S. Athanasii Confessoris Ecclesiae Doctoris ~ DuplexTempora: Feria Quinta infra Hebdomadam I post Octavam Paschae
Żywot świętego Atanazego, Biskupa i Doktora Kościoła.
(Żył około roku Pańskiego 340).
Święty Atanazy przeszło pół wieku był najwybitniejszym mężem w Kościele katolickim, najsilniejszą podporą i zarazem najdzielniejszym bojownikiem w obronie praw tegoż Kościoła świętego. Urodził się w Aleksandryi, w roku 296, a od świętego Aleksandra, Biskupa, osiadłego w tem samem mieście, otrzymał wychowanie i wykształcenie we wszystkich gałęziach nauk. Wyrósłszy na młodzieńca, udał się na pustynię do świętego Antoniego, ażeby miał sposobność w ścisłem obcowaniu z Ojcem wszystkich zakonników wćwiczenia umysłu w cnoty i pobożność i przygotowanie się do stanu kapłańskiego.
Uzbrojony w naukę, jak rzadko który współczesny, utwierdzony w wierze jak Apostoł, niezachwiany w miłości ku Bogu jak Męczennik, porywający wymową jak nauczyciel ludowy, powrócił Atanazy do przyjaciela Aleksandra, który go zaraz wyświęcił na dyakona i zamianował swym sekretarzem.
W tym właśnie czasie szerzył dumny kapłan Aryusz herezyę, głosząc, że Chrystus nie jest Bogiem, tylko Bogu podobnym i temi fałszywemi twierdzeniami wielu słabego ducha kapłanów, a nawet Biskupów pociągnął za sobą i stąd wielkie wywołał wzburzenia. W Nicei zebrało się 318 Biskupów, aby zatarg ten załatwić. Aryusz naukę szerzył wymownemi słowy a wielu i tam miał stronników.
Wtem wystąpił młody Atanazy, i broniąc prawdziwej wiary z niesłychaną jasnością i niezrównaną wymową, zbijał wszelkie twierdzenia heretyków, przez co zyskał wielką sławę i wielu nawrócił. Aryusza i stronników jego wyklęto z Kościoła, a naukę jego potępiono jako bluźnierstwo przeciw Bogu.
W kilka miesięcy potem umarł Aleksander, a Atanazego wybrano Patryarchą w Aleksandryi.
Miał dopiero lat trzydzieści, a już zyskał wielkie znaczenie, ale zarazem i nienawiścią wielką ku niemu pałali aryanie. Nie mogąc go pochlebstwami zjednać, chwycili się broni oszczerstwa, oskarżając go przed ludem i cesarzem, że kielich od komunikantów rozbił, a Księgi święte spalił; oskarżali go nawet o morderstwo, głosząc, że zabił Biskupa Arseniusza i ręki jego uciętej użył do czarnoksięstwa; także i o życie niemoralne go oskarżali, rozpowszechniając, że zgwałcił pewną dziewicę. Pod pozorem chęci załagodzenia sporu religijnego wyrobili u cesarza, że nakazał Synod zwołać do Tyru, przed który Atanazego powołano, aby się uniewinnił. Przybył Atanazy, i przedstawiwszy istotny stan rzeczy, pogromił ich i zawstydził. Zarzut zbezczeszczenia Kościoła zbił i udowodnił, że w owem miejscu ani kościoła, a tem mniej kielicha nie było; zarzut popełnionego morderstwa tem obalił i przeciwników zawstydził w ten sposób, że żyjącego Arseniusza wszystkim przedstawił i ręce niby ucięte kazał mu wznieść do góry. — W sprawie pogwałcenia dziewicy wystąpił przed Synodem inny człowiek, nie Atanazy św., a ona przysięgła publicznie, że ten jest prawdziwy gwałciciel, który podobnie się zwał jak Biskup. Tak na każdym kroku wykazał Atanazy niewinność, a mimo to cesarz, obałamucony przez zaciekłych aryan, wysłał go na wygnanie do Trewiru. Heretycy chcieli uświetnić zwycięstwo odniesione nad Atanazym i postanowili Aryusza z wielką okazałością wprowadzić do kościoła w Aleksandryi, ale lud katolicki mocno się temu oparł, tak, że woleli tę uroczystość odprawić w Konstantynopolu. Tam wszakże Pan Bóg sam ich ukarał. Aryusz w czasie procesyi opanowany słabością, udał się na tajemne miejsce, gdzie wszedłszy nagie skonał, bo wyszły zeń wnętrzności, tak jak onego czasu się stało zdrajcy Judaszowi.
Uzbrojony w naukę, jak rzadko który współczesny, utwierdzony w wierze jak Apostoł, niezachwiany w miłości ku Bogu jak Męczennik, porywający wymową jak nauczyciel ludowy, powrócił Atanazy do przyjaciela Aleksandra, który go zaraz wyświęcił na dyakona i zamianował swym sekretarzem.
W tym właśnie czasie szerzył dumny kapłan Aryusz herezyę, głosząc, że Chrystus nie jest Bogiem, tylko Bogu podobnym i temi fałszywemi twierdzeniami wielu słabego ducha kapłanów, a nawet Biskupów pociągnął za sobą i stąd wielkie wywołał wzburzenia. W Nicei zebrało się 318 Biskupów, aby zatarg ten załatwić. Aryusz naukę szerzył wymownemi słowy a wielu i tam miał stronników.
Wtem wystąpił młody Atanazy, i broniąc prawdziwej wiary z niesłychaną jasnością i niezrównaną wymową, zbijał wszelkie twierdzenia heretyków, przez co zyskał wielką sławę i wielu nawrócił. Aryusza i stronników jego wyklęto z Kościoła, a naukę jego potępiono jako bluźnierstwo przeciw Bogu.
W kilka miesięcy potem umarł Aleksander, a Atanazego wybrano Patryarchą w Aleksandryi.
Miał dopiero lat trzydzieści, a już zyskał wielkie znaczenie, ale zarazem i nienawiścią wielką ku niemu pałali aryanie. Nie mogąc go pochlebstwami zjednać, chwycili się broni oszczerstwa, oskarżając go przed ludem i cesarzem, że kielich od komunikantów rozbił, a Księgi święte spalił; oskarżali go nawet o morderstwo, głosząc, że zabił Biskupa Arseniusza i ręki jego uciętej użył do czarnoksięstwa; także i o życie niemoralne go oskarżali, rozpowszechniając, że zgwałcił pewną dziewicę. Pod pozorem chęci załagodzenia sporu religijnego wyrobili u cesarza, że nakazał Synod zwołać do Tyru, przed który Atanazego powołano, aby się uniewinnił. Przybył Atanazy, i przedstawiwszy istotny stan rzeczy, pogromił ich i zawstydził. Zarzut zbezczeszczenia Kościoła zbił i udowodnił, że w owem miejscu ani kościoła, a tem mniej kielicha nie było; zarzut popełnionego morderstwa tem obalił i przeciwników zawstydził w ten sposób, że żyjącego Arseniusza wszystkim przedstawił i ręce niby ucięte kazał mu wznieść do góry. — W sprawie pogwałcenia dziewicy wystąpił przed Synodem inny człowiek, nie Atanazy św., a ona przysięgła publicznie, że ten jest prawdziwy gwałciciel, który podobnie się zwał jak Biskup. Tak na każdym kroku wykazał Atanazy niewinność, a mimo to cesarz, obałamucony przez zaciekłych aryan, wysłał go na wygnanie do Trewiru. Heretycy chcieli uświetnić zwycięstwo odniesione nad Atanazym i postanowili Aryusza z wielką okazałością wprowadzić do kościoła w Aleksandryi, ale lud katolicki mocno się temu oparł, tak, że woleli tę uroczystość odprawić w Konstantynopolu. Tam wszakże Pan Bóg sam ich ukarał. Aryusz w czasie procesyi opanowany słabością, udał się na tajemne miejsce, gdzie wszedłszy nagie skonał, bo wyszły zeń wnętrzności, tak jak onego czasu się stało zdrajcy Judaszowi.
Cesarz przerażony tym doraźnym sądem Boga, pełen skruchy wydał rozkaz odwołania Atanazego na Stolicę patryarchalną do Aleksandryi, gdzie go wierni katolicy przyjęli z ogromnym zapałem i uniesieniem, co znów w aryanach obudziło tem większą nienawiść i zawziętość.
Po śmierci cesarza Konstantyna ponownie podburzyli następcę jego Konstancyusza, zwołali synod do Antyochii, na którym Atanazego odsądzili od godność Patryarchatu, a w miejsce jego osadzili na tejże Stoicy zuchwałego Gregora, będącego rodem z Kapadocyi. Atanazy udał się do Rzymu, a Sobór zwołany do Sardyki, w którym 340 Biskupów wzięło udział, uznał jego zupełną niewinność i Atanazy po 7 latach powrócił znów do Aleksandryi ku niezmiernej radości wiernych wyznawców. Długi ten, a później dwa razy jeszcze powtórzony pobyt Atanazego w Rzymie, był wielkiem błogosławieństwem dla Kościoła Zachodniego, albowiem Atanazy jak największej zażywał powagi u chrześcijan zachodnich, jako bohater współczesny, oraz jako wyrocznia Kościoła świętego, on też był jedynym, który zdołał zaprowadzić zakony na Zachodzie. Wymownemi słowy głosił wiadomości o życiu zakonników w Tebaidzie, o pełnych cudu czynach świętego Antoniego, o niezwykłych zakładach świętego Pachomiusza nad brzegami Nilu. Opisał przedziwnie życie świętego Antoniego, w którym daje obraz żywota zakonników i opisem tym wywarł wielkie wrażenie na umysłach Rzymian. W krótkim czasie zasłynęła nazwa „zakonnik“, jaką uprzedzony lud uważał dotąd za pełną hańby, a w mieście i okolicy Rzymu powstały liczne klasztory, które się wkrótce zapełniły mężami znakomitymi urodzeniem, bogactwem i nauką, stając się odtąd siedliskiem podziwienia godnej miłości i świętości.
Podczas, gdy Atanazy starał się w Patryarchacie swym wprowadzić ład i porządek w zarządzie duchownym, zbuntował się przeciwko cesarzowi namiestnik jego Magnencyusz w Egipcie. Jakkolwiek Konstancyusz dokładnie wiedział o wierności Atanazego, mimo to, sam będąc zaciekłym aryaninem, powolne dał ucho powtarzającym się bezustannie namowom i oszczerstwom aryan, i uwierzył, że Atanazy był głównym przywódcą buntu przeciw niemu. Z obawy przed oporem uzbrojonego ludu, który gotów był stanąć w obronie Atanazego, rozkazał cesarz w nocy pięciu tysiącami żołnierzy otoczyć kościół, w którym Atanazy odprawiał nabożeństwo. Patryarcha odczekał spokojnie, dopóki wierni wyznawcy się nie schronili, a potem sam uszedł w bezpieczne miejsce, w czem zakonnicy mu dopomogli. Ścigany przez nasłanych szpiegów, uchodził z góry na górę, z jaskini jednej do drugiej, z puszczy na puszczę, a wśród tego prześladowania troskliwie pamiętał o swych wiernych wyznawcach; słał im listy pełne pociechy i zachęty do stałej wierności w wierze, a przytem pisał świetne obrony, potępiające zarazem heretyków aryan.
Sześć lat przeszło Atanazemu wśród takich prześladowań aż do śmierci Konstancyusza, najzuchwalszego prześladowcy Kościoła świętego. Po nim objął tron cesarski Julian Apostata (Odstępca), który nawet powziął zamiar wzmocnić upadające pogaństwo. Odwołał wszystkich Biskupów i kapłanów z wygnania i podniecał całą siłą zatarg pomiędzy katolikami a aryanami. aby się te stronnictwa same wzajemnie ścierały i osłabiały, a sam stał na uboczu. Że się zaś przedewszystkiem na Atanazym zawiódł, który łagodnością prawdziwie anielską jednał sobie zaufanie obałamuconych, przeto nakazał mu wydalić się znów z Aleksandryi. Ten zniewolony tym rozkazem, przeprawił się Nilem do Tebaidy. Zausznicy Juliana udali się za nim, aby go życia pozbawić. Atanazy nagle nawrócił i popłynął na spotkanie się z owymi prześladowcami. Dowódca ich, który Atanazego osobiście nie znał, jego samego zapytał, czyby nie wiedział, gdzie Atanazy? Ten spokojnie odpowiedział: „Jest stąd niedaleko, zaledwie przed godziną tutaj przebywał, pośpiesz zatem, a jeszcze go dosięgniesz.“ Pokwapili się zatem, aby go pochwycić, a Atanazy tymczasem powrócił do Aleksandryi.
Wkrótce i cesarz Julian umarł. Przy śmierci zawołał: „Galilejczyku (Jezusie) zwyciężyłeś!“
Następca jego, pełen szlachetności, nazwiskiem Jowian, pogardził pochlebstwami aryan i zamiast dać ucho powolne oszczerstwom na Atanazego miotanym, pochwalił pismem tego Świętego za jego odwagę Apostolską i za jego wysokie zasługi dla całego cesarstwa, jako też za niezachwianą stałość w dotychczasowem działaniu na korzyść Kościoła świętego.
Niestety Jowian umarł po 8 miesiącach panowania, a następca jego na tronie Walens, zagorzały aryanin, znów wielu Biskupów katolickich skazał na wygnanie.
Za jego panowania Atanazy po raz piąty został na wygnanie skazany. Atoli teraz cała Aleksandrya powstała i żądała gwałtownie powrotu swego Patryarchy. Walens zaniepokojony natarczywością ludu, odwołał nakaz wygnania i pozostawił Świętego w spokoju, którego też Atanazy użył, aby przy pomocy świętych przyjaciół Hilarego, Damazego, Grzegorza z Nazyanzu i Bazylego utwierdzać chrześcijan w wierze i niweczyć wszelkie zasadzki heretyckie. Zwyciężywszy wszystkich nieprzyjaciół, jeszcze przed samą śmiercią w roku 373 doznał tej pociechy, że widział, jak aryanizm upadał.
Uczone pisma jego, jakie Kościołowi świętemu dostały się w spadku, wielkiej doznają czci aż do naszych czasów.
Po śmierci cesarza Konstantyna ponownie podburzyli następcę jego Konstancyusza, zwołali synod do Antyochii, na którym Atanazego odsądzili od godność Patryarchatu, a w miejsce jego osadzili na tejże Stoicy zuchwałego Gregora, będącego rodem z Kapadocyi. Atanazy udał się do Rzymu, a Sobór zwołany do Sardyki, w którym 340 Biskupów wzięło udział, uznał jego zupełną niewinność i Atanazy po 7 latach powrócił znów do Aleksandryi ku niezmiernej radości wiernych wyznawców. Długi ten, a później dwa razy jeszcze powtórzony pobyt Atanazego w Rzymie, był wielkiem błogosławieństwem dla Kościoła Zachodniego, albowiem Atanazy jak największej zażywał powagi u chrześcijan zachodnich, jako bohater współczesny, oraz jako wyrocznia Kościoła świętego, on też był jedynym, który zdołał zaprowadzić zakony na Zachodzie. Wymownemi słowy głosił wiadomości o życiu zakonników w Tebaidzie, o pełnych cudu czynach świętego Antoniego, o niezwykłych zakładach świętego Pachomiusza nad brzegami Nilu. Opisał przedziwnie życie świętego Antoniego, w którym daje obraz żywota zakonników i opisem tym wywarł wielkie wrażenie na umysłach Rzymian. W krótkim czasie zasłynęła nazwa „zakonnik“, jaką uprzedzony lud uważał dotąd za pełną hańby, a w mieście i okolicy Rzymu powstały liczne klasztory, które się wkrótce zapełniły mężami znakomitymi urodzeniem, bogactwem i nauką, stając się odtąd siedliskiem podziwienia godnej miłości i świętości.
Podczas, gdy Atanazy starał się w Patryarchacie swym wprowadzić ład i porządek w zarządzie duchownym, zbuntował się przeciwko cesarzowi namiestnik jego Magnencyusz w Egipcie. Jakkolwiek Konstancyusz dokładnie wiedział o wierności Atanazego, mimo to, sam będąc zaciekłym aryaninem, powolne dał ucho powtarzającym się bezustannie namowom i oszczerstwom aryan, i uwierzył, że Atanazy był głównym przywódcą buntu przeciw niemu. Z obawy przed oporem uzbrojonego ludu, który gotów był stanąć w obronie Atanazego, rozkazał cesarz w nocy pięciu tysiącami żołnierzy otoczyć kościół, w którym Atanazy odprawiał nabożeństwo. Patryarcha odczekał spokojnie, dopóki wierni wyznawcy się nie schronili, a potem sam uszedł w bezpieczne miejsce, w czem zakonnicy mu dopomogli. Ścigany przez nasłanych szpiegów, uchodził z góry na górę, z jaskini jednej do drugiej, z puszczy na puszczę, a wśród tego prześladowania troskliwie pamiętał o swych wiernych wyznawcach; słał im listy pełne pociechy i zachęty do stałej wierności w wierze, a przytem pisał świetne obrony, potępiające zarazem heretyków aryan.
Sześć lat przeszło Atanazemu wśród takich prześladowań aż do śmierci Konstancyusza, najzuchwalszego prześladowcy Kościoła świętego. Po nim objął tron cesarski Julian Apostata (Odstępca), który nawet powziął zamiar wzmocnić upadające pogaństwo. Odwołał wszystkich Biskupów i kapłanów z wygnania i podniecał całą siłą zatarg pomiędzy katolikami a aryanami. aby się te stronnictwa same wzajemnie ścierały i osłabiały, a sam stał na uboczu. Że się zaś przedewszystkiem na Atanazym zawiódł, który łagodnością prawdziwie anielską jednał sobie zaufanie obałamuconych, przeto nakazał mu wydalić się znów z Aleksandryi. Ten zniewolony tym rozkazem, przeprawił się Nilem do Tebaidy. Zausznicy Juliana udali się za nim, aby go życia pozbawić. Atanazy nagle nawrócił i popłynął na spotkanie się z owymi prześladowcami. Dowódca ich, który Atanazego osobiście nie znał, jego samego zapytał, czyby nie wiedział, gdzie Atanazy? Ten spokojnie odpowiedział: „Jest stąd niedaleko, zaledwie przed godziną tutaj przebywał, pośpiesz zatem, a jeszcze go dosięgniesz.“ Pokwapili się zatem, aby go pochwycić, a Atanazy tymczasem powrócił do Aleksandryi.
Wkrótce i cesarz Julian umarł. Przy śmierci zawołał: „Galilejczyku (Jezusie) zwyciężyłeś!“
Następca jego, pełen szlachetności, nazwiskiem Jowian, pogardził pochlebstwami aryan i zamiast dać ucho powolne oszczerstwom na Atanazego miotanym, pochwalił pismem tego Świętego za jego odwagę Apostolską i za jego wysokie zasługi dla całego cesarstwa, jako też za niezachwianą stałość w dotychczasowem działaniu na korzyść Kościoła świętego.
Niestety Jowian umarł po 8 miesiącach panowania, a następca jego na tronie Walens, zagorzały aryanin, znów wielu Biskupów katolickich skazał na wygnanie.
Za jego panowania Atanazy po raz piąty został na wygnanie skazany. Atoli teraz cała Aleksandrya powstała i żądała gwałtownie powrotu swego Patryarchy. Walens zaniepokojony natarczywością ludu, odwołał nakaz wygnania i pozostawił Świętego w spokoju, którego też Atanazy użył, aby przy pomocy świętych przyjaciół Hilarego, Damazego, Grzegorza z Nazyanzu i Bazylego utwierdzać chrześcijan w wierze i niweczyć wszelkie zasadzki heretyckie. Zwyciężywszy wszystkich nieprzyjaciół, jeszcze przed samą śmiercią w roku 373 doznał tej pociechy, że widział, jak aryanizm upadał.
Uczone pisma jego, jakie Kościołowi świętemu dostały się w spadku, wielkiej doznają czci aż do naszych czasów.
Nauka moralna.
Podobnie jak za czasów świętego Atanazego, jeszcze po dziś dzień taką samą bronią walczą fałszywi prorocy z Kościołem Jezusa Chrystusa. Abyś ich dobrze poznał, patrz na następujące oznaki:
Z początku okaże się taki fałszywy nauczyciel wielce nabożnym, niesie pociechę, miłosierdzie i naukę. Postępowanie jego jest bez zarzutu, serce okazuje się pełnem miłości. Podobien on jest do nieczystej niewiasty, o której Pismo św. tak mówi: „Plastr bowiem miodu ciekący wargi nierządnice, a gardło jej gładsze niż oliwa: lecz ostatnie rzeczy jej gorzkie jako piołun, i ostre jako miecz o dwu ostrzu. Nogi jej zstępują do śmierci, a kroki jej przechodzą do piekła.“ (Przyp. 5, 3—5). Skoro zaś taki nauczyciel fałszywy zjedna sobie łaskę u ciebie, wtedy staje się dumnym, zuchwałym i tyranem okrutnym, jak dzieje pouczają.
Z początku taki Prorok fałszywy udaje cześć wielką dla słów Bożych: kłamstwa swe pokrywa niezrozumianymi ustępami z Pisma świętego i twierdzi zuchwale, iż w starożytności już tak wierzono i uczono. Jednocześnie oburza się na zamiłowanie Papieży w zbytku, na pychę Kardynałów, Biskupów, na zgorszenie, któremu oddają się księża i zakonnicy, na ceremonie kościelne, procesye i pielgrzymki i zachwala konieczność powrotu do prostoty ewangelicznej i skromności; lecz czyny jego ze słowami jego nie są w zgodzie.
Taki fałszywy Prorok wychwala wolność przekonania i sumienia nad rozważaniem Boskich przymiotów osiągniętych w człowieku zapomocą nauki, płacze łzami litości nad nieświadomuścią i głupotą katolików, którzy pozwolą sobą kierować nieomylnemu Papieżowi, zakazują zgłębiać Pisma święte dla protestantów wydane, a nakazują modlić się do Matki Boskiej i do wszystkich Świętych, którzy obawiają się piekła i kupują sobie odpusty. Fałszywy Prorok jest zawsze dwujęzycznym i nigdy nie wypowie tego wobec katolika, co mówi wobec innowiercy. A szczególniej niezpiecznemi są książki i pisma, jakie w skrytości wydaje przeciw religii katolickiej. Wielką ma zręczność nadawać naukom swoim pozór niewinności, to też ten, kto krętych ścieżek nie zna, łatwo ulega tym pozorom i pozwala się obałamucić.
Rozważaj zatem napomnienie świętego Pawła, w tych słowach zawarte: „A proszę was bracia, abyście upatrywali tych, którzy czynią rozruchy i zgorszenia, mimo naukę, której się wy nauczyliście, i chrońcie się ich. Albowiem takowi Panu naszemu Chrystusowi nie służą, ale brzuchowi swemu: a przez łagodne mowy i pobłażania zwodzą serca niewinnych.“ (Rzym 16, 17. 18).
Z początku okaże się taki fałszywy nauczyciel wielce nabożnym, niesie pociechę, miłosierdzie i naukę. Postępowanie jego jest bez zarzutu, serce okazuje się pełnem miłości. Podobien on jest do nieczystej niewiasty, o której Pismo św. tak mówi: „Plastr bowiem miodu ciekący wargi nierządnice, a gardło jej gładsze niż oliwa: lecz ostatnie rzeczy jej gorzkie jako piołun, i ostre jako miecz o dwu ostrzu. Nogi jej zstępują do śmierci, a kroki jej przechodzą do piekła.“ (Przyp. 5, 3—5). Skoro zaś taki nauczyciel fałszywy zjedna sobie łaskę u ciebie, wtedy staje się dumnym, zuchwałym i tyranem okrutnym, jak dzieje pouczają.
Z początku taki Prorok fałszywy udaje cześć wielką dla słów Bożych: kłamstwa swe pokrywa niezrozumianymi ustępami z Pisma świętego i twierdzi zuchwale, iż w starożytności już tak wierzono i uczono. Jednocześnie oburza się na zamiłowanie Papieży w zbytku, na pychę Kardynałów, Biskupów, na zgorszenie, któremu oddają się księża i zakonnicy, na ceremonie kościelne, procesye i pielgrzymki i zachwala konieczność powrotu do prostoty ewangelicznej i skromności; lecz czyny jego ze słowami jego nie są w zgodzie.
Taki fałszywy Prorok wychwala wolność przekonania i sumienia nad rozważaniem Boskich przymiotów osiągniętych w człowieku zapomocą nauki, płacze łzami litości nad nieświadomuścią i głupotą katolików, którzy pozwolą sobą kierować nieomylnemu Papieżowi, zakazują zgłębiać Pisma święte dla protestantów wydane, a nakazują modlić się do Matki Boskiej i do wszystkich Świętych, którzy obawiają się piekła i kupują sobie odpusty. Fałszywy Prorok jest zawsze dwujęzycznym i nigdy nie wypowie tego wobec katolika, co mówi wobec innowiercy. A szczególniej niezpiecznemi są książki i pisma, jakie w skrytości wydaje przeciw religii katolickiej. Wielką ma zręczność nadawać naukom swoim pozór niewinności, to też ten, kto krętych ścieżek nie zna, łatwo ulega tym pozorom i pozwala się obałamucić.
Rozważaj zatem napomnienie świętego Pawła, w tych słowach zawarte: „A proszę was bracia, abyście upatrywali tych, którzy czynią rozruchy i zgorszenia, mimo naukę, której się wy nauczyliście, i chrońcie się ich. Albowiem takowi Panu naszemu Chrystusowi nie służą, ale brzuchowi swemu: a przez łagodne mowy i pobłażania zwodzą serca niewinnych.“ (Rzym 16, 17. 18).
Modlitwa.
Wysłuchaj, prosimy Cię, Panie, prośby nasze, które zanosimy w uroczystość św. Atanazego, Wyznawcy i Biskupa Twojego, i niech on, który Ci tak godnie umiał służyć, wyjedna nam wstawieniem się swojem za nami do Ciebie, wszystkich grzechów naszych odpuszczenie. Przez Pana naszego Jezusa Cnrystusa. Amen.
∗ ∗
∗ |
Oprócz tego obchodzi Kościół święty pamiątkę następujących Świętych Pańskich, zamieszczonych w rzymskiem martyrologium:
Dnia 2-go maja w Aleksandryi uroczystość św. Atanazego, Biskupa, słynącego dalece świętem swem życiem i uczonością. Chociaż się przeciw niemu prawie cały świat sprzysiągł, bronił on jednak od Konstantyna począwszy, aż do rządów Walensa odważnie wiary katolickiej przed cesarzem, starostą i wielu aryańskimi Biskupami. Stąd znieść musiał wiele dolegliwości, a jako wygnaniec przeszedł prawie cały znany wówczas świat, nie znajdując prawie nigdzie obrony i pewności życia; gdy nareszcie powrócił do swej owczarni, poszedł w 46 roku Biskupiej działalności, za panowania obu cesarzy Walentyniana i Walensa, bogaty w zwycięstwa i korony do chwały wiecznej. — W Rzymie śmierć męczeńska św. Saturnina, Neopola, Germana i Celestyna, którzy po wielokrotnych męczarniach wreszcie w więzieniu zakończyli bieg życia. — Tak samo męczeństwo św. Eksuperyusza i małżonki jego Zoe, pospołu z synami ich Cyryakiem i Teodulusem za cesarza Hadryana. — W Sewilli uroczystość św. Feliksa, Dyakona i Męczennika. — Tego samego dnia męczeństwo św. Vindemialisa, co równocześnie z swymi towarzyszami po urzędzie Eugeniuszem i Longinem siłą ducha i cudami walczył przeciw herezyi aryańskiej i dlatego skazanym został przez króla Hunneryka na ścięcie. — W Avili w Hiszpanii pamiątka świętego Sekunda, Biskupa, wspomnianego z kilku innymi dnia 15 maja. — We Florencyi uroczystość św. Antoniusza, Biskupa, z zakonu kaznodziejskiego, zdobnego wielką świętością i nauką; uroczystość jego obchodzi się dnia 10 b. m.
Introitus Eccli 15:5. In médio Ecclésiæ apéruit os ejus: et implévit eum Dóminus spíritu sapiéntiæ et intelléctus: stolam glóriæ índuit eum, allelúja, allelúja. Ps 91:2. Bonum est confitéri Dómino: et psállere nómini tuo, Altíssime. V. Glória Patri, et Fílio, et Spirítui Sancto. R. Sicut erat in princípio, et nunc, et semper, et in saecula saeculórum. Amen In médio Ecclésiæ apéruit os ejus: et implévit eum Dóminus spíritu sapiéntiæ et intelléctus: stolam glóriæ índuit eum, allelúja, allelúja. |
1
IntroitSyr 15:5 W pośrodku Kościoła Pan otworzył jego usta, napełnił go duchem mądrości i rozumu i przyodział go szatą chwały. Ps 91:2 Dobrze jest wysławiać Pana i śpiewać imieniu Twemu, o Najwyższy. V. Chwała Ojcu, i Synowi i Duchowi Świętemu. R. Jak była na początku, teraz i zawsze i na wieki wieków. Amen. W pośrodku Kościoła Pan otworzył jego usta, napełnił go duchem mądrości i rozumu i przyodział go szatą chwały. |
Gloria | Gloria |
Oratio Orémus. Exáudi, quǽsumus, Dómine, preces nostras, quas in beáti Athanásii Confessóris tui atque Pontíficis solemnitáte deférimus: et, qui tibi digne méruit famulári, ejus intercedéntibus méritis, ab ómnibus nos absólve peccátis. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
3
KolektaMódlmy się. Wysłuchaj, prosimy Cię, Panie, naszych modlitw, które zanosimy w uroczystość św. Atanazego, Twego wyznawcy i Biskupa, a dla zasług tego, który potrafił godnie Ci służyć, odpuść nam wszystkie grzechy. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Lectio Léctio Epístolæ beáti Pauli Apóstoli ad Corínthios. 2 Cor 4:5-14. Fratres: Non nosmetípsos prædicámus, sed Jesum Christum, Dóminum nostrum: nos autem servos vestros per Jesum: quóniam Deus, qui dixit de ténebris lucem splendéscere, ipse illúxit in córdibus nostris ad illuminatiónem sciéntiæ claritátis Dei, in fácie Christi Jesu. Habémus autem thesáurum istum in vasis fictílibus: ut sublímitas sit virtútis Dei, et non ex nobis. In ómnibus tribulatiónem pátimur, sed non angustiámur: aporiámur, sed non destitúimur: persecutiónem pátimur, sed non derelínquimur: dejícimur, sed non perímus: semper mortificatiónem Jesu in córpore nostro circumferéntes, ut et vita Jesu manifestétur in corpóribus nostris. Semper enim nos, qui vívimus, in mortem trádimur propter Jesum: ut et vita Jesu manifestétur in carne nostra mortáli. Ergo mors in nobis operátur, vita autem in vobis. Habéntes autem eúndem spíritum fidei, sicut scriptum est: Crédidi, propter quod locútus sum: et nos crédimus, propter quod et lóquimur: sciéntes, quóniam qui suscitávit Jesum, et nos cum Jesu suscitábit et constítuet vobíscum. R. Deo gratias. |
4
LekcjaCzytanie z Listu świętego Pawła Apostoła do Koryntian. 2 Kor 4:5-14 Bracia: Nie samych siebie głosimy, ale Jezusa Chrystusa Pana naszego, a siebie uważamy za sługi wasze przez Jezusa. Bóg bowiem, który rozkazał, aby z ciemności zabłysła światłość, sam oświecił serca nasze, abyśmy zajaśnieli blaskiem poznania jasności Bożej w obliczu Chrystusa Jezusa. A skarb ten mamy w naczyniach glinianych, aby wzniosłość była dziełem Potęgi Bożej, a nie naszej. We wszystkim ucisk cierpimy, lecz na duchu nie upadamy, jesteśmy w biedzie, lecz nie rozpaczamy, znosimy prześladowanie, lecz nie jesteśmy opuszczeni, rzucają nas o ziemię, lecz nie giniemy. Zawsze umartwienie Jezusa w ciele naszym nosimy, aby życie Jezusowe przejawiło się w ciałach naszych. Bo my, którzy żyjemy, wciąż wydawani jesteśmy na śmierć dla Jezusa, aby i życie Jezusa przejawiło się w naszym śmiertelnym ciele. Tak więc w nas śmierć dzieło swe sprawuje, a w was żywot. A że mamy tegoż ducha wiary, jako napisane jest: Uwierzyłem i dlategom przemówił, wierzymy i my i dlatego mówimy, będąc przeświadczeni, że Ten, który wzbudził Jezusa z martwych, wzbudzi i nas z Jezusem i razem z wami przed sobą stawi. R. Bogu dzięki. |
Alleluja Allelúja, allelúja. Ps 109:4 Tu es sacérdos in ætérnum, secúndum órdinem Melchísedech. Allelúja Jas 1:12 Beátus vir, qui suffert tentatiónem: quóniam, cum probátus fúerit, accípiet corónam vitæ. Allelúja. |
5
GraduałAlleluja, alleluja. Ps 109:4 V. Tyś kapłanem na wieki na wzór Melchizedeka. Alleluja. Jk 1:12 Błogosławiony człowiek, który zniesie pokusę, bo utwierdziwszy się otrzyma wieniec żywota. Alleluja. |
Evangelium Sequéntia +︎ sancti Evangélii secúndum Matthǽum. R. Gloria tibi, Domine! Matt 10:23-28 In illo témpore: Dixit Jesus discípulis suis: Cum persequéntur vos in civitáte ista, fúgite in áliam. Amen dico vobis, non consummábitis civitátes Israël, donec véniat Fílius hóminis. Non est discípulus super magistrum, nec servus super dóminum suum. Súfficit discípulo, ut sit sicut magister ejus: et servo, sicut dóminus ejus. Si patremfamílias Beélzebub vocavérunt: quanto magis domésticos ejus? Ne ergo timuéritis eos. Nihil enim est opértum, quod non revelábitur: et occúltum, quod non sciétur. Quod dico vobis in ténebris, dícite in lúmine: et, quod in aure audítis, prædicáte super tecta. Et nolíte timére eos, qui occídunt corpus, ánimam autem non possunt occídere: sed pótius timéte eum, qui potest et ánimam et corpus pérdere in gehénnam. R. Laus tibi, Christe! S. Per Evangelica dicta, deleantur nostra delicta. |
6
EwangeliaCiąg dalszy +︎ Ewangelii świętej według Mateusza. R. Chwała Tobie Panie. Mt 10:23-28 Onego czasu: Rzekł Jezus uczniom swoim: «Gdy was prześladować będą w tym mieście, uchodźcie do innego. Zaprawdę powiadam wam, że nie skończycie miast izraelskich, aż przyjdzie Syn Człowieczy. Nie jest uczeń nad mistrza ani też sługa nad pana swego. Wystarczy uczniowi, żeby był jak mistrz jego, a sługa jak jego pan. Jeśli pana domu nazwali Belzebubem, jakoż daleko więcej domowników jego. Przeto nie bójcie się ich. Nic bowiem nie masz zakrytego, co by wyjawione być nie miano. Co wami mówię w ciemności, opowiadajcie na świetle, i co usłyszycie na ucho, głoście na dachach. A nie bójcie się tych, którzy zabijają ciało, duszy zaś zabić nie mogą. Raczej bójcie się tego, który może i duszę, i ciało zatracić w piekle». R. Chwała Tobie, Chryste. S. Niech słowa Ewangelii zgładzą nasze grzechy. |
Credo | Credo |
Offertorium Ps 88:21-22 Invéni David servum meum, óleo sancto meo unxi eum: manus enim mea auxiliábitur ei, et bráchium meum confortábit eum, allelúja. |
8
OfiarowaniePs 88:21-22 Znalazłem Dawida, mojego sługę, namaściłem go świętym olejem moim, by ręka moja zawsze z nim była i ramię moje go umacniało, alleluja. |
Secreta Sancti Athanásii Confessóris tui atque Pontíficis, quǽsumus, Dómine, ánnua sollémnitas pietáti tuæ nos reddat accéptos: ut, per hæc piæ placatiónis offícia, et illum beáta retribútio comitétur, et nobis grátiæ tuæ dona concíliet. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
9
SecretaProsimy Cię, Panie, niech doroczna uroczystość św. Atanazego, Twego Wyznawcy i Biskupa, uczyni nas godnymi Twojej miłości, a ta ofiara przebłagalna niech się przyczyni do jego niebieskiej chwały i wyjedna nam Twoje dary. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Prefatio Paschalis Vere dignum et justum est, æquum et salutáre: Te quidem, Dómine, omni témpore, sed in hoc potíssimum gloriósius prædicáre, cum Pascha nostrum immolátus est Christus. Ipse enim verus est Agnus, qui ábstulit peccáta mundi. Qui mortem nostram moriéndo destrúxit et vitam resurgéndo reparávit. Et ídeo cum Angelis et Archángelis, cum Thronis et Dominatiónibus cumque omni milítia coeléstis exércitus hymnum glóriæ tuæ cánimus, sine fine dicéntes: |
10
PrefacjaPrefacja Wielkanocna Zaprawdę godne to i sprawiedliwe, słuszne i zbawienne, abyśmy Ciebie, Panie, zawsze, a zwłaszcza w tym dniu uroczyściej sławili, gdy jako nasza Pascha został ofiarowany Chrystus. On bowiem jest prawdziwym Barankiem, który zgładził grzechy świata; On umierając zniweczył naszą śmierć i zmartwychwstając przywrócił nam życie. Przeto z Aniołami i Archaniołami, z Tronami i Państwami oraz ze wszystkimi hufcami wojska niebieskiego śpiewamy hymn ku Twej chwale, wołając bez końca: |
Communicántes, et memóriam venerántes, in primis gloriósæ semper Vírginis Maríæ, Genetrícis Dei et Dómini nostri Jesu Christi: sed | Zjednoczeni w Świętych Obcowaniu, ze czcią wspominamy najpierw chwalebną zawsze Dziewicę Maryję, Matkę Boga i Pana naszego Jezusa Chrystusa: |
Communio Matt 10:27 Quod dico vobis in ténebris, dícite in lúmine, dicit Dóminus: et quod in aure audítis, prædicáte super tecta, allelúja. |
13
KomuniaMt 10:27 Co wami mówię w ciemności, opowiadajcie na świetle, mówi Pan; i co usłyszycie na ucho, głoście na dachach, alleluja. |
Postcommunio Orémus. Deus, fidélium remunerátor animárum: præsta; ut beáti Athanásii Confessóris tui atque Pontíficis, cujus venerándam celebrámus festivitátem, précibus indulgéntiam consequámur. Per Dominum nostrum Jesum Christum, Filium tuum: qui tecum vivit et regnat in unitate Spiritus Sancti Deus, per omnia saecula saeculorum. R. Amen. |
14
PokomuniaMódlmy się. Boże, Ty nagradzasz dusze wierne; spraw, abyśmy dostąpili przebaczenia przez prośby św. Atanazego, Twego Wyznawcy i Biskupa, którego chwalebną uroczystość obchodzimy. Przez Pana naszego Jezusa Chrystusa, Syna Twojego, który z Tobą żyje i króluje w jedności Ducha Świętego Bóg przez wszystkie wieki wieków. R. Amen. |
Żywot świętobliwego Jana Długosza, Nominata Arcybiskupa Lwowskiego.
Jan Długosz, pierwszy wielki dziejopis polski, urodził się roku 1415 w Brzeźnicy z ziemi Sieradzkiej, z ojca Jana, który walczył pod Grunwaldem przeciw Krzyżakom. W młodych leciech oddany do szkół, najprzód w nowym Korczynie taką zapałał chęcią zyskania świadomości, że wszelkie zabawy dziecinne porzucił. W Krakowskiej potem akademii z wielkiem cnoty i nauki zaleceniem kilka lat przepędziwszy, przyszedł do wielkiej doskonałości. A gdy się dostał na dwór Zbigniewa Oleśnickiego, Biskupa krakowskiego, tak mu przypadł do serca dla wielkiego przezoru i dowcipu, że mu pan, siedmnaście lat mającemu, rząd całego dworu swojego polecił, co mu u niektórych domowych zazdrość, ale u mądrych ludzi wielką powagę sprawiło.
Mimo wieku młodzieńczego na tym urzędzie zdziałał wiele dobrego, zbierając pilnie i spisując pięknym porządkiem wszystkie prawa, dochody, fundacye Biskupów krakowskich, które przez niedozór zarzucone, zaniedbane i prawie zagubione były. Tęż samą przysługę uczynił całej dyecezyi krakowskiej, kiedy wszystkie fundacye i zapisy kościołów, plebanii, prebend w jedną księgę zebrał, i pilno wypisał, żeby jaką niepamięcią albo przygodą nie zginęły. Tę pracę Długosza zachowuje dotąd u siebie Kapituła krakowska.
Choć młody był Długosz i zawsze wesoły, nie gasił w sobie ducha nabożeństwa i owszem między ustawicznemi jego pracami najmilszą mu było rozrywką kościoły obchodzić, modlitwą się bawić, a osobliwie rozmyślać o Męce Pańskiej. Miał też stąd jakąś osobliwszą rozkosz na umyśle, patrzeć na obrzędy i ceremonie kościelne, słyszeć duchowieństwo śpiewające chwałę Bogu. Przeto stąd miał natchnienie do przyjęcia stanu kapłańskiego, na co się, a oraz na wieczną czystość ślubem obowiązał Bogu, dla której zachowania ćwiczył się w wielkiej wstrzemięźliwości. W roku 21 został subdyakonem, a nie kwapił się do kapłańskiego stopnia, lecz przez lat cztery sposobił się do ćwiczenia w cnotach i czytania ksiąg potrzebnych, a dopiero w roku 25 wieku swego od Zbigniewa Biskupa otrzymał poświęcenie kapłańskie. Nikt nad niego nie przestrzegał pilniej obrzędów i ceremonii kościelnych, nikt godności kapłańskiej nie zachował usilniej od wszelkiej zmazy duszy i ciała.
Zostawszy kanonikiem krakowskim tak nienaganne i czyste życie prowadził, że nie tylko w swojej katedrze doznawał osobliwej czci, ale i poza jej granicami o przyjaźń jego się starano. W kollegiacie Wiślickiej został kustoszem, w sandomierskiej kanonikiem, i inne choć ubogie prebendy przyjmował, co mu u niektórych podejrzenie łakomstwa sprawowało. Ale to Długosz i przed Bogiem i przed światem usprawiedliwił, albowiem gdziekolwiek zastał ruinę, nieporządek, albo niedostatek, to do lepszej pory przyprowadzał. W Kotlu, wiosce należącej do kustodyi wiślickiej, wystawił na pięknej górze kościół murowany, tak wspaniały i ozdobny, że i w największem mieście służyłby za ozdobę. W Wiślicy przy kollegiacie wieżę wspaniałą wyniósł, a wikaryuszom tego kościoła mieszkanie wygodne wystawił. Pod Sandomierzem w Odanchowie, gdzie miał prebendę kanoniczną, wspaniały kościół pod tytułem Najświętszej Maryi Panny z muru wystawił i uposażył, a wioskę małą poważną strukturą przyozdobił.
Z nabożeństwa osobliwego, które miał do św. Stanisława, Biskupa krakowskiego, wystawił w Szczepanowie, miejscu rodzinnem św. Męczennika, własnym nakładem i innych pobożnych wspaniały kościół i w dochody znaczne opatrzył. Kollegium krakowskie, w którem do dziś dnia uczą prawa kościelnego i koronnego, częścią zreparował, częścią z fundamentu wyniósł, i wiele innych budynków wystawił.
Kollegiacie Wiślickiej bardzo bogate aparaty darował, nadto szczerozłoty kielich z pateną i takąż monstrancyę, na co wyłożył 5000 grzywien pieniędzy. W Kłobucku, gdzie Mimo wieku młodzieńczego na tym urzędzie zdziałał wiele dobrego, zbierając pilnie i spisując pięknym porządkiem wszystkie prawa, dochody, fundacye Biskupów krakowskich, które przez niedozór zarzucone, zaniedbane i prawie zagubione były. Tęż samą przysługę uczynił całej dyecezyi krakowskiej, kiedy wszystkie fundacye i zapisy kościołów, plebanii, prebend w jedną księgę zebrał, i pilno wypisał, żeby jaką niepamięcią albo przygodą nie zginęły. Tę pracę Długosza zachowuje dotąd u siebie Kapituła krakowska.
Choć młody był Długosz i zawsze wesoły, nie gasił w sobie ducha nabożeństwa i owszem między ustawicznemi jego pracami najmilszą mu było rozrywką kościoły obchodzić, modlitwą się bawić, a osobliwie rozmyślać o Męce Pańskiej. Miał też stąd jakąś osobliwszą rozkosz na umyśle, patrzeć na obrzędy i ceremonie kościelne, słyszeć duchowieństwo śpiewające chwałę Bogu. Przeto stąd miał natchnienie do przyjęcia stanu kapłańskiego, na co się, a oraz na wieczną czystość ślubem obowiązał Bogu, dla której zachowania ćwiczył się w wielkiej wstrzemięźliwości. W roku 21 został subdyakonem, a nie kwapił się do kapłańskiego stopnia, lecz przez lat cztery sposobił się do ćwiczenia w cnotach i czytania ksiąg potrzebnych, a dopiero w roku 25 wieku swego od Zbigniewa Biskupa otrzymał poświęcenie kapłańskie. Nikt nad niego nie przestrzegał pilniej obrzędów i ceremonii kościelnych, nikt godności kapłańskiej nie zachował usilniej od wszelkiej zmazy duszy i ciała.
Zostawszy kanonikiem krakowskim tak nienaganne i czyste życie prowadził, że nie tylko w swojej katedrze doznawał osobliwej czci, ale i poza jej granicami o przyjaźń jego się starano. W kollegiacie Wiślickiej został kustoszem, w sandomierskiej kanonikiem, i inne choć ubogie prebendy przyjmował, co mu u niektórych podejrzenie łakomstwa sprawowało. Ale to Długosz i przed Bogiem i przed światem usprawiedliwił, albowiem gdziekolwiek zastał ruinę, nieporządek, albo niedostatek, to do lepszej pory przyprowadzał. W Kotlu, wiosce należącej do kustodyi wiślickiej, wystawił na pięknej górze kościół murowany, tak wspaniały i ozdobny, że i w największem mieście służyłby za ozdobę. W Wiślicy przy kollegiacie wieżę wspaniałą wyniósł, a wikaryuszom tego kościoła mieszkanie wygodne wystawił. Pod Sandomierzem w Odanchowie, gdzie miał prebendę kanoniczną, wspaniały kościół pod tytułem Najświętszej Maryi Panny z muru wystawił i uposażył, a wioskę małą poważną strukturą przyozdobił.
Z nabożeństwa osobliwego, które miał do św. Stanisława, Biskupa krakowskiego, wystawił w Szczepanowie, miejscu rodzinnem św. Męczennika, własnym nakładem i innych pobożnych wspaniały kościół i w dochody znaczne opatrzył. Kollegium krakowskie, w którem do dziś dnia uczą prawa kościelnego i koronnego, częścią zreparował, częścią z fundamentu wyniósł, i wiele innych budynków wystawił.
najprzód był plebanem, wystawiwszy kościół nowy, aby w nim głośniej brzmiała służba Boska, fundował przy nim kanoników regularnych, których świętobliwość i nabożeństwo za jego czasów wielką miało wziętość.
Na Skałce przy Krakowie, miejscu, na którem zabity był święty Stanisław, Biskup, i ciało jego przez wiele lat spoczywało, jeden tylko był pleban, więc aby większa na tak świętem miejscu chwała Bogu i Świętemu Jego brzmiała, dokazał Długosz choć z niewymowną pracą, że przy tym kościele osiedli OO. Paulini, a na ich wyżywienie, oprócz innych nakładów, wieś kupił. W niej dotąd mają klasztor wspaniały, a mając w nim studyum teologiczne, w wielkiej liczbie chwalą Boga we dnie i w nocy. A za naszych czasów zrzuciwszy stary kościółek, wspaniały i ozdobny staraniem swojem wystawili.
W Sandomierskiej kollegiacie, do której miał osobliwsze przywiązanie i nabożeństwo, aby Matce Boskiej (pod której imieniem jest ten kościół) większa cześć była, kupiwszy dwie wsi, ośm mansyonarzów fundował, którzy codziennie kurs albo godziny o Niej śpiewają. Gdy zaś na te i inne pobożne uczynki wylewał się ten świętobliwy prałat, wzbudził na niego szatan niemałe prześladowanie, zaostrzył języki zazdrosnych i łakomych ludzi, osobliwie z tej przyczyny, że będąc postanowiony egzekutorem testamentu Zbigniewa, Kardynała i Biskupa krakowskiego, wolę jego do najmniejszego punktu wiernie wykonywał, co brata jego i innych krewnych, obłowu swego pragnących, srodze bolało. I przyszło do tego, że Piotr ze Skrocina, podkanclerzy koronny niewinnego Długosza tak niezbożnie przed królem obczernił, iż gniew monarchy na niego zapalił; ale gdy na sąd stanął Długosz i z wszelką skromnością zbił zarzuty nieprzyjacielskie, zawstydzony i sumieniem przekonany delator wyprzysiągł się powieści swoich, a Długosz nie chciał żadnej z niego zemsty.
Była i inna okazya, za którą gniew królewski na siebie obruszył, tak że musiał uchodzić i kryć się u dobrych przyjaciół. Wszakże gdy jego sprawiedliwość z czasem się wyjaśniła, król Kazimierz odtąd tak go począł szacować, że nie tylko do najtrudniejszych spraw go przyciągał, ale jego z między wielu innych obrał na kierownika w naukach i obyczajach sześciu synów swoich. Jakoż takie im dał wychowanie, że wszyscy z nich byli panowie cnotliwi, a jeden z nich święty Kazimierz królewicz, do tak wysokiej doszedł świętobliwości, że Kościół Boży policzył go między Świętych.
Gdy pierwszego z tych uczniów Długosza, Władysława królewicza na tron swój zaprosili Czechowie, Kazimierz IV król Polski chciał, aby Długosz z nim jechał do Pragi. Wzbraniał się tego mocno, wiedząc że to kłótliwa była sprawa, a gdy go król inaczej nie mógł przywieść do tego, rzekł do niego: „I jakże to będzie, kiedy syn mój razem obu ojców straci? mnie, którym go na świat zrodził i ciebie, któryś go w duchu zrodził.“ Temi tedy słowy wzruszony Długosz skłonił się do woli pana, a radą swoją dokazał, że w tak zakłóconem i rozerwanem państwie, Władysław tron spokojnie osiadł.
Ofiarował Władysław tamże nauczycielowi swemu Długoszowi Arcybiskupstwo Praskie, bardzo obfite w dochody, ale nie chciał przyjąć inaczej tylko pod tym warunkiem, aby pierwej Czechowie do jedności ze św. Kościołem Rzymskim przyszli; ale że oni na to nie przystali, on też ich pasterzem być nie chciał, to przydając, że bardzo dobrze świadom ciężaru Biskupiego, gdyż dwadzieścia i cztery lat na dworze Biskupa krakowskiego zostawał. I sam Kazimierz król ofiarował mu to podkanclerstwo, to podskarbstwo wielkie koronne (bo tamtych czasów dawano je i duchownym), ale Długosz pokornie się z tego wyprosił bojąc się na takich urzędach jakiego zawodu sumienia.
Miał do uniknienia tak wysokich urzędów i inne przyczyny. Najprzód że pracowicie z różnych autorów polskich i cudzoziemskich zbierał historyę Polską, a po wtóre że bardzo dbał o to, iż jego stan duchowny po nim wymagał, aby raczej Boskiemi rzeczami się zabawiał niż doczesnymi zabiegami. Przetoż czego od młodości pragnął i często mawiał: „Dotąd marnie czas trawię i darmo żyję na świecie, kiedy tego miejsca nie widzę, na którem Zbawiciel mój narodził się i umarł za mnie“, tego za okazyą dokazał. Albowiem gdy w wielkiej sprawie posłem był do Rzymu i od Mikołaja V, Papieża, mile był przyjęty, tak dalece, że za tak godnego posła dziękował Papież królowi polskiemu, zlecone sobie dzieło szczęśliwie sprawiwszy, tamże Jubileusz wielki nabożnie odprawił, a wsiadłszy na okręt, zajechał do Ziemi świętej i tam wszystkie miejsca tajemnicami zbawienia naszego poświęcone, tudzież krwią Jezusową skropione, z nabożeństwem i łez wylaniem nawiedzał. Pragnął tam na zawsze żyć albo umierać, ale częścią, że zlecone interesa inaczej kazały, częścią że okręt śpieszniej odchodził, z żalem stamtąd odjeżdżał.
Powróciwszy do ojczyzny, sprowadził z sobą apostolskiego męża naszego zakonu św. Jana Kapistrana, tą najbardziej intencyą, aby jako ten święty Mąż w Czechach, Morawie i Austryi tak ognistemi słowy, jako rozlicznemi cudy, niewymownie wielki pożytek czynił i Husytów herezyę wszędzie wytępiał, tak też szatańskie nasienie z naszych niw polskich skutecznie wykorzenił.
Gdy już Długosz był podeszły w latach, cały rząd domu swego i dochodów zlecił rodzonemu bratu swemu także kanonikowi krakowskiemu, a sam na uczynkach pokutnych i miłosiernych resztę życia swego z wielką ducha radością zaczął prowadzić. Ale że nad nadzieję swoją prędzej brat mu umarł, niepomiernie śmierci jego żałował i dziwowali się wszyscy, że mąż wspaniałego umysłu we wszystkich niepomyślnych przypadkach, w tym jednym miękkość i słabość serca pokazywał. Ale że takiego brata postradał, który jego ciężar na sobie dźwigał, a jemu do zabawienia się z samym Bogiem pomagał, każdy go z mądrych wymawiał.
Przed śmiercią, że go już król utrzymać przy boku swoim nie mógł, wmówił w niego aby przyjął Arcybiskupstwo lwowskie i już go na nie nominował, ale śmierć do tego przeszkodziła, że Biskupiego poświęcenia i possessyi tej katedry nie doszedł. Zachorowawszy śmiertelnie, gotował się nabożnie do szczęśliwej wieczności; co miał z ruchomości i pieniędzy na uczynki pobożne częścią rozdał, częścią testamentem legował, a Sakramenta św. przyjąwszy, Bogu ducha oddał.
Przez osobliwe nabożeństwo, które miał do św. Stanisława, Biskupa i Męczennika, rozrządził, aby ciało jego po śmierci na Skałce spoczywało, gdzie i ten Święty długo spoczywał i tam z wielką uczciwością pochowane było, gdzie uwielbienia swego od Boga oczekuje, który wiernych i pracowitych sług swoich jest zapłatą wielką i koroną wieczną.
W Sandomierskiej kollegiacie, do której miał osobliwsze przywiązanie i nabożeństwo, aby Matce Boskiej (pod której imieniem jest ten kościół) większa cześć była, kupiwszy dwie wsi, ośm mansyonarzów fundował, którzy codziennie kurs albo godziny o Niej śpiewają. Gdy zaś na te i inne pobożne uczynki wylewał się ten świętobliwy prałat, wzbudził na niego szatan niemałe prześladowanie, zaostrzył języki zazdrosnych i łakomych ludzi, osobliwie z tej przyczyny, że będąc postanowiony egzekutorem testamentu Zbigniewa, Kardynała i Biskupa krakowskiego, wolę jego do najmniejszego punktu wiernie wykonywał, co brata jego i innych krewnych, obłowu swego pragnących, srodze bolało. I przyszło do tego, że Piotr ze Skrocina, podkanclerzy koronny niewinnego Długosza tak niezbożnie przed królem obczernił, iż gniew monarchy na niego zapalił; ale gdy na sąd stanął Długosz i z wszelką skromnością zbił zarzuty nieprzyjacielskie, zawstydzony i sumieniem przekonany delator wyprzysiągł się powieści swoich, a Długosz nie chciał żadnej z niego zemsty.
Była i inna okazya, za którą gniew królewski na siebie obruszył, tak że musiał uchodzić i kryć się u dobrych przyjaciół. Wszakże gdy jego sprawiedliwość z czasem się wyjaśniła, król Kazimierz odtąd tak go począł szacować, że nie tylko do najtrudniejszych spraw go przyciągał, ale jego z między wielu innych obrał na kierownika w naukach i obyczajach sześciu synów swoich. Jakoż takie im dał wychowanie, że wszyscy z nich byli panowie cnotliwi, a jeden z nich święty Kazimierz królewicz, do tak wysokiej doszedł świętobliwości, że Kościół Boży policzył go między Świętych.
Gdy pierwszego z tych uczniów Długosza, Władysława królewicza na tron swój zaprosili Czechowie, Kazimierz IV król Polski chciał, aby Długosz z nim jechał do Pragi. Wzbraniał się tego mocno, wiedząc że to kłótliwa była sprawa, a gdy go król inaczej nie mógł przywieść do tego, rzekł do niego: „I jakże to będzie, kiedy syn mój razem obu ojców straci? mnie, którym go na świat zrodził i ciebie, któryś go w duchu zrodził.“ Temi tedy słowy wzruszony Długosz skłonił się do woli pana, a radą swoją dokazał, że w tak zakłóconem i rozerwanem państwie, Władysław tron spokojnie osiadł.
Ofiarował Władysław tamże nauczycielowi swemu Długoszowi Arcybiskupstwo Praskie, bardzo obfite w dochody, ale nie chciał przyjąć inaczej tylko pod tym warunkiem, aby pierwej Czechowie do jedności ze św. Kościołem Rzymskim przyszli; ale że oni na to nie przystali, on też ich pasterzem być nie chciał, to przydając, że bardzo dobrze świadom ciężaru Biskupiego, gdyż dwadzieścia i cztery lat na dworze Biskupa krakowskiego zostawał. I sam Kazimierz król ofiarował mu to podkanclerstwo, to podskarbstwo wielkie koronne (bo tamtych czasów dawano je i duchownym), ale Długosz pokornie się z tego wyprosił bojąc się na takich urzędach jakiego zawodu sumienia.
Miał do uniknienia tak wysokich urzędów i inne przyczyny. Najprzód że pracowicie z różnych autorów polskich i cudzoziemskich zbierał historyę Polską, a po wtóre że bardzo dbał o to, iż jego stan duchowny po nim wymagał, aby raczej Boskiemi rzeczami się zabawiał niż doczesnymi zabiegami. Przetoż czego od młodości pragnął i często mawiał: „Dotąd marnie czas trawię i darmo żyję na świecie, kiedy tego miejsca nie widzę, na którem Zbawiciel mój narodził się i umarł za mnie“, tego za okazyą dokazał. Albowiem gdy w wielkiej sprawie posłem był do Rzymu i od Mikołaja V, Papieża, mile był przyjęty, tak dalece, że za tak godnego posła dziękował Papież królowi polskiemu, zlecone sobie dzieło szczęśliwie sprawiwszy, tamże Jubileusz wielki nabożnie odprawił, a wsiadłszy na okręt, zajechał do Ziemi świętej i tam wszystkie miejsca tajemnicami zbawienia naszego poświęcone, tudzież krwią Jezusową skropione, z nabożeństwem i łez wylaniem nawiedzał. Pragnął tam na zawsze żyć albo umierać, ale częścią, że zlecone interesa inaczej kazały, częścią że okręt śpieszniej odchodził, z żalem stamtąd odjeżdżał.
Powróciwszy do ojczyzny, sprowadził z sobą apostolskiego męża naszego zakonu św. Jana Kapistrana, tą najbardziej intencyą, aby jako ten święty Mąż w Czechach, Morawie i Austryi tak ognistemi słowy, jako rozlicznemi cudy, niewymownie wielki pożytek czynił i Husytów herezyę wszędzie wytępiał, tak też szatańskie nasienie z naszych niw polskich skutecznie wykorzenił.
Gdy już Długosz był podeszły w latach, cały rząd domu swego i dochodów zlecił rodzonemu bratu swemu także kanonikowi krakowskiemu, a sam na uczynkach pokutnych i miłosiernych resztę życia swego z wielką ducha radością zaczął prowadzić. Ale że nad nadzieję swoją prędzej brat mu umarł, niepomiernie śmierci jego żałował i dziwowali się wszyscy, że mąż wspaniałego umysłu we wszystkich niepomyślnych przypadkach, w tym jednym miękkość i słabość serca pokazywał. Ale że takiego brata postradał, który jego ciężar na sobie dźwigał, a jemu do zabawienia się z samym Bogiem pomagał, każdy go z mądrych wymawiał.
Przed śmiercią, że go już król utrzymać przy boku swoim nie mógł, wmówił w niego aby przyjął Arcybiskupstwo lwowskie i już go na nie nominował, ale śmierć do tego przeszkodziła, że Biskupiego poświęcenia i possessyi tej katedry nie doszedł. Zachorowawszy śmiertelnie, gotował się nabożnie do szczęśliwej wieczności; co miał z ruchomości i pieniędzy na uczynki pobożne częścią rozdał, częścią testamentem legował, a Sakramenta św. przyjąwszy, Bogu ducha oddał.
Przez osobliwe nabożeństwo, które miał do św. Stanisława, Biskupa i Męczennika, rozrządził, aby ciało jego po śmierci na Skałce spoczywało, gdzie i ten Święty długo spoczywał i tam z wielką uczciwością pochowane było, gdzie uwielbienia swego od Boga oczekuje, który wiernych i pracowitych sług swoich jest zapłatą wielką i koroną wieczną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz