Bożej poddał Patron mój, w którego osobie wielbię Jezusa Chrystusa. Ale wierzaj mi, jeśli mnie w tym punkcie wobec Boga i ludzi przewyższasz pokorą, mnie pozostaje ta korzyść, iż jeszcze jestem pokorniejszym od ciebie.“ — Protestanci szkalowali i spotwarzali go słowem i pismem, ale blask cnót, potęga kazań i miłość tak świetny odniosła tryumf, że nawet nieprzyjaciele musieli go podziwiać, a życie katolickie znowu silnie zakwitło. I tutaj grasująca zaraza nie mało się przyczyniła do zjednania wielu dusz Kościołowi katolickiemu.
Wracając z Rzymu, dokąd się był udał na wybór generała, pozakładał w wielu miejscach kollegia jezuickie, w innych miewał żarliwe kazania. W Insbruku pełnił przez lat siedm obowiązki nadwornego kaznodziei, a licząc lat 60, chciał dokonać życia w zaciszu celi zakonnej. Tymczasem poprosił go Nuncyusz Papieski w Lucernie, aby przybył do Szwajcaryi bronić katolicyzmu przeciw naukom Zwinglina i Kalwina, które się najwięcej szerzyły w kantonie fryburskim, jako też usłuchał wezwania. Jeszcze przez siedmnaście lat trwały jego niestrudzone prace w służbie Kościoła. Kazania miewał co Niedzielę i święto w kościele miejskim; w dni powszednie jeździł po wsiach, aby i tam ożywić krzepnące życie religijne. Dożył też pociechy, że rada miejska fryburska zobowiązała się przysięgą, iż utrzyma katolicyzm w kantonie, pomoże do założenia kollegium jezuickiego i nie pozwoli na przyszłość osiadać w kraju innowiercom. Gdy liczył lat 69, ruszył go nagle paraliż. Nie mogąc więcej miewać kazań, gorliwie się modlił i pisał dzieła treści pobożnej, aż go nareszcie Pan Bóg dnia 21 grudnia 1597 roku powołał do chwały wiecznej. Ciało jego, słynące wielu cudami, znajduje się w kościele jezuickim we Fryburgu i jest dotychczas celem pobożnych pielgrzymek. Papież Pius IV zaliczył go dnia 20-go listopada roku Pańskiego 1864 do rzędu „Błogosławionych.“ Z pomiędzy różnych jego pism najmniejszem, ale najwięcej rozpowszechnionem jest jego katechizm.
Nauka moralna.
Błogosław. Kanizyusz ułożył podczas swego pobytu we Wiedniu katechizm, w którym wyjaśnia, w rodzaju pytań i odpowiedzi, prosto i zrozumiale naukę wiary i obyczajów. Biskupi dali temu dziełku zatwierdzenie i zalecili je rodzinom i szkołom. Znajomość artykułów wiary, przykazań Boskich i Sakramentów świętych jest najlepszem zabezpieczeniem od zarazy innowierstwa. Dlatego silnie polecić należy:
1) Chętne i częste odczytywanie katechizmu. Jest on bowiem najlepszym drogowskazem i przewodnikiem na drodze żywota, zagrożonego tylu burzami, pokusami i różnorodnemi niebezpieczeństwami. Jak Rafał Archanioł pod postacią młodzieńca towarzyszył w podróży młodemu Tobiaszowi, jak mu w dzień wskazywał, co ma czynić, a czego unikać i tak posłusznemu synowi zapewnił szczęście, tak i nas poucza przez katechizm założony przez Chrystusa Kościół katolicki, co mamy czynić, czego unikać i darzy nas szczęściem wiekuistem. Katechizm, który nam wręcza ustanowiony przez Papieża Biskup, daje nam czystą, nieomylną naukę Chrystusa Pana; przemawia on do nas językiem Zbawiciela. Słuchając nauk katechizmu, słuchamy samego Jezusa; lekceważąc i odrzucając katechizm, lekceważymy i odrzucamy samego Zbawiciela. Czytajmy przeto katechizm z dobrą wiarą i ufnością, gdyż on jest naszym nieomylnym nauczycielem i wskazuje nam, czego potrzeba, aby żyć pobożnie i dobrze umierać.
2) Rozczytujmy się często w katechizmie, bowiem przemawia on do nas językiem Boga. Jakiż język, jaka rozmowa może dla nas być korzystniejszą, przyjemniejszą i cenniejszą od rozmowy z Ojcem niebieskim? Pożałowania godzien jest ten, kogo żywiej obchodzą nowinki i plotki gazeciarskie lub owe wynalazki i spekulacye giełdowe; ubolewać należy nad takim, kogo nudzi słowo Boże, zachęcające do cnoty, doskonałości i walki ze złem, uszlachetniające serca i dusze. Jan święty mówi: „Kto z Boga jest, słucha słowa Bożego.“ Z doświadczenia wiemy, jak tępą jest pamięć nasza dla prawd nadprzyrodzonych, jak mało staramy się wniknąć w ich treść i dokładnie je pojąć, jak łatwo te prawdy w naszej pamięci się zacierają w nawale trosk codziennych, doczesnych zajęć, domowych kłopotów i ustawicznych rozrywek. Dlatego też odświeżanie w pamięci tych prawd jest rzeczą konieczną i świętym obowiązkiem. Psalmista Pański słusznie przeto mówi: „Szczęśliwy mąż, który umiłował przykazania Boże i rozważa je dniem i nocą. Wszystko, co czyni, uda mu się.“
1) Chętne i częste odczytywanie katechizmu. Jest on bowiem najlepszym drogowskazem i przewodnikiem na drodze żywota, zagrożonego tylu burzami, pokusami i różnorodnemi niebezpieczeństwami. Jak Rafał Archanioł pod postacią młodzieńca towarzyszył w podróży młodemu Tobiaszowi, jak mu w dzień wskazywał, co ma czynić, a czego unikać i tak posłusznemu synowi zapewnił szczęście, tak i nas poucza przez katechizm założony przez Chrystusa Kościół katolicki, co mamy czynić, czego unikać i darzy nas szczęściem wiekuistem. Katechizm, który nam wręcza ustanowiony przez Papieża Biskup, daje nam czystą, nieomylną naukę Chrystusa Pana; przemawia on do nas językiem Zbawiciela. Słuchając nauk katechizmu, słuchamy samego Jezusa; lekceważąc i odrzucając katechizm, lekceważymy i odrzucamy samego Zbawiciela. Czytajmy przeto katechizm z dobrą wiarą i ufnością, gdyż on jest naszym nieomylnym nauczycielem i wskazuje nam, czego potrzeba, aby żyć pobożnie i dobrze umierać.
2) Rozczytujmy się często w katechizmie, bowiem przemawia on do nas językiem Boga. Jakiż język, jaka rozmowa może dla nas być korzystniejszą, przyjemniejszą i cenniejszą od rozmowy z Ojcem niebieskim? Pożałowania godzien jest ten, kogo żywiej obchodzą nowinki i plotki gazeciarskie lub owe wynalazki i spekulacye giełdowe; ubolewać należy nad takim, kogo nudzi słowo Boże, zachęcające do cnoty, doskonałości i walki ze złem, uszlachetniające serca i dusze. Jan święty mówi: „Kto z Boga jest, słucha słowa Bożego.“ Z doświadczenia wiemy, jak tępą jest pamięć nasza dla prawd nadprzyrodzonych, jak mało staramy się wniknąć w ich treść i dokładnie je pojąć, jak łatwo te prawdy w naszej pamięci się zacierają w nawale trosk codziennych, doczesnych zajęć, domowych kłopotów i ustawicznych rozrywek. Dlatego też odświeżanie w pamięci tych prawd jest rzeczą konieczną i świętym obowiązkiem. Psalmista Pański słusznie przeto mówi: „Szczęśliwy mąż, który umiłował przykazania Boże i rozważa je dniem i nocą. Wszystko, co czyni, uda mu się.“
Modlitwa.
Boże, który na obronę świętej Wiary katolickiej uzbroiłeś błogosławionego Piotra siłą cnoty i nauki, spraw za jego przyczyną, prosimy Cię pokornie, aby wszyscy innowiercy nawrócili się do prawdy, a wszyscy wierni silnie trwali przy prawdzie. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
∗ ∗
∗ |
Leon XIII, Militantis Ecclesiae, o błogosławionym Piotrze Kanizjuszu
Do Patriarchów, Prymasów, Arcybiskupów i wszystkich Biskupów Kościoła katolickiego, trwających w łasce i jedności ze Stolicą Apostolską!
Czcigodni Bracia, pozdrowienie i błogosławieństwo papieskie!
Wojujący Kościół w uroczystych obrzędach czci pamięć tych, których wspaniała cnota i pobożność wyniosła do tryumfującej chwały. Przez te objawy starożytnego kultu podkreśla się znaczenie świętości tak bardzo potrzebnej w czasach trudnych dla wiary i cnoty. Właśnie w tym roku dzięki Bożej Opatrzności możemy się radować z okazji trzechsetletniej rocznicy zgonu nader świętego męża Piotra Kanizjusza i uważamy to za okazję dla pobudzenia dusz do takiego dobra, jakiego ten mąż szczęśliwie dokonał dla świata chrześcijańskiego. Obecne czasy noszą bowiem pewne cechy tamtego okresu, w którym żył Kanizjusz, gdy pęd za nowościami i swoboda doktrynalna spowodowały upadek wiary i przewrotność obyczajów. Ten Apostoł Niemiec, jakby następca Bonifacego, oddalał obydwie plagi od wszystkich, a szczególnie od młodzieży i to nie tylko siłą swej wymowy i dociekliwością rozumowania, lecz przez zakładanie szkół i najlepsze wydawnictwa. Za tymi wspaniałymi przykładami poszło wielu gorliwych ludzi, by posługiwać się niemniej zdecydowanie tą samą bronią przeciwko wrogiemu rodzajowi dla obrony religii i godności oraz uprawiania z entuzjazmem najszlachetniejszych nauk i wszelkich godziwych sztuk za aprobatą Najwyższych Pasterzy Rzymskich, którzy zawsze najusilniej starali się zachować starożytny majestat nauk i ich nowe osiągnięcia dla ludzkości. Nie jest też dla Was tajemnicą, Czcigodni Bracia, że Naszą najwyższą troską było zawsze zdrowe i właściwe wychowanie młodzieży i w tym celu wciąż podejmowaliśmy wysiłki, gdzie tylko było to możliwe. Teraz również korzystamy z okazji, by tym, którzy w obozach Kościoła są bojownikami dla Chrystusa postawić przed oczami wzór pełnego poświęcenia wodza Piotra Kanizjusza, aby łącząc w sobie oręż sprawiedliwości z orężem doktryny tym lepiej i skuteczniej mogli bronić sprawy religii.
Jak wielkie zadanie przyjął na siebie ten mąż najbardziej oddany dla wiary katolickiej w dziedzinie zarówno duchownej jak i cywilnej, można stwierdzić dopiero na tle sytuacji w Niemczech na początku rebelii luterańskiej. Przemiany obyczajów i ich upadek ułatwiały rozszerzanie się błędu, ten zaś przyspieszał ich ostateczną ruinę. Dlatego wielu odstąpiło od wiary katolickiej. W krótkim czasie zło ogarnęło prawie wszystkie kraje, dotknęło ludzi wszelkiego stanu i pozycji, wywołując w wielu umysłach przekonanie, że sprawa religii w cesarstwie doszła do krańcowego kryzysu i niedługo nie będzie żadnych środków dla uleczenia tej choroby. I rzeczywiście sytuacja byłaby bez wyjścia, gdyby Bóg nie pospieszył z pomocą. Pozostali wprawdzie w Niemczech ludzie dawnej wiary, wybitni pod względem nauki i gorliwości religijnej; pozostali też władcy Bawarii i Austrii a przede wszystkim król rzymski Ferdynand I, którzy stawiali ponad wszystko obronę katolickiej sprawy. Bóg jednak dał dla chwiejących się Niemiec nową długotrwałą i potężną pomoc, tak odpowiednią dla owych burzliwych czasów, w postaci towarzystwa ojca Loyoli, którego pierwszym organizatorem wśród Niemców był Piotr Kanizjusz.
Trudno podawać tu szczegóły z życia tego człowieka niezwykłej świętości, którego wysiłkiem ojczyzna rozbita niezgodą i zraniona buntami powróciła do dawnej jedności ducha i pojednania, który z zapałem podejmował dysputy z nauczycielami błędu, oddziaływał na umysły, usunął tyle nieszczęść, przeszedł przez tyle krain i podjął tyle misji w sprawie wiary. Do tego oręża nauki wprowadzał swego ducha, którym stale ją rozwijał tak roztropnie, biegle i skutecznie. Gdy wrócił do Messyny i zaczął prowadzić wykłady, w niedługim czasie rozwinął studia świętych nauk w Kolonii, Ingolstadt, w Wiedniu osiągając w tamtejszych akademiach wielkie znaczenie i ukazując niemieckim umysłom wielkość uznanych doktorów nauki chrześcijańskiej i teologii scholastycznej. Ponieważ tej nauki najbardziej nie znosili w owym czasie wrogowie wiary, dokładał on wszelkich starań, by właśnie ona świeciła najmocniej i wprowadzał ją do programów nauczania w liceach i kolegiach Towarzystwa Jezusowego, dla zakładania których podejmował tak wiele wysiłków i zabiegów. Nie wahał się zstępować z wyżyn mądrości do początkowego nauczania dzieci oraz pisania dla nich książek i podręczników. W ten sposób po wykładach na dworach książąt udawał się często z kazaniami do ludu a od pisania rozpraw na tematy sporne lub dotyczące obyczajów przechodził do pisania książeczek dla umocnienia wiary ludu lub pobudzenia czy zachowania pobożności. Podziw budzą jego wysiłki, by uchronić mniej biegłych w nauce przed popadnięciem w sidła błędu, czego dowodem jest wydana przez niego „Summa nauki katolickiej”, bogate i treściwe dzieło napisane w pięknym łacińskim języku przypominającym styl ojców Kościoła. Obok tego wspaniałego dzieła, które zostało przyjęte z ogromnym uznaniem przez uczonych prawie wszystkich krajów Europy, stoją mniejsze objętościowo, lecz niemniej pożyteczne i niezwykle popularne dwa katechizmy, przeznaczone przez błogosławionego męża dla mniej wykształconych, a mianowicie jeden dla dzieci, drugi zaś dla uczniów szkół średnich. Pierwszy z tych katechizmów stał się niezwykle popularny wśród katolików dla przekazywania podstawowych prawd chrześcijańskich nie tylko jakby pierwszy pokarm dla dzieci w szkołach, lecz także dla szerokiego użytku w kościołach. W ten sposób Kanizjusz jest już przez trzysta lat wspólnym nauczycielem katolików w Niemczech do tego stopnia, że utarło się powiedzenie: znać Kanizjusza to zachować prawdę chrześcijańską.
Dzieła tego najświętszego człowieka ukazują drogę dobra dla wszystkich. Wiemy, Czcigodni Bracia, że ród Wasz słynie zdolnością i wysiłkiem do powiększania chwały ojczyzny oraz tworzenia dobra prywatnego i publicznego. Dobrem wielu jest zaś to, by którzykolwiek są wśród was mądrzy i dobrzy dokładali wszelkich starań, wszelkiego światła geniuszu i humanistycznego ducha dla obrony i świetności religii, wykorzystując w tym celu każdą nową wartość sztuki i poznania nauki. Jeżeli były kiedyś czasy, które najbardziej wymagały wielkiej wiedzy i nauki dla obrony sprawy katolickiej, są nimi bez wątpienia nasze czasy, w których jakby szybszy pęd do humanizmu nieraz daje okazję wrogom do zwalczania wiary chrześcijańskiej. Dlatego z równą siłą trzeba przejmować ich ataki, utrzymywać pozycje, wytrącać broń z ręki, którą chcieliby przeciąć wszelkie przymierze między tym, co Boskie i co ludzkie. Katolicy o tak przygotowanych i wykształconych umysłach będą mogli obiektywnie wykazać, że wiara w Boga nie tylko żadną miarą nie unika uprawiania humanizmu, lecz jest jakby jego szczytem i to, co w naukach humanistycznych wydawało się przez długi czas jako sprzeczne i nie do pogodzenia, może się stać tak bliskie i powiązane z filozofią, że jedne i drugie nauki oświecają się nawzajem coraz bardziej, zaś przyroda nie musi być wrogiem, lecz wspólniczką i powierniczką religii, której tchnienie nie tylko wzbogaca poznanie wszelkiego rodzaju, lecz udziela także wiele mocy i życia literaturze i innym sztukom. Ile godności i blasku nauki duchowne mogą czerpać ze świeckich, niech świadczy choćby fakt, że poznanie natury ludzkiej może ułatwiać jej kierowanie zmysłami. Dlatego narody wyróżniające się naukami humanistycznymi mają mniej zaufania do ścisłej mądrości i ich uczeni przeważnie lekceważą to, co ma ubogi kształt lub formę. U mądrych zaś jesteśmy dłużnikami w mniejszym stopniu niż u niemądrych, gdyż z pierwszymi winniśmy stać w szyku, drugich zaś podnosić i podtrzymywać, gdy upadają.
Właśnie tutaj obóz Kościoła poniósł największe straty. Kiedy bowiem po wielu początkowych klęskach odzyskano ducha a wiarę tę najsilniejsi ludzie przypieczętowali krwią, najbardziej uczeni uświetnili ją swą wiedzą i geniuszem. Do chwały tej dążyli przede wszystkim Ojcowie i gdy tamci odnosili rany, wystąpili z niezrównanym męstwem z mocą słowa wielce wykształconego i godnego rzymskich i greckich uszu. Ich wiedzą i wymową wielu innych tak zostało pobudzonych, że skoncentrowali wszystkie swoje wysiłki na studiowaniu rzeczy świętych i zebrali tak wielkie dziedzictwo mądrości chrześcijańskiej, że inni ludzie Kościoła w każdym czasie mogli znaleźć coś dla rozproszenia starych przesądów lub obalenia nowych błędów. To bogactwo uczonych przynosi każda epoka, także ta, w której najpiękniejsze dzieła padły ofiarą barbarzyństwa, zostały zapomniane lub popadły w zapomnienie. Dlatego, jeśli starożytne arcydzieła ludzkiego umysłu lub ręki człowieka, które cieszyły się u Rzymian i Greków największym uznaniem nie zostały całkowicie utracone, jest zasługą pracy i przemyślności Kościoła.
Jeżeli religia czerpie tyle światła z badań naukowych i uprawiania sztuki to ci, którzy całkowicie się im poświęcają, nie ograniczają się tylko do myślenia, lecz także podejmują działania, by ich jednostkowa wiedza nie wydawała się jałową. Niech więc uczeni czynią swe badania pożytecznymi dla świata chrześcijańskiego a ich prywatne zajęcie niech się staje wspólną sprawą, by ich wiedza nie pozostawała jakby tylko rozpoczętym dziełem bez urzeczywistnienia w działaniu. Działanie to jest zaś najbardziej cenne dla wychowania młodzieży, które wymaga największego wkładu pracy i troskliwości. Dlatego najgoręcej zachęcamy przede wszystkim Was, Czcigodni Bracia, byście zachowywali szkoły w bezbłędnej wierze, a w razie potrzeby ustawicznie dążyli do jej przywrócenia zarówno w tych, które powstały dawniej, jak i w nowych, i to nie tylko w podstawowych, lecz także średnich i akademickich. Zaś wszyscy katolicy na Waszym terenie winni przede wszystkim starać się i osiągać to, by w sprawie kształcenia młodzieży były zachowane i zapewnione prawa rodziców i prawa Kościoła.
W tej dziedzinie trzeba uczynić wszystko, co jest możliwe. Przede wszystkim szkoły katolickie, szczególnie zaś dla chłopców, nie powinny być mieszane, lecz wszędzie osobne. Wiele bowiem niebezpieczeństw kryje w sobie takie nauczanie, w którym religia jest skażona lub wcale jej nie ma, co często się zdarza w szkołach zwanych mieszanymi. Nie można bowiem łatwo i bez szkody kształcić ducha w pobożności bez nauki. Jeżeli zaś żadna dziedzina życia czy to publicznego czy też prywatnego nie może się obyć bez pomocy religii, tym mniej można odmawiać tej pomocy w tej grupie wieku, w której sądy są pochopne a serca gorące i wystawione na tyle pociągających postaci zła. Kto więc tak kształtuje program nauczania, by nie miał nic wspólnego z religią, ten niszczy same zarodki tego, co piękne i szlachetne i zamiast pomocy dla ojczyzny przygotowuje zepsucie i zagrożenie dla rodzaju ludzkiego. Jeżeli usunie się Boga, to co będzie skłaniało młodych do pełnienia obowiązku lub przywoływało na drogę cnoty, gdy z niej zeszli lub wpadli w otchłań nałogów?
Dlatego konieczne jest nie tylko nauczanie religii dla młodych w pewnych godzinach, lecz kształtowanie całego wykształcenia w duchu chrześcijańskiej pobożności. Jeżeli tego zabraknie i to święte uczucie nie będzie obecne w umysłach uczących, to niewielkie korzyści będzie można uzyskać z jakiejkolwiek nauki zaś szkody często będą niezmierne. W każdej bowiem nauce kryją się inne niebezpieczeństwa i trudno będzie uchronić od nich młodzież, jeżeli ich umysłów nie wyposaży się w pewne Boże kryteria a dusz nie napełni wstrzemięźliwością. Trzeba więc jak najbardziej dbać o to, by to, co jest najważniejsze – kult sprawiedliwości i pobożności nie schodził na dalsze miejsce, by młodzież zacieśniona tylko do tego, co jest dostępne dla oka, nie utraciła wszystkich nerwów cnoty, by nauczyciele przekazując pracowicie szumne twierdzenia nauki i drobiazgowe analizy nie zapominali o tej mądrości, której początkiem jest bojaźń Boża, a której przykazaniom pod każdym względem winna odpowiadać praktyka życia. Troska o kształtowanie ducha winna więc obejmować poznanie wielu rzeczy, każde zaś nauczanie, jakiekolwiek by było, winna podbudowywać i panować nad nią religia oraz tak je ogarniać swoim majestatem i dobrocią, by pozostawiła w duszach młodzieży jakby bodźce.
Pragnieniem Kościoła było zawsze ścisłe powiązanie wszelkich studiów z religijnym wychowaniem młodzieży i dlatego nauczanie religii winno mieć nie tylko swoje miejsce i to szczególne, lecz tak ważnego zadania nie może spełniać nikt, kto nie zostanie uznany jako odpowiedni do tego decyzją i autorytetem samego Kościoła.
Religia domaga się swoich praw nie tylko w szkołach chłopców. Był taki czas, kiedy przepisy akademii szczególnie paryskiej postanawiały, że wszelkie studia winny być tak zgodne z teologią, by o nikim nie twierdzono, że osiągnął szczyt mądrości, jeśli nie miał tytułu w tej dyscyplinie. Wielki odnowiciel wieku, Leon X, i inni Nasi poprzednicy po nim pragnęli, by rzymskie ateneum i inne uniwersytety były silne jak twierdze, gdy srożyły się bezbożne wojny z religią i by w nich pod kierownictwem i nadzorem chrześcijańskiej mądrości kształcono młodzieńców. Taki porządek studiów, który stawiał na pierwszym miejscu Boga i sprawy sakralne przyniósł niemałe owoce i z pewnością sprawił, że młodzieńcy ci lepiej spełniają swe obowiązki. Sukces ten będzie też Waszym udziałem, jeśli wszelkimi siłami będziecie się starali, by w szkołach zwanych średnimi, gimnazjach, liceach i akademiach były zachowane prawa religii.
Niech nigdy nie będzie tak, by zamiary nawet najlepsze były daremne a podejmowana praca bezskuteczna, gdy potrzebna jest jedność umysłów i zgodność w działaniu. Czego bowiem dokonają podzielone siły dobrych przeciw zjednoczonemu atakowi wrogów? Albo na co się zda cnota jednostek, gdy nie ma wspólnej dyscypliny? Dlatego usilnie zachęcamy, by po usunięciu kłopotliwych kontrowersji i sporów grupowych, które łatwo mogą dzielić umysły, wszyscy jednym głosem wyrazili zgodę dbać o dobro Kościoła i połączonymi siłami jedno mieli na myśli i jeden wysiłek woli troszcząc się o zachowanie jedności ducha w więzi pokoju (Ef 4, 3).
Takie myśli nasuwa pamięć i wspomnienie wielkiego Świętego i oby jego wspaniałe przykłady utkwiły w umysłach, budziły jego miłość mądrości, która nigdy nie przestawała troszczyć się o zbawienie ludzi i obronę godności Kościoła. Ufamy zaś, Czcigodni Bracia, że Waszym pierwszym staraniem będzie to, by mieć jak najwięcej współtowarzyszy chwalebnej pracy spośród najbardziej uczonych mężów. Tę szlachetną sprawę będą mogli mieć jakby w swoim łonie ci, którzy zostali postawieni przez Bożą Opatrzność na czele wspaniałego dzieła kształcenia młodzieży. Jeśli będą pamiętali o tym, co podkreślali starożytni, że wiedzę oddaloną od sprawiedliwości trzeba nazwać raczej przebiegłością niż mądrością a jeszcze lepiej, gdy utrwalą sobie w duszy to, co mówi Pismo Święte: „próżni są… wszyscy ludzie, w których brak wiedzy Bożej” (Mdr 13, 1) i nauczą się korzystać z oręża nauki nie dla własnej korzyści, lecz dla wspólnego zbawienia. Będą mogli zbierać owoc pracy i umiejętności, jaki osiągnął kiedyś Piotr Kanizjusz w swych kolegiach i instytutach, a mianowicie dobrych i przykładnych młodzieńców odznaczających się szlachetnością obyczajów i z daleka unikających przykładów bezbożnych ludzi oraz zabiegających w równym stopniu o wiedzę jak i cnotę. W ich umysłach, w których pobożność zapuści głębsze korzenie nie będzie obawy skażenia przewrotności opinii lub odstąpienia od pierwotnej cnoty. Kościół i społeczeństwo świeckie będą miały najlepszą nadzieję posiadania znakomitych obywateli, dzięki nauce, zaradności i roztropności których będzie mógł być zachowany porządek rzeczy świeckich oraz spokój życia domowego.
Resztę polecamy w modlitwach Bogu najwyższemu i najlepszemu, który jest Panem nauk, Jego Matce Dziewicy nazywanej Stolicą Mądrości oraz orędownictwu Piotra Kanizjusza, który tak bardzo zasłużył się chwałą nauki dla Kościoła katolickiego, by pozwolił Wam stać się uczestnikami zamiarów, które powzięliśmy dla wzrostu samego Kościoła oraz dla dobra młodzieży.
Umocnieni tą nadzieją, każdemu z Was, Czcigodni Bracia, oraz duchowieństwu i całemu Waszemu ludowi udzielamy miłościwie apostolskiego błogosławieństwa jako zadatek niebieskich darów oraz dowód Naszej życzliwości.
Dan w Rzymie u Świętego Piotra, 1 sierpnia 1897, w dwudziestym roku Naszego pontyfikatu.
za: https://sacerdoshyacinthus.com/2015/04/27/sw-piotr-kanizjusz-kaplan-wyznawca-i-doktor-kosciola-1521-1597/
za: https://sacerdoshyacinthus.com/2015/04/27/sw-piotr-kanizjusz-kaplan-wyznawca-i-doktor-kosciola-1521-1597/
Żywot świętej Zity, Służebnicy.
(Żyła około roku Pańskiego 1272).
Na górze Sagrati w ziemi włoskiej stoi kaplica na cześć świętej Zity. Kamienie do budowy kaplicy wzięto z domku, w którym się święta Zita urodziła. Jak ubogi domek wiejski zamienił się niejako w kościół, tak stało się i z osobą świętej Zity, bo z ubogiej służebnicy stała się Świętą. Żywot jej jest doskonałym wzorem dla służebnic.
Zita była córką ubogiej wieśniaczej rodziny i przyszła na świat przy końcu XIII wieku we Włoszech, w miejscowości położonej w okolicy miasta Luki. Od młodości odznaczała się bogobojnością, i dość było tych słów matki: „To się Panu Bogu podoba, lub nie podoba“, aby córka była we wszystkiem powolna. Mając lat dwanaście, poszła w służbę do jednej zacnej rodziny w mieście Luka. Zaprowadził ją ojciec do miasta, dając po drodze upomnienia i wskazówki, jak się ma zachowywać. Służba była z razu ciężką, bo panienka tęskniła za matką i za domem rodzinnym, a w tak młodym wieku nie znając roboty, od innej czeladzi była wyśmiewaną. Ale ta służba była dla niej dobrą szkołą. Wstawała rychło rano, żeby, nie zaniedbując swych obowiązków, mogła dzień w dzień Mszy świętej wysłuchać. Mając nieco wolniejszego czasu, obracała go na modlitwę i pobożne rozmyślania. Pobożność nie przeszkadzała jej bynajmniej w służbie; przeciwnie tem pilniejszą była w swych obowiązkach, gdyż im więcej rozpamiętywała sobie żywot Pana Jezusa, tem więcej uczyła się cierpliwości, cichości i pokory. Polecała się gorąco Najświętszej Panience, prosząc Ją o dar zaparcia się, czystości i zdania się we wszystkiem na wolę Bożą. Pokus bała się, pomnąc na swą słabość, ale też ufała mocno, że Bóg dobrej jej woli nie odmówi łaski, mocy i męstwa. Dzień w dzień wzbudzała w sobie dobrą intencyę i pracowała nad przezwyciężeniem gniewu, zmysłowości i lenistwa. Tak czuwając i pracując nad sobą, zwolna stawała się coraz doskonalszą. Latem i zimą chodziła boso w prostej płóciennej sukience, nieraz na gołej ziemi sypiała, w jedzeniu wstrzemięźliwa, odmawiała sobie najlepszych potraw, by je ubogim rozdać, bo modlitwa i jałmużna była niejako jej namiętnością. Surowa dla siebie, dla drugich uprzejma i wyrozumiała. W jednym i tym samym domu pracując przez lat 48, ani jednego razu nie zasłużyła na słuszną skargę lub naganę. W pracy, którą uważała za obowiązek, tak się kochała, że nawet na starość nigdy nie próżnowała, mówiąc: Sługa niepracowita nie może się Bogu podobać; fałszywa to pobożność, która stroni od roboty. Dla niej praca nie była trudem, bo pomnąc na obecność Pana Boga i jednocząc się z Męką Pana Jezusa, praca jej była ustawiczną modlitwą i służbą Bożą. Chociaż dla każdego była usłużną i rada innym pomagała, jednak inne sługi nie cierpiały jej zrazu dla jej wielkiej skromności. Nie mogąc jej na swą stronę przeciągnąć, zarzucały jej w oczy obłudę, że chce się państwu swemu przypodobać. Cokolwiek robiła, tłómaczono na opak, przekręcano co mówiła, dokuczano jej szyderstwy i zniewagą, wreszcie rzucano na nią potwarze, by ją u państwa podać w nienawiść. Osoby zwyczajne za takie zelżywości odpłacają się rade złorzeczeniem i klątwą; tego Zita nie czyniła nigdy, lecz mawiała: Odpuśćcie mi, by wam Pan Jezus odpuścił, a nie gniewajcie się tyle, bobyście Go obrazili. Inni w takiem położeniu porzuciliby służbę: Zita zaparła się samej siebie, wzięła na się krzyż swój, szła za Panem Jezusem, ćwicząc się i doskonaląc w cierpliwości, cichości i miłości nieprzyjaciół, a im ją więcej świat odganiał, tem więcej u Boga szukała pociechy. Wreszcie Pan Bóg, który sercami kieruje, sprawił, że i czeladź i państwo poznali się na niej i poczęli ją szanować i poważać.
Zita była córką ubogiej wieśniaczej rodziny i przyszła na świat przy końcu XIII wieku we Włoszech, w miejscowości położonej w okolicy miasta Luki. Od młodości odznaczała się bogobojnością, i dość było tych słów matki: „To się Panu Bogu podoba, lub nie podoba“, aby córka była we wszystkiem powolna. Mając lat dwanaście, poszła w służbę do jednej zacnej rodziny w mieście Luka. Zaprowadził ją ojciec do miasta, dając po drodze upomnienia i wskazówki, jak się ma zachowywać. Służba była z razu ciężką, bo panienka tęskniła za matką i za domem rodzinnym, a w tak młodym wieku nie znając roboty, od innej czeladzi była wyśmiewaną. Ale ta służba była dla niej dobrą szkołą. Wstawała rychło rano, żeby, nie zaniedbując swych obowiązków, mogła dzień w dzień Mszy świętej wysłuchać. Mając nieco wolniejszego czasu, obracała go na modlitwę i pobożne rozmyślania. Pobożność nie przeszkadzała jej bynajmniej w służbie; przeciwnie tem pilniejszą była w swych obowiązkach, gdyż im więcej rozpamiętywała sobie żywot Pana Jezusa, tem więcej uczyła się cierpliwości, cichości i pokory. Polecała się gorąco Najświętszej Panience, prosząc Ją o dar zaparcia się, czystości i zdania się we wszystkiem na wolę Bożą. Pokus bała się, pomnąc na swą słabość, ale też ufała mocno, że Bóg dobrej jej woli nie odmówi łaski, mocy i męstwa. Dzień w dzień wzbudzała w sobie dobrą intencyę i pracowała nad przezwyciężeniem gniewu, zmysłowości i lenistwa. Tak czuwając i pracując nad sobą, zwolna stawała się coraz doskonalszą. Latem i zimą chodziła boso w prostej płóciennej sukience, nieraz na gołej ziemi sypiała, w jedzeniu wstrzemięźliwa, odmawiała sobie najlepszych potraw, by je ubogim rozdać, bo modlitwa i jałmużna była niejako jej namiętnością. Surowa dla siebie, dla drugich uprzejma i wyrozumiała. W jednym i tym samym domu pracując przez lat 48, ani jednego razu nie zasłużyła na słuszną skargę lub naganę. W pracy, którą uważała za obowiązek, tak się kochała, że nawet na starość nigdy nie próżnowała, mówiąc: Sługa niepracowita nie może się Bogu podobać; fałszywa to pobożność, która stroni od roboty. Dla niej praca nie była trudem, bo pomnąc na obecność Pana Boga i jednocząc się z Męką Pana Jezusa, praca jej była ustawiczną modlitwą i służbą Bożą. Chociaż dla każdego była usłużną i rada innym pomagała, jednak inne sługi nie cierpiały jej zrazu dla jej wielkiej skromności. Nie mogąc jej na swą stronę przeciągnąć, zarzucały jej w oczy obłudę, że chce się państwu swemu przypodobać. Cokolwiek robiła, tłómaczono na opak, przekręcano co mówiła, dokuczano jej szyderstwy i zniewagą, wreszcie rzucano na nią potwarze, by ją u państwa podać w nienawiść. Osoby zwyczajne za takie zelżywości odpłacają się rade złorzeczeniem i klątwą; tego Zita nie czyniła nigdy, lecz mawiała: Odpuśćcie mi, by wam Pan Jezus odpuścił, a nie gniewajcie się tyle, bobyście Go obrazili. Inni w takiem położeniu porzuciliby służbę: Zita zaparła się samej siebie, wzięła na się krzyż swój, szła za Panem Jezusem, ćwicząc się i doskonaląc w cierpliwości, cichości i miłości nieprzyjaciół, a im ją więcej świat odganiał, tem więcej u Boga szukała pociechy. Wreszcie Pan Bóg, który sercami kieruje, sprawił, że i czeladź i państwo poznali się na niej i poczęli ją szanować i poważać.
Zita umyśliła pozostać na zawsze w stanie panieństwa, więc pilnie strzegła oczu, by nie spotkać nic takiego, coby złe myśli mogło obudzić, stroniła od próżnej mowy i od poufałości z mężczyznami, a wobec niebezpieczeństw szukała obrony i pokrzepienia w częstem przyjmowaniu Sakramentów św. Jak mężnie i statecznie broniła swej niewinności, pokazuje następny wypadek. Czeladnik jeden w tymże domu, człowiek rozpustny a zuchwały, zapalił się nierządną miłością do Zity. Wszedł do alkierza, w którym zastał ją samuteńką, począł ją namawiać, wkońcu gwałtem porwał ją w objęcia, a gdy nie chciał jej puścić, podrapała go srodze po całej twarzy. W pewnych razach wolno jest dać sobie wziąć mienie, nawet i życie; ale gdy chodzi o cnotę czystości, trzeba się bronić do ostateczności, krew nawet swą wylać, niżeli dać się zhańbić. — Pan zobaczywszy sługę z podrapaną twarzą, pytał go, skąd to ma. Zita nie chcąc kłamać, opowiedziała szczerze wszystko, co zaszło, chociażby była wolała milczeć.
Rozumiejąc wielką wartość stanu panieńskiego, starała się, by i inni umieli go cenić, więc, gdzie się dało, ostrzegała towarzyszki, by się tak ślepo nie kwapiły do zamążpójścia, przypominając, że żona miłość swą dzielić musi między Bogiem a mężem, że nieraz trafiwszy na złego człowieka, musi mu być podległą, że wychowanie dziatek to ciężki obowiązek i wielka odpowiedzialność. Mówiła jeszcze i to, że kto się zmysłowością, a nie wolą Bożą rządzi, nie może liczyć na pomoc Pana Boga.
Z tem wszystkiem nie gardziła bynajmniej temi, które skarb niewinności utraciły, idąc w miłości chrześcijańskiej tak dalece, że osoby trudniące się tem haniebnem rzemiosłem przyjmowała do siebie na nocleg, dawała posiłek, własnego łóżka odstępowała, sama na gołej ziemi leżąc. Czyniła to, chcąc tem łatwiej osoby takie upomnieć i na prawą drogę naprowadzić.
Im lepiej państwo tę świętą Służebnicę poznawało, tem większe miało do niej zaufanie, zawierzając jej wszystek nadzór nad całym domem, a nawet nad własnemi dziatkami. Było to niełatwe zadanie, bo nie tylko liczna tam była czeladź, lecz nadto w onych czasach wojen domowych, mnóstwo się ludu zbrojnego cisnęło do domu tak znakomitej rodziny, jaką było jej państwo. Zita musiała pamiętać o wszystkiem, śpiżarnię zaopatrywać, czeladzi roboty wydzielać, każdemu dawać, co mu się należało. Wpośród tych niepokojów i uciążliwości umiała zachować spokój duszy, we wszystkiem pomnąc na Boga, przy pracy modląc się i pracując z modlitwą w sercu i w ustach. Nie kontentowała się, jak inni, zewnętrzną tylko stroną życia chrześcijańskiego: pobożność jej była dziwnie głęboka i wewnętrzna. Nie należała do tych, które chętniejsze są do odmawiania modlitwy, niżeli do darowania urazy, chodzenia do kościoła, niżeli powinności stanu wypełnić, dawania jałmużny, niżeli zatrzymać w sobie słowo obraźliwe lub zmysły utrzymać na wodzy.
Św. Zita dbała przedewszystkiem o wychowanie dzieci państwa swojego. Choć ani czytać, ani pisać nie umiała, jednak wiedziała jak dzieci te prowadzić do szkoły Chrystusowej; uczyła je podnosić serce do Boga, chodzić w świętej Jego obecności, zawsze prawdę mówić, uczyła litować się nad ubogimi, kochać ojca i matkę, czcić sędziwość, zaszczepiała w serca tych niezepsutych dziatek nasienie cnotliwości słowem i przykładem.
Będąc przełożoną nad czeladzią, w niczem nie dała uczuć swej wyższości, nikomu a nikomu nie zatruwała życia, przeciwnie była przyjaciółką i uciechą każdemu, kto się przed nią w swej niedoli poskarżył. Inne robią rzemiosło z oczerniania, Zita widząc państwo na czeladź zagniewane, wstawiała się za nią, błagała o miłosierdzie, a nieraz z taką natarczywością, że pan uciekał, by go nie zniewoliła do natychmiastowego darowania winy.
Miłując Boga z całego serca, a wiedząc, że największem nieszczęściem jest grzech, bardzo się o dobro i o duszne zbawienie czeladzi starała, ale nie z nieroztropną gorliwością i ciągłem pobożnem gadaniem i gderaniem, lecz dobrym przykładem, modlitwą, czekając sposobnej pory do uprzejmego odezwania się do serca. Widząc co zdrożnego, milczeniem i surowszem spojrzeniem karciła, natomiast odzywała się z całą mocą, gdy ktoś szarpał dobre imię bliźniego lub nieprzystojnie się odezwał.
Choć sama uboga, serdecznie się litowała nad ubogimi, upominając, by nie tracili przed Bogiem cnoty ubóstwa, narzekając na los swój, czyniąc jałmużny z myta swego lub z tego, co jej państwo darowało, i prosząc innych za ubogimi. Czasu jednego w święta Bożego Narodzenia wybierała się na „pasterkę“, a choć było srogie zimno, chciała iść w zwykłem swem lekkiem ubraniu. Pan jej siedział z całą rodziną przy kominie, grzejąc się, i rzecze: Jakże to na taki mróz chcesz iść do kościoła w latowem ubraniu? Toć tu przy rozpalonym kominie chłodno. Weź kożuch mój, ale go przynieś z powrotem do domu. Mówił tak, wiedząc, że Zita dałaby ubogiemu ostatnią prawie koszulę. U bramy kościoła spotkała starca na poły zmarzłego i stękającego po cichu. Pyta go Zita, co mu jest, a on nic nie mówił, bo odpowiedzą był widok nędzy jego i nagości. Rzecze Święta: Weź kożuch, oddasz mi go po skończonem nabożeństwie. Wychodzi z kościoła po Mszy świętej, starca nie widzi, i próżno go szukała. Zrobiło się jej żałośnie, że nie posłuchała swego pana, ale zrazu nie śmiała owego nędzarza posądzać o nierzetelność, więc nie traciła nadziei, że jej kożuch odniesie. Pan robił jej wyrzuty, mówiąc, że to nie może się Panu Bogu podobać, gdy się z cudzego daje jałmużnę, bo to grzech. Zita łajanie ono przyjęła z pokorą, przyznając, że źle sobie postąpiła. Pan gniewał się i gniewał i fukał aż do samego południa; wtem puka ktoś do drzwi — starzec on z pod kościoła odnosi kożuch. Mówiono powszechnie, że to był Anioł. Wiele innych jeszcze cudownych rzeczy opisanych jest w żywocie tej Świętej.
Państwo tak świętą ową sługę szanowali i kochali, że ją nie za sługę, lecz za przyjaciółkę mieli, a na starość kazali jej wszelkiej pracy zaniechać, a oddać się wyłącznie bogomyślności. Nie przystała na to, pracę mając sobie za powołanie i obowiązek stanu, tem więcej, że praca nie przeszkadzała jej bynajmniej w obcowaniu z Bogiem. Powtarzała, ilekroć przyszło mówić o tem: Ręce przy robocie, serce u Boga. Tak tedy aż do końca wierną pozostała swemu stanowi ta skrzętna Marta, a oraz i bogomyślna Marya. Umarła wreszcie w r. 1272 owa prawdziwie Chrystusowa służebnica, od młodości aż do końca przez lat 60 pozostając na służbie u tego samego państwa. Jeżeli do kogo, to do niej rzekł Pan Jezus: „Sługo wierna i dobra, iżeś była wierną nad małem, postanowię cię nad wielą — wnijdź do radości Pana twojego!“
Rozumiejąc wielką wartość stanu panieńskiego, starała się, by i inni umieli go cenić, więc, gdzie się dało, ostrzegała towarzyszki, by się tak ślepo nie kwapiły do zamążpójścia, przypominając, że żona miłość swą dzielić musi między Bogiem a mężem, że nieraz trafiwszy na złego człowieka, musi mu być podległą, że wychowanie dziatek to ciężki obowiązek i wielka odpowiedzialność. Mówiła jeszcze i to, że kto się zmysłowością, a nie wolą Bożą rządzi, nie może liczyć na pomoc Pana Boga.
Z tem wszystkiem nie gardziła bynajmniej temi, które skarb niewinności utraciły, idąc w miłości chrześcijańskiej tak dalece, że osoby trudniące się tem haniebnem rzemiosłem przyjmowała do siebie na nocleg, dawała posiłek, własnego łóżka odstępowała, sama na gołej ziemi leżąc. Czyniła to, chcąc tem łatwiej osoby takie upomnieć i na prawą drogę naprowadzić.
Im lepiej państwo tę świętą Służebnicę poznawało, tem większe miało do niej zaufanie, zawierzając jej wszystek nadzór nad całym domem, a nawet nad własnemi dziatkami. Było to niełatwe zadanie, bo nie tylko liczna tam była czeladź, lecz nadto w onych czasach wojen domowych, mnóstwo się ludu zbrojnego cisnęło do domu tak znakomitej rodziny, jaką było jej państwo. Zita musiała pamiętać o wszystkiem, śpiżarnię zaopatrywać, czeladzi roboty wydzielać, każdemu dawać, co mu się należało. Wpośród tych niepokojów i uciążliwości umiała zachować spokój duszy, we wszystkiem pomnąc na Boga, przy pracy modląc się i pracując z modlitwą w sercu i w ustach. Nie kontentowała się, jak inni, zewnętrzną tylko stroną życia chrześcijańskiego: pobożność jej była dziwnie głęboka i wewnętrzna. Nie należała do tych, które chętniejsze są do odmawiania modlitwy, niżeli do darowania urazy, chodzenia do kościoła, niżeli powinności stanu wypełnić, dawania jałmużny, niżeli zatrzymać w sobie słowo obraźliwe lub zmysły utrzymać na wodzy.
Św. Zita dbała przedewszystkiem o wychowanie dzieci państwa swojego. Choć ani czytać, ani pisać nie umiała, jednak wiedziała jak dzieci te prowadzić do szkoły Chrystusowej; uczyła je podnosić serce do Boga, chodzić w świętej Jego obecności, zawsze prawdę mówić, uczyła litować się nad ubogimi, kochać ojca i matkę, czcić sędziwość, zaszczepiała w serca tych niezepsutych dziatek nasienie cnotliwości słowem i przykładem.
Będąc przełożoną nad czeladzią, w niczem nie dała uczuć swej wyższości, nikomu a nikomu nie zatruwała życia, przeciwnie była przyjaciółką i uciechą każdemu, kto się przed nią w swej niedoli poskarżył. Inne robią rzemiosło z oczerniania, Zita widząc państwo na czeladź zagniewane, wstawiała się za nią, błagała o miłosierdzie, a nieraz z taką natarczywością, że pan uciekał, by go nie zniewoliła do natychmiastowego darowania winy.
Miłując Boga z całego serca, a wiedząc, że największem nieszczęściem jest grzech, bardzo się o dobro i o duszne zbawienie czeladzi starała, ale nie z nieroztropną gorliwością i ciągłem pobożnem gadaniem i gderaniem, lecz dobrym przykładem, modlitwą, czekając sposobnej pory do uprzejmego odezwania się do serca. Widząc co zdrożnego, milczeniem i surowszem spojrzeniem karciła, natomiast odzywała się z całą mocą, gdy ktoś szarpał dobre imię bliźniego lub nieprzystojnie się odezwał.
Choć sama uboga, serdecznie się litowała nad ubogimi, upominając, by nie tracili przed Bogiem cnoty ubóstwa, narzekając na los swój, czyniąc jałmużny z myta swego lub z tego, co jej państwo darowało, i prosząc innych za ubogimi. Czasu jednego w święta Bożego Narodzenia wybierała się na „pasterkę“, a choć było srogie zimno, chciała iść w zwykłem swem lekkiem ubraniu. Pan jej siedział z całą rodziną przy kominie, grzejąc się, i rzecze: Jakże to na taki mróz chcesz iść do kościoła w latowem ubraniu? Toć tu przy rozpalonym kominie chłodno. Weź kożuch mój, ale go przynieś z powrotem do domu. Mówił tak, wiedząc, że Zita dałaby ubogiemu ostatnią prawie koszulę. U bramy kościoła spotkała starca na poły zmarzłego i stękającego po cichu. Pyta go Zita, co mu jest, a on nic nie mówił, bo odpowiedzą był widok nędzy jego i nagości. Rzecze Święta: Weź kożuch, oddasz mi go po skończonem nabożeństwie. Wychodzi z kościoła po Mszy świętej, starca nie widzi, i próżno go szukała. Zrobiło się jej żałośnie, że nie posłuchała swego pana, ale zrazu nie śmiała owego nędzarza posądzać o nierzetelność, więc nie traciła nadziei, że jej kożuch odniesie. Pan robił jej wyrzuty, mówiąc, że to nie może się Panu Bogu podobać, gdy się z cudzego daje jałmużnę, bo to grzech. Zita łajanie ono przyjęła z pokorą, przyznając, że źle sobie postąpiła. Pan gniewał się i gniewał i fukał aż do samego południa; wtem puka ktoś do drzwi — starzec on z pod kościoła odnosi kożuch. Mówiono powszechnie, że to był Anioł. Wiele innych jeszcze cudownych rzeczy opisanych jest w żywocie tej Świętej.
Państwo tak świętą ową sługę szanowali i kochali, że ją nie za sługę, lecz za przyjaciółkę mieli, a na starość kazali jej wszelkiej pracy zaniechać, a oddać się wyłącznie bogomyślności. Nie przystała na to, pracę mając sobie za powołanie i obowiązek stanu, tem więcej, że praca nie przeszkadzała jej bynajmniej w obcowaniu z Bogiem. Powtarzała, ilekroć przyszło mówić o tem: Ręce przy robocie, serce u Boga. Tak tedy aż do końca wierną pozostała swemu stanowi ta skrzętna Marta, a oraz i bogomyślna Marya. Umarła wreszcie w r. 1272 owa prawdziwie Chrystusowa służebnica, od młodości aż do końca przez lat 60 pozostając na służbie u tego samego państwa. Jeżeli do kogo, to do niej rzekł Pan Jezus: „Sługo wierna i dobra, iżeś była wierną nad małem, postanowię cię nad wielą — wnijdź do radości Pana twojego!“
Nauka moralna.
Matka świętej Zity, chociaż była prostą chłopką, zasługuje jeszcze po dziś dzień na cześć w świecie już dlatego samego, że w delikatne serce dziecięcia wpoiła tę mądrą przestrogę: „Czyń zawsze tylko to, co się Bogu podoba.“ — A cóż podoba się Panu Bogu? Na to pytanie odpowie ci katechizm: „Bogu podoba się Jego własna istota i szczęśliwość Jego stworzeń.“
Jeden z artykułów wiary katolickiej opiewa, że Bóg w samym Sobie jest wieczny, niezmienny, nie mający żadnych potrzeb; Święty, że znikąd inąd, jak tylko z samego Siebie otrzymać może przyrost w wielkości, piękności majestatu i świętości. Podziwiając tę świętość Boga, woła Psalmista z radością: „Tyś jest Bogiem moim, albowiem dóbr moich nie potrzebujesz!“ (Ps. 15). Skutkiem tego najwyższe zadowolenie Bóg tylko w samym Sobie znajduje. Atoli, dlaczegoż Pan Bóg stworzył świat i ciebie, kiedy w Swej istocie jest świętym i bez jakichkolwiek potrzeb? Duch św. odpowiada ci na to w Księdze Mądrości: „Wszystkiego tego dokonał Pan Bóg dla samego Siebie;“ to znaczy, że Pan Bóg stworzył świat z najczystszej miłości, aby samego Siebie, wszechmocność, mądrość, dobroć i świętość Swoją okazać we własnych stworzeniach i przez to uczynić stworzenia te uczestnikami świętości Swej i dlatego też Bóg ma upodobanie w tych stworzeniach, że widzi w nich odbłysk Swej własnej doskonałości i od nich odbiera cześć i chwałę. Z pełnym radości zachwytem śpiewa królewski piewca: „Niebiosa rozpowiadają chwałę Bożą, a dzieła rąk Jego oznajmuje utwierdzenie.“ (Ps. 18). Tak istotnie: Światłość i ciemności, gwiazdy i morze, lód i ogień, góry i doliny...“ sławią Boga. Jedynie Aniołowie i ludzie mają rozum i wolną wolę, a zatem zdolność, że mogą z pełnem przekonaniem i radością serca bezrozumnym istotom udzielić głosu i razem z niemi sławić Majestat Boga, a pełniąc ten swój obowiązek, czynią to, co się Bogu podoba.
Bóg ma upodobanie w szczęśliwości swych stworzeń, czyli raczej chce, aby one miały udział w Jego świętości.
O wieczna dobroci Boga najdobrotliwszego! Zwierzęta bezrozumne radują się świętością Boga przez to, że bezwiednie wypełniają wolę Boga świętego, a rozumne istoty, jak Aniołowie i ludzie przez to stają się uczestnikami świętości Boga, że wypełniają świętą wolę Bożą z rozumem i radością w sercu. Prawdę tę wypowiada Jezus następującemi słowy: „Mój pokarm jest, abym czynił wolę tego, który Mię posłał, abym wykonał sprawę Jego“ (Jan 4, 34), a nam nakazuje jeszcze przed prośbą o chleb powszedni modlić się: „Ojcze nasz, któryś jest w Niebiesiech: Bądź Twa wola jako w Niebie tak i na ziemi.“ (Mat. 6, 9. 10).
Mądrość, miłość i dobroć Boga wybrała dla każdego człowieka stan, powołanie i stosunki, w których najpewniej stać się może uczestnikiem Jego świętości. Mówmy zatem wspólnie z świętą służebnicą Pańską, Zitą: „Tak się Panu Bogu spodobało“ i pełni łagodności, dźwigając ciężar życia dla Jezusa Chrystusa, postępujmy od cnoty do cnoty, aż ujrzymy Boga w Syonie.
Jeden z artykułów wiary katolickiej opiewa, że Bóg w samym Sobie jest wieczny, niezmienny, nie mający żadnych potrzeb; Święty, że znikąd inąd, jak tylko z samego Siebie otrzymać może przyrost w wielkości, piękności majestatu i świętości. Podziwiając tę świętość Boga, woła Psalmista z radością: „Tyś jest Bogiem moim, albowiem dóbr moich nie potrzebujesz!“ (Ps. 15). Skutkiem tego najwyższe zadowolenie Bóg tylko w samym Sobie znajduje. Atoli, dlaczegoż Pan Bóg stworzył świat i ciebie, kiedy w Swej istocie jest świętym i bez jakichkolwiek potrzeb? Duch św. odpowiada ci na to w Księdze Mądrości: „Wszystkiego tego dokonał Pan Bóg dla samego Siebie;“ to znaczy, że Pan Bóg stworzył świat z najczystszej miłości, aby samego Siebie, wszechmocność, mądrość, dobroć i świętość Swoją okazać we własnych stworzeniach i przez to uczynić stworzenia te uczestnikami świętości Swej i dlatego też Bóg ma upodobanie w tych stworzeniach, że widzi w nich odbłysk Swej własnej doskonałości i od nich odbiera cześć i chwałę. Z pełnym radości zachwytem śpiewa królewski piewca: „Niebiosa rozpowiadają chwałę Bożą, a dzieła rąk Jego oznajmuje utwierdzenie.“ (Ps. 18). Tak istotnie: Światłość i ciemności, gwiazdy i morze, lód i ogień, góry i doliny...“ sławią Boga. Jedynie Aniołowie i ludzie mają rozum i wolną wolę, a zatem zdolność, że mogą z pełnem przekonaniem i radością serca bezrozumnym istotom udzielić głosu i razem z niemi sławić Majestat Boga, a pełniąc ten swój obowiązek, czynią to, co się Bogu podoba.
Bóg ma upodobanie w szczęśliwości swych stworzeń, czyli raczej chce, aby one miały udział w Jego świętości.
O wieczna dobroci Boga najdobrotliwszego! Zwierzęta bezrozumne radują się świętością Boga przez to, że bezwiednie wypełniają wolę Boga świętego, a rozumne istoty, jak Aniołowie i ludzie przez to stają się uczestnikami świętości Boga, że wypełniają świętą wolę Bożą z rozumem i radością w sercu. Prawdę tę wypowiada Jezus następującemi słowy: „Mój pokarm jest, abym czynił wolę tego, który Mię posłał, abym wykonał sprawę Jego“ (Jan 4, 34), a nam nakazuje jeszcze przed prośbą o chleb powszedni modlić się: „Ojcze nasz, któryś jest w Niebiesiech: Bądź Twa wola jako w Niebie tak i na ziemi.“ (Mat. 6, 9. 10).
Mądrość, miłość i dobroć Boga wybrała dla każdego człowieka stan, powołanie i stosunki, w których najpewniej stać się może uczestnikiem Jego świętości. Mówmy zatem wspólnie z świętą służebnicą Pańską, Zitą: „Tak się Panu Bogu spodobało“ i pełni łagodności, dźwigając ciężar życia dla Jezusa Chrystusa, postępujmy od cnoty do cnoty, aż ujrzymy Boga w Syonie.
Modlitwa.
Boże, któryś świętą Zitę w stanie służebnym zostającą, przez doskonałe spełnianie obowiązków jej stanu do wysokiej doprowadził doskonałości, spraw łaskawie, prosimy, przez jej zasługi, abyśmy obowiązki stanu naszego przez wzgląd na wolę Twoją przeznaczającą nam takowe, wiernie spełniając, służyć Ci mogli w Niebie na wieki. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa. Amen.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 27-go kwietnia w Nikomedyi dzień zgonu św. Antymusa, Biskupa, co za Dyoklecyana zyskał dla wiary Chrystusa chwałę męczeństwa przez ścięcie; w ślad za nim poszła prawie cała jego owczarnia: jedni zostali ścięci, drudzy wrzuceni w ogień, a inni wsadzeni na łodzie i w morzu utopieni. — W Tarsie w Cylicyi dzień męczeństwa św. Kastora i Stefana. — W Rzymie złożenie do grobu św. Anastazego, Papieża; bogaty mimo wszelkiego ubóstwa i pełen Apostolskiego zapału dla Kościoła Bożego, nie miał być długo, jak pisze św. Hieronim, własnością Rzymu, aby stolica świata nie została zburzoną pod takim duszpasterzem, gdyż niezadługo po zgonie jego zajęli Rzym Goci i splondrowali. — W Bolonii uroczystość św. Tertuliana, Biskupa i Wyznawcy. — W Brescyi uroczystość św. Teofila, Biskupa. — W Konstantynopolu pamiątka św. Jana, Opata, oświadczającego się za Leona Izauryjczyka całą potęgą za czcią obrazów. — W Tarragonie uroczystość błogosł. Piotra Armengaudyusza z zakonu Najświętszej Maryi Panny od wykupienia niewolników, który w Afryce wycierpiał przy wykupowaniu chrześcijan bardzo wiele przykrości a wreszcie w klasztorze S. Maria de Pratis zakończył życie błogosławioną śmiercią. — W Limie w Peru uroczystość św. Turybiusza, Arcybiskupa, którego dzień zgonu obchodzony bywa 23 marca. — W Luka we Włoszech uroczystość błog. Zity, Dziewicy, odznaczonej życiem cnotliwem i obfitującem w cuda; jej uroczystość przełożoną została przez Papieża Leona X na dzień dzisiejszy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz